Oskarżony ws. "urodzin Hitlera" został świadkiem w sprawie stowarzyszenia Duma i Nowoczesność
Jeden z uczestników sfilmowanych w maju 2017 r. przez TVN "obchodów urodzin Hitlera", oskarżony przez prokuraturę o publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju państwa, zeznawał w piątek w gliwickim sądzie jako świadek w postępowaniu dot. rozwiązania stowarzyszenia Duma i Nowoczesność.
O rozwiązanie stowarzyszenia, którego siedziba mieści się w Wodzisławiu Śląskim, wnioskują starosta wodzisławski i Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, według której w działalności DiN doszło do "rażącego naruszenia prawa" poprzez propagowanie ideologii nazistowskiej.
W ocenie prokuratury w tym przypadku nie da się oddzielić działania stowarzyszenia od tego, co jego członkowie robią prywatnie. Innego zdania są stowarzyszenie i jego kurator, podkreślający, że Duma i Nowoczesność nie organizowała wydarzenia pokazanego w reportażu TVN.
Obchody urodzin Hitlera
W styczniu ub. roku Superwizjer TVN24 ujawnił wyniki swego dziennikarskiego śledztwa dotyczącego działalności niektórych polskich środowisk narodowych, m.in. stowarzyszenia Duma i Nowoczesność. Na nagraniach ukrytą kamerą są pokazane m.in. obchody 128. urodzin Adolfa Hitlera, zorganizowane w 2017 r. w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego.
Materiał pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku zostaje podpalona. Widać było też uczestników spotkania, przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.
41-letni technik budowlany Krystian Z. z Radlina, który odpowiada w postępowaniu ws. wydarzeń w lesie wodzisławskim, potwierdził w piątek w gliwickim Sądzie Rejonowym, że jest członkiem stowarzyszenia DiN i jego komisji rewizyjnej - od początku działalności ok. 2011 r.; uczestniczył też w jego założeniu.
- Jako grupa przyjaciół, znających się długo, uznaliśmy kiedyś, że warto byłoby tę znajomość sformalizować, aby łatwiej było np. nawiązywać stosunki, m.in. z miastem - mówił Z. wyjaśniając, że już wcześniej grupa ta - wywodząca się z jednego miasta, jednego osiedla - organizowała np. surwiwale czy inicjatywy charytatywne. Kwestiami formalnymi związanymi ze stowarzyszeniem zajmował się przede wszystkim prezes DiN Mateusz S.
- Najważniejsze, aby wszystko odbywało się w duchu patriotycznym. Skupiliśmy się na tematyce sportowej, rekreacyjnej, kulturalnej - odpowiedział Krystian Z. na pytanie o przedmiot działalności DiN.
"Tam jest tysiąc ludzi, pewnie było kilku nazistów"
Pytany, kto podejmował decyzje nt. działalności DiN świadek ocenił, że trzon stowarzyszenia stanowili Mateusz S, on i Jacek L. Najwięcej inicjatyw wychodziło od Mateusza S. Sztandarową imprezą DiN był wiosenny surwiwal pod hasłem: przetrwaj, aby zwyciężyć. Nagłaśniany był przez internet; w kilku edycjach uczestniczyło od kilkunastu do ok. 60 osób. Obejmował np. strzelanie z broni pneumatycznej, z łuku, biegi przełajowe, zakładanie maski przeciwgazowej itp.
W trakcie tych imprez przyjmowane były darowizny na rzecz stowarzyszenia. Na zakończenie występował czasem zespół Nordica. Z. nie zauważył, aby na jakichkolwiek imprezach stowarzyszenia były prezentowane jakiekolwiek zachowania związane z prezentowaniem ideologii nazistowskiej, a także by ktokolwiek nosił na nich mundury nazistowskie.
Krystian Z. potwierdził fakt prowadzenia przez DiN zbiórek pieniędzy - np. doraźnej pomocy na rzecz Afrykanerów. Tamte pieniądze, między 2 a 3 tys. zł, zostały przeznaczone na zakupy, m.in. żywność długoterminową, koce czy zabawki. - To był niewypał - przyznał Z. wyjaśniając, że znaczną część zebranych środków pochłonęło opłacenie przesyłki lotniczej. Wskazał też, że DiN pomagało w nagłośnieniu zbiórki na rzecz Janusza Walusia.
Ponadto np. podczas festiwalu Orle Gniazdo stowarzyszenie zajmowało się "rekreacją strzelecką" (podczas takich imprez wieszane były bannery z nazwą stowarzyszenia i orłem w koronie). Pytany, w kontekście jednego z reportaży medialnych, dlaczego na takim festiwalu uczestnicy hajlują, Z. odpowiedział, że "tam jest tysiąc ludzi, pewnie było kilku nazistów - jednak była reakcja organizatora, natychmiast przerwano koncert". Pytany, czy hajlował na koncercie na Orlim Gnieździe, Z. odpowiedział: "ja twierdzę, że nie".
Jego zdaniem polskie zespoły na takich festiwalach nie afirmują Adolfa Hitlera bądź nazizmu; nie słyszał też treści rasistowskich; śpiewają one natomiast m.in. o polskiej historii czy bohaterach.
Działalność stowarzyszenia finansowana z dobrowolnych darowizn
Jak mówił Z., działalność stowarzyszenia - mającego odrębne konto - była finansowana z dobrowolnych darowizn. Sam Z. nie miał dostępu do konta i nie pamięta kwot (ocenił, że miesięcznie było to łącznie od 200 do 600 zł); wpłaty były jawne i publikowane na stronie internetowej DiN. Wydatki były przeznaczone na cele bieżące, np. sprzęt utrwalający i sportowy; kiedyś też np. DiN pomogło lokalnemu zespołowi muzycznych, o nazwie Huzar, w wydaniu płyty.
Z. zadeklarował, że jako członek komisji rewizyjnej DiN nie widział niestosowności w łączeniu wpływów z tytułu posiadanego statusu organizacji pożytku publicznego ze środkami bieżącymi stowarzyszenia; wszystkie jego działania miały bowiem charakter działalności tego typu.
Pytany o okoliczności organizacji i przebiegu wydarzeń z lasu wodzisławskiego Krystian Z. wielokrotnie odmówił odpowiedzi - ze względu na toczące się postępowanie karne. Powiedział, że nie organizowało go stowarzyszenie DiN; po raz pierwszy na zaproszeniu na to spotkanie zetknął się natomiast z nazwą: Polscy Narodowi Socjaliści, jako jego organizatora. - Nie wiedziałem, że jest to organizacja, potraktowałem to jako napis na zdjęciu - zaznaczył.
Zadeklarował też, że nie wiedział o organizacji manifestacji na Placu Sejmu Śląskiego w Katowicach, w trakcie których pokazano szubienice z wizerunkami europarlamentarzystów - według jego wiedzy DiN nie było organizatorem wydarzenia. Jacek L., z którym Z. następnie rozmawiał o sprawie, według niego występował tam raczej jako przedstawiciel Ruchu Narodowego, a nie DiN.
Z. potwierdził fakt zorganizowania przez niego, jako osobę prywatną, nie członka DiN, zamkniętego koncertu w Wodzisławiu Śląskim, na którym wystąpiły zespoły Obłęd, Nordica, Stalag i Front Hate. Z. zeznał, że nie zauważył, by w jego trakcie było wykonywane pozdrowienie nazistowskie. W innym miejscu potwierdził, że w młodości wiązał się z subkulturą skinheadów; jak skinhead "nosił się" też według niego Mateusz S.
"Jest kwestia, aby odejść z honorem"
Pytany o posiadanie przez Mateusza S. przedmiotów związanych z III Rzeszą Z. wskazał, że widział u niego w mieszkaniu dioramę batalistyczną, a na nim samym - mundury hitlerowskie, w których występował m.in. podczas publicznych rekonstrukcji historycznych. Ocenił, że z wydarzeniami, na których S. miał na sobie np. te mundury, DiN nie miało nic wspólnego. Z. potwierdził też znalezienie kilku przedmiotów związanych z III rzeszą w jego mieszkaniu, m.in. przypinkę do munduru, butelkę po winie z wizerunkiem Adolfa Hitlera, czy niewielką fototapetę z motywem powitania Legionu Kondor przez Adolfa Hitlera. Jak wyjaśnił Z., przedmioty te wynikały z jego zainteresowania historią III Rzeszy.
Pytany, czy po wydarzeniach w lesie wodzisławskim członkowie DiN podejmowali inicjatywy związane z ich potępieniem Z. przypomniał, że przez kilka miesięcy mieli oni zakaz kontaktowania się ze sobą. Wie, że z funkcji zrezygnował Jacek L., on sam - ze względu na stałą pracę za granicą - nie podejmował kroków. - Nasze rezygnacje z członkostwa w DiN oznaczałyby, że przestałoby ono istnieć, a tak może walczyć o dobre imię - uznał świadek. - Jest kwestia, aby odejść z honorem, a nie cokolwiek jeszcze robić - dodał.
- To, co my zrobiliśmy, może nie napawa dumą, ale jeśli chodzi o działalność stowarzyszenia - to inna bajka. Może my nie jesteśmy godni stowarzyszenia, może daliśmy ciała - ale to nie świadczy, że stowarzyszenie jest dogłębnie złe. Nie wiążę wydarzeń w lesie wodzisławskim z działalnością stowarzyszenia - wyjaśniał Krystian Z., przyporządkowując też poszczególne faktyczne działania DiN z zapisami jego statutu. Pytany, czy można pogodzić statut DiN z afirmacją Adolfa Hitlera ocenił, że "raczej średnio".
Została członkinią stowarzyszenia na prośbę męża
Według Krystiana Z. jego żona przystąpiła do stowarzyszenia wraz z odejściem jednego z jego członków, ok. trzech lat temu, aby utrzymać wymaganą liczebność co najmniej 15 członków.
Zeznająca też w piątek żona Krystiana Z., 42-letnia Joanna Z. z Radlina (nie toczy się wobec niej postępowanie w zw. z wydarzeniami w lesie wodzisławskim) powiedziała, że jest członkinią DiN - na prośbę męża, od czasu powstania stowarzyszenia. Podpisała jednorazowo listę - przyniesioną przez męża, w domu. Nie angażowała się w działalność DiN; uczestniczyła w dwóch jego wydarzeniach. Nie interesowała się jego działalnością; wiedziała też, że mąż uczestniczył w innych spotkaniach DiN, ale nie znała ich okoliczności.
Pytana o wydarzenia z lasu wodzisławskiego 13 maja 2017 r. odpowiedziała, że nie uczestniczyła w nich i nie wie, co się tam działo. Nie wiedziała o nim do czasu powrotu z niego męża, który uczestniczył w nim ok. godziny. Z. deklarowała też przed gliwickim sądem, że nie zwraca uwagi na symbole; gdyby ktoś miał np. na ubraniu znak swastyki, nie zwróciłaby na to uwagi.
W ostatnim czasie Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu Śląskim akt oskarżenia przeciwko sześciu osobom: Mateuszowi S., Adrianowi K., Dawidowi K., Tomaszowi R., Dorocie R. i Krystianowi Z. Osoby te zostały oskarżone m.in. o popełnienie 13 maja 2017 r. przestępstwa "polegającego na publicznym propagowaniu nazistowskiego ustroju państwa poprzez zorganizowanie i przeprowadzenie obchodów 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera".
Czytaj więcej
Komentarze