Wrócili do Polski po 40 godzinach. Utknęli we Włoszech po zejściu lawiny i zamknięciu autostrady
- Tak długo żeśmy jeszcze nie jechali, ale było przyjemnie - powiedział jeden z Polaków, który wraz z grupą znajomych z wymarzonych ferii we włoskich Alpach wracał ponad czterdzieści godzin. Autokar utknął na autostradzie A22 po zejścia lawiny na przełęczy Brenner. W sobotę Polacy alarmowali, że są im przekazywane sprzeczne informacje, a wśród nich są dzieci, ludzie starsi i kobieta w ciąży.
Z włoskiego Andalo Polacy ruszali w śnieżycy, ale aż takiego drogowego horroru się nie spodziewali. W korku stanęli w piątek wieczorem.
- Pomyśleliśmy sobie dwie, trzy godziny - w nocy część z nas oczywiście spała spokojnie - rano ruszymy albo już będziemy jechać – mówi Daniel Rutkowski, organizator grupy.
Niestety do rana nic się nie zmieniło. Służby pojawiły się w sobotę około dziesiątej, ale rozładowanie gigantycznego korka nie było proste. - Wydaje się, że troszkę zawiodły służby włoskie. Czas reakcji był troszeczkę jednak za długi - stwierdził pan Andrzej uczestnik wycieczki.
W polskim autokarze były dzieci, a także kobieta w ciąży. Sytuacja stawał się coraz poważniejsza. - Pozwolili wyjść na autostradę i tam był śnieg, więc ulepiliśmy bałwana - mówi Miłosz Ślusarski.
Turyści narzekali, że dostawali sprzeczne informacje. - Nie było informacji kiedy ruszymy dalej - mówi jeden z turystów.
Panów Tadeusza i Grzegorza - również uczestników tego wyjazdu - reporter "Wydarzeń" spotykał w drodze do Wielkopolski, do domu mieli jeszcze półtorej godziny drogi.
- Dopiero po 17 godzinach uruchomiono, to znaczy rozmontowano barierę, gdzie musieliśmy zawrócić autokarem i wrócić ponownie, żeby dojechać inną drogą do Austrii - wyjaśnia Grzegorz Szcześniak.