"Gdy wchodził na salę rozpraw, to sąd czuł się głupio". Wspomnienie o Janie Olszewskim
- Ci, którzy siedzieli na ławie oskarżonych, to byli wyjątkowi patrioci. (...) Jak wchodził na salę, to sąd czuł się głupio, bo wiedział, że robi rzeczy paskudne, i że Jan ma rację - wspominała Jana Olszewskiego b. opozycjonistka Zofia Romaszewska, która była gościem "Wydarzeń i Opinii". Olszewski w latach sześćdziesiątych bronił w najgłośniejszych ówczesnych procesach politycznych, m.in. Kuronia.
Zofia Romaszewska wspominała, że Jan Olszewski był "rewelacyjnym" obrońcą.
- Był osobą, która właściwie spowodowała, że zaczęła istnieć obrona więźniów politycznych – powiedziała.
- On był osią adwokatów broniących więźniów politycznych, do którego się wszyscy zgłaszali. Również adwokaci. Bardzo często były pytania: a co Jan na to? Jakby Jan to zrobił? To była osoba, dzięki której coś takiego jak obrona polityczna zaczęło funkcjonować - dodała.
Na pytanie prowadzącego program Bogdana Rymanowskiego, jak traktowali go sędziowie, odpowiedziała, że "po pierwsze się go niezwykle bali, a po drugie się go wstydzili".
- Jak wchodził na salę to sąd się czuł głupio. Wiedział, że robił rzeczy paskudne i że Jan ma rację - wspominała b. opozycjonistka.
Byłego premiera wspominał w programie Czesław Bielecki, były działacz opozycji w PRL.
- Za każdym razem kiedy w Polsce coś się działo, to Jan Olszewski, czy jako obrońca, czy jako sygnatariusz, czy jako inicjator, czy jako współautor statutu Solidarności, za każdym razem Jan Olszewski był w tym obecny - powiedział Bielecki.
Podkreślił, że Jan Olszewski był fantastyczną postacią dlatego, że łączył wszystkie nurty polskiego myślenia niepodległościowego. Konsekwentnie rozwijał ten nurt, przywracania AK-owcom ich miejsca w historii.
"To przeżycie wpłynęło na resztę jego życia"
Prowadzący program zapytał publicystę Piotra Zarębę, o lata 40-te w życiu Olszewskiego. Dziennikarz opisał je w książce "Zgliszcza".
- On mi się kojarzy z kilkunastoletnim chłopakiem, który gdzieś ma pod marynarką "Gazetę Ludową", czyli organ PSL-u i ucieka przed policjantami, przed ubekami bo oni go ganiali. Było wiele takich sytuacji – powiedział Zaręba.
Dodał, że podczas pisania książki odbył wiele godzin rozmów z Janem Olszewskim.
- Opowiadał mi o wszystkim - o swojej szkole (liceum Lisa Kuli – red.), o tym, na jakie filmy chodzili z kolegami do kina - powiedział.
- Ale jest to historia tragiczna. Podczas obrony budynku PSL-u, jeden z jego kolegów uciekł do lasu, został schwytany, skazany na śmierć i stracony. To dla Jana Olszewskiego było gigantyczne przeżycie. Myślę, że to wpłynęło na resztę jego życia. Głos mu drżał, kiedy o tym mówił.
Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej
Komentarze