Kaczyński grozi Agorze pozwem za publikację nagrań. Żąda przeprosin. "GW": nie ulegniemy groźbom
Wydawca "Gazety Wyborczej" otrzymał od prawników Jarosława Kaczyńskiego "ostateczne wezwanie przedsądowe" w sprawie opublikowanych nagrań. Prezes PiS żąda przeprosin za "nielegalne pogwałcenie jego dóbr osobistych". Termin spełnienia żądań upływa w czwartek. "GW" zapowiada, że "nie ulegnie groźbom". I pyta: jeśli taśmy dowodzą uczciwości Kaczyńskiego, o czym przekonuje PiS, to po co grozić sądem?
Jak poinformowała "GW", prawnicy Kaczyńskiego chcą, aby gazeta przeprosiła za kilkanaście materiałów (chodzi o artykuły, pliki audio, stenogramy nagrań, publicystykę). Twierdzą, że doszło "do upublicznienia przebiegu rozmów z jego udziałem, utrwalonych bez jego wiedzy i zgody”. W związku z tym żądają, by gazeta wyraziła ubolewanie, że dziennikarze "dopuścili się w ten sposób nielegalnego pogwałcenia dóbr osobistych Jarosława Kaczyńskiego w postaci swobody komunikowania się".
Kaczyński domaga się też 30 tys. zł odszkodowania.
"To nie my nagraliśmy prezesa"
Gazeta odpiera zarzuty, że to nie jej dziennikarze nagrali Kaczyńskiego, ale uczestnik rozmowy austriacki biznesmen Gerald Birgfellner. "Ujawnienie biznesowych negocjacji prowadzonych przez polityka nr 1 w Polsce było obowiązkiem dziennikarzy i leżało w interesie opinii publicznej" - przekonuje "GW".
I dodaje, że "nigdzie nie zarzucała korupcji i płatnej protekcji temu politykowi, a o domniemane oszustwo oskarża go członek jego rodziny - Birgfellner".
"Żądania wobec Agory rozmijają się również z przekazem informacyjnym PiS" - piszą autorzy artykułu. "Jeśli (taśmy Kaczyńskiego - red.) dowodzą uczciwości, to po co grozić sądem?" - zastanawiają się.
Przywołują w tym kontekście wypowiedzi m.in. premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas specjalnie zwołanej konferencji, oświadczył że Kaczyński, dzięki tym nagraniom dał się poznać jako "wzór tego, jak powinno się prowadzić w Polsce biznes".
"Patrzymy władzy na ręce"
"Gazeta Wyborcza" oświadczyła, że "nie ulegnie szantażom, szykuje kolejne publikacje i nie przestanie patrzeć władzy na ręce".
Sprawa dotyczy serii materiałów, które od ubiegłego wtorku publikuje "Gazeta Wyborcza". Pierwsza publikacja to stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.
Budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 mln euro (1,3 mld zł). W biurowcu miałyby się mieścić m.in. apartamenty, hotel i siedziba fundacji Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego.
Następnie "GW" napisała, że Kaczyński 20 razy spotykał się z Birgfellnerem w siedzibie PiS; w jednej z rozmów brał udział prezes Pekao SA Michał Krupiński.
W sobotę, 2 lutego, portal gazeta.pl opublikował oświadczenie, w którym przeprasza prezesa PiS za to, że "w jednym z artykułów napisał przez pomyłkę, że Jarosław Kaczyński jest podejrzany o popełnienie przestępstwa". Rzeczniczka partii, Beata Pazurek, oświadczyła, że w taka forma przeproszenia nie wypełnia wezwania przedsądowego, a "treść i forma dalece odbiega od warunków".
1/2”Przeprosiny" https://t.co/KPpsp4E4zt nie niwelują skutków wywołanych nieprawdziwymi publikacjami i twierdzeniami nt PJK. Ich treść i forma dalece odbiega od warunków wezwania przedsadowego.
— Beata Mazurek (@beatamk) 2 lutego 2019
"Prezes chce załatwić tak, by było uczciwie"
W środę gość programu "Graffiti" w Polsat News Paweł Szefernaker potwierdził, że sporządzono i złożono wezwania przedsądowe, "żeby za to, co było nieprawdziwe, przeprosić".
- Prezes Kaczyński mówi, że wszystko chce załatwić tak, by było uczciwie - powiedział Szefernaker. - Te taśmy same się bronią przez słowa, które się tam pojawią. Myślę, że prezes wypowie się w sprawie taśm, ale na razie nie są to żadne rewelacje.
Czytaj więcej