Kazimierz Kujda odwołany z funkcji prezesa NFOŚiGW
Przyjąłem dymisję prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Kazimierza Kujdy - poinformował we wtorek minister środowiska Henryk Kowalczyk. Dodał, że w ciągu kilku dni ruszy konkurs na nowego szefa Funduszu.
Szef resortu środowiska wyjaśnił na wtorkowej konferencji prasowej, że posiedzenie rady nadzorczej NFOŚiGW zostało zwołane na jego prośbę w związku z rezygnacją z funkcji prezesa Kazimierza Kujdy.
- Pan prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej złożył na moje ręce rezygnację z funkcji prezesa. Ja tą rezygnacje przyjąłem. I zawnioskowałem do rady nadzorczej o wszczęcie procedury konkursowej w celu powołania następnego prezesa NFOŚiGW - poinformował Kowalczyk.
Minister wyjaśnił, że konkurs powinien wystartować w ciągu najbliższych dni, a sama procedura konkursowa trwa minimalnie 10 dni. Ocenił, że nowego prezesa NFOŚiGW powinno się udać "bardzo szybko" wybrać.
Kazimierz Kujda został powołany na prezesa Funduszu w grudniu 2015 roku przez ministra środowiska Jana Szyszko. Z NFOŚiGW związany był od 1998 roku, był dwukrotnie jego prezesem w latach 2000-2002 oraz 2006-2008.
W ubiegły piątek "Rzeczpospolita" ujawniła, że Kazimierz Kujda - były prezes spółki Srebrna i prezes NFOŚiGW "widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach - zgadza się jego data urodzenia". Ponadto, według "Rz", w 2002 r. teczka Kazimierza Kujdy trafiła do zbioru zastrzeżonego IPN.
- Faktycznie ta informacja jest zasmucająca i zaskakująca, tym bardziej, że pan prezes Kazimierz Kujda jest znakomitym fachowcem, jeśli chodzi o merytoryczne prowadzenie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ale w tej sytuacji na dzisiaj została zwołana rada nadzorcza narodowego funduszu i tam zostaną podjęte stosowne decyzje - mówił wcześniej we wtorek w Jedynce PR szef resortu środowiska Henryk Kowalczyk.
Problem z liczbą członków zarządu
Zastrzegł, że jednak "jest pewien problem prawny". Minister wyjaśnił, że zarząd funduszu powinien liczyć od trzech do pięciu osób, a obecnie są w nim trzy osoby, więc gdyby teraz Kujda został odwołany, to zarząd nie mógłby działać.
- Musimy ten problem praktyczny i prawny rozstrzygnąć, ale to dokonamy w czasie posiedzenia rady nadzorczej, bo to rada nadzorcza tak naprawdę proponuje ministrowi po przeprowadzonym konkursie członków zarządu - powiedział.
Pytany, ile będzie trwał konkurs na nowego prezesa, powiedział, że ustawa nie mówi, ile dni. - Więc może to być krótko, ale te decyzje wszystkie zostaną przedyskutowane i podjęte podczas posiedzenia rady nadzorczej dzisiaj - dodał.
Sprawę skomentowała również rzeczniczka PiS Beata Mazurek. - Poczekajmy na decyzję rady nadzorczej NFOŚiGW. Jeśli złożył dymisję, bo tak należy moim zdaniem rozumieć oddanie się do dyspozycji, to nie wyobrażam sobie, by nie została ona przyjęta - powiedziała we wtorek Mazurek.
Kujda wydał w czwartek oświadczenie na temat współpracy z SB.
"W związku z medialnymi spekulacjami i pytaniami dziennikarzy, w których sugeruje się, że byłem tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL, oświadczam, że nigdy nie podjąłem z SB współpracy, która prowadziłaby do krzywdzenia kogokolwiek lub naruszania czyichś dóbr. W szczególności nigdy nie podjąłem i nie prowadziłem działań polegających na donosach czy ujawnianiu informacji o osobach trzecich" - napisał w oświadczeniu.
"Nie wierzę, że Kaczyński go nie sprawdził"
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin przyznał w poniedziałek, że informacje na temat Kujdy "bardzo go zaskoczyły i bardzo zasmuciły". Dopytywany, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński również nie wiedział o przeszłości Kujdy, minister odpowiedział, że jest o tym przekonany. - Jarosław Kaczyński ma dosyć mocno sprecyzowane tutaj poglądy - dodał szef KSRM.
Innego zdania był gość programu "Wydarzenia 22:00" politolog prof. Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który stwierdził, że "Jarosław Kaczyński bardzo interesował się sprawami agenturalnymi jeszcze na początku lat 90., kiedy był szefem kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, później został premierem i miał wszelkie narzędzia do tego, by sprawdzić przeszłość swoich najbliższych współpracowników. Nie wierzę, że nie skorzystał z tej okazji".
Czytaj więcej