"Zmieniam ustawę weterynaryjną, w przyszłym tygodniu będzie projekt". Ardanowski o aferze z wołowiną
- Rozszerzamy działalność inspekcji weterynaryjnej, która będzie ponosiła odpowiedzialność. Pieniądze będą szły do inspekcji, a nie do lekarzy weterynarii, jak dotychczas - poinformował w programie "Polityka na Ostro" minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, mówiąc o zmianach, które wprowadza po aferze związanej z nielegalnym ubojem zwierząt.
Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk poinformował, że rzeźnia z powiatu Ostrów Mazowiecka, w której dokonywano nielegalnego uboju, została zamknięta. Przekazał również, że łącznie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę.
Ardanowski wyjaśnił, że trzeba stworzyć mechanizm dla rolników do uboju zwierząt z urazami. - Jest to normalne, nawet ok. 10 proc. krów ma problemy ze wstaniem po porodzie: uszkodzone miednice, odwapnienia, złamania kończyn. To wszystko musi się odbywać pod kontrolą weterynarza - podkreślał szef resortu rolnictwa.
Ardanowski: jestem wściekły
- Ten przypadek może zachwiać, już zapewne zachwiał, dobrym wizerunkiem polskiej żywności - mówił gość Agnieszki Gozdyry, dodając, że "jest wściekły".
- To może mieć duże skutki dla eksportu. Polska staje się jednym z największych eksporterów żywności na świecie, w ubiegłym roku to było prawie 30 miliardów euro, jest o co walczyć. A wołowina jest tym najbardziej rozwijającym się naszym produktem, z którym w najbliższych latach wiązaliśmy duże nadzieje - mówił minister rolnictwa.
Jak tłumaczył, wysłał "kontrolę do wszystkich zakładów ubojowych krów, nie potwierdza się, żeby to było zjawisko powtarzające się czy powszechne". - Wysyłam informacje do polskich ambasadorów, odpowiadam wszystkim ministrom, którzy tego oczekują. Jutro o 8 rano będę rozmawiać z ministrem rolnictwa Czech, ponieważ nie godzę się z stwierdzeniem: "nie można kupować polskiego mięsa, w domyśle polskiej żywności, bo ona jest szkodliwa" - mówił.
"To jest zasada przezorności. Nie, że to mięso było złe"
Pytany o aferę, wyjaśniał: - Ten zakład został zamknięty, skreślony z listy zakładów ubojowych, wycofano mięso. To jest zasada przezorności. Nie, że to mięso było złe, chore. Zniszczono je z tego zakładu i hurtowni, która to rozprowadza.
- Poinformowaliśmy bardzo dokładnie wszystkie kraje, wskazując dokładne adresy, gdzie to mięso trafiło. To są ilości takie: do Rumunii trafiło 34 kilogramy. Do Grecji 11 kg ogonów wołowych. Do Czech ok. 190 kg - mówił polityk PiS.
Czytaj więcej
Komentarze