Gmina ma zapłacić za utylizację ponad tysiąca ton toksycznych odpadów. Wójt: one nie są nasze
- To nie są nasze odpady, ani odpady naszych mieszkańców. A oni muszą je wdychać i się truć - mówi Robert Fidos, wójt gminy Borkowice (Mazowieckie), na terenie której leży ponad tysiąc ton toksycznych substancji. W ramach postępowania zastępczego za transport i utylizację odpadów, co ma kosztować kilka milionów złotych, ma zapłacić urząd gminy. Fidos przekonuje, że gminy nie stać na taki wydatek.
Pod koniec listopada w Borkowicach odkryto, że w magazynach dawnej Gminnej Spółdzielni w Borkowicach (pow. przysuski) w pobliżu szkoły są nieoznaczone pojemniki z ponad tysiącem ton toksycznych odpadów. Wstępne analizy odpadów wykazały, że mogą należeć m.in. do rodziny trichloroetenu czyli substancji zagrażających zdrowiu i życiu osób, które się z nimi zetkną. Są niebiezpieczne też dla środowiska.
Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w grudniu wniósł do wójta Borkowic o natychmiastowe zobowiązanie posiadacza odpadów do ich usunięcia. Wszczęte postępowanie administracyjne oraz wydanie decyzji nakazującej usunięcie odpadów ich posiadaczowi, niesie za sobą konieczność wykonania zastępczego.
W wyniku tego koszty transportu i utylizacji będzie zmuszona ponieść Gmina Borkowice. Według szacunków urzędników mogą one wynieść kilka milionów złotych.
"Gmina nie będzie mogła się rozwijać"
Wójt gminy Robert Fidos zwrócił uwagę, że praktyka pokazuje, iż samorząd nie odzyska od posiadacza odpadów wydanych pieniędzy.
Jak zaznaczył, gminy nie stać na taki wydatek, bo jej roczny budżet to 17 mln zł, z czego 16 mln samorząd przeznacza na stałe wydatki m.in. szkoły i administrację.
- Złożyliśmy pisma do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w związku z ustawą z 2007 roku o zagrożeniach w środowisku i ich naprawie. Uważamy, ze takie zagrożenie w tym przypadku występuje i to RDOŚ powinien zająć się usunięciem tych odpadów - powiedział Fidos.
- To nie są nasze odpady, ani odpady naszych mieszkańców. A mieszkańcy muszą je wdychać i przez to się truć. Gmina z kolei nie będzie mogła się rozwijać, jeśli trzeba będzie zapłacić za utylizację tych odpadów - wyjaśnił.
Trwa śledztwo
W sprawie odpadów trwa śledztwo nadzorowane przez Prokuraturę Okręgową w Radomiu.
- Sprawdzamy, skąd odpady pochodzą. Nie wykluczamy, że przyjechały spoza Polski - powiedziała podinsp. Katarzyna Kucharska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Do tej pory aresztowano w sprawie siedem osób. - Wszystkie te osoby usłyszały zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej w związku ze składowaniem nielegalnych odpadów - dodała. Każdemu z zatrzymanych grozi do 5 lat więzienia.
Niebezpieczne substancje
- Są to substancje zarówno niebezpieczne jak i silnie toksyczne - powiedział Tomasz Skuza z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Jak dodał, mogą one pochodzić lub były używane do produkcji kosmetyków, farb i lakierów.
Skuza zwrócił uwagę, że odpady są zgromadzone w halach, które mają podłoże utwardzone. - Straż pożarna sprawdziła tam system kanalizacji, wszystko tutaj wydaje się w porządku. Natomiast mogą one oczywiście stanowić zagrożenie, z uwagi jeszcze na to, że w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się szkoła - dodał.
- Boimy się tego, kiedy zrobi sie cieplej i wzrośnie temperatura. Liczymy się też z tym, że być może będziemy musieli przenieść uczniów do innych budynków. To nie rozwiąże jednak problemu, bo część tych dzieci mieszka w Borkowicach. Po zajęciach i tak tu wrócą - powiedział wójt.