W Sejmie o śledztwie ws. zabójstwa Adamowicza. "Stefan W. utożsamiał poczucie krzywdy z PO"
- Z opinii psychiatrów, którzy badali Stefana W. wynika, że popełniając wcześniejsze przestępstwa, za które odbył karę pozbawienia wolności, był on w pełni poczytalny; nie było potrzeby umieszczania go w zakładzie psychiatrycznym - mówił prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Przedstawiciele rządu udzielali w Sejmie informacji o śledztwie ws. zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Ziobro mówił m.in. o wcześniejszy pobytach Stefana W. w zakładach karnych po dokonanych przez niego napadach m.in. na bank i SKOK-i. Jak dodał, Stefan W. został za to skazany na 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Prokurator generalny wskazał, że istotne jest to, iż z opinii badających wówczas Stefana W. psychiatrów wynika, że popełniając te przestępstwa był on "w pełni poczytalny". - Nie miał on zniesionej ani w znacznym stopniu ograniczonej zdolności rozpoznawania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem - powiedział Ziobro.
Dodał, że biegli psychiatrzy nie wskazali potrzeby zastosowania w stosunku do Stefana W. środka zapobiegawczego w postaci pobytu w zakładzie psychiatrycznym.
Zakwalifikowany jako "stwarzający poważne zagrożenie społeczne"
Ziobro poinformował, że w zakładzie karnym w Gdańsku od 21 czerwca 2013 r. do 14 maja 2015 r. Stefan W. był zakwalifikowany jako wymagający osadzenia w celi lub oddziale aresztu śledczego, lub zakładu karnego typu zamkniętego. Zakwalifikowanie go, jako "stwarzającego poważne zagrożenie społeczne" było - jak dodał - weryfikowane, co najmniej raz na trzy miesiące przez komisje penitencjarne.
Szef MS odniósł się także do analizy zachowania skazanego od 20 września 2013 r. do 14 maja 2015 r. - Jego zachowanie zdaniem specjalistów z Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy dokonywali oceny całości jego akt i okresu pobytu, należy ocenić, jako umiarkowanie pozytywne - zaznaczył Ziobro.
"Układał poprawne relacje"
Poinformował też, że Stefan W. został jednokrotnie wyróżniony w terapii zajęciowej, dwa razy udzielono mu ulgi, a trzy razy ukarano dyscyplinarnie z uwagi na nieprzestrzeganie obowiązku utrzymania porządku. - W stosunku do przełożonych był regulaminowy, w grupie wychowawczej funkcjonował właściwie, układał poprawne relacje z współosadzonymi - relacjonował Ziobro.
Jak dodał, Stefanowi W. nie udzielono ani razu przepustek z zakładu karnego, ani nie udzielono mu zgody na warunkowe przedterminowe zwolnienie mimo trzykrotnie (w 2016, 2017 i w 2018 r.) podejmowanych starań z jego strony ze względu na sprzeciw dyrektora jednostki penitencjarnej.
"Nie przejawiał zachowań agresywnych"
- Osadzony nie podejmował przed osadzeniem ani w warunkach izolacji prób samobójczych, nie dokonywał samouszkodzeń, nie przejawiał też zachowań agresywnych lub autoagresywnych wobec osadzonych - powiedział o Stefanie W. Ziobro.
W związku z tym, jak mówił, wobec osadzonego nie stosowano środków przymusu bezpośredniego, a kontakt "zewnętrzny", w formie korespondencji i rozmów telefonicznych utrzymywał głównie z najbliższa rodziną.
- Osadzony nie posiadał sprecyzowanych zainteresowań, w zajęciach kulturalno-oświatowych i sportowych uczestniczył na zasadach ogólnych, rzadko również, niesystematycznie czytał prasę (...). Oglądał też dostępną w zakładzie karnym telewizję - powiedział Ziobro.
"Słyszał głosy"
Ziobro poinformował, że stan zdrowia sprawcy, Stefana W. zmienił się w maju 2015 roku podczas pobytu w areszcie śledczym w Gdańsku. - Zachowanie osadzonego zaczęło ulegać stopniowej zmianie i właśnie wtedy po raz pierwszy został przyjęty przez psychologa w dniu 8 maja 2015 roku. W jego wypowiedziach pojawiła się wielowątkowość, dygresyjność, dziwaczne treści - mówił szef MS. Tak wynikało - jak dodał - z relacji psychologa, który badał Stefana W.
Według ministra sprawiedliwości mężczyzna został następnie skierowany na konsultację psychiatryczną i od tego momentu zabójca prezydenta Adamowicza zostawał pod opieką lekarza psychiatry. - Był konsultowany kolejno w dniach: 13 maja, 10 czerwca, 8 lipca 2015 roku. Każdorazowo konsultacje przeprowadzali zewnętrzni specjaliści, lekarze psychiatrzy - podał Ziobro.
W wyniku zastosowanego leczenia - jak mówił szef MS - zachowanie Stefana W. ustabilizowało się, następnie w czasie przebywania w zakładzie karnym w Malborku w styczniu 2016 roku - znów uległo "wyraźnej zmianie". - Zaczął słyszeć głosy (...) Te głosy miały komentować jego zachowanie, wydawać mu polecenia. Miał wrażenie, że służby więzienne cofają czas, uważał, że jest świadkiem koronnym, aktorem itp - wyjaśnił Ziobro.
"Pozostawał w dobrym stanie psychicznym"
Z uwagi na wyraźne pogorszenie stanu psychicznego mężczyzna był czterokrotnie konsultowany przez lekarza psychiatrę (byli to również specjaliści spoza zakładu karnego). - Ponieważ nie udało się uzyskać poprawy stanu psychicznego przy zastosowaniu leczenia w warunkach ambulatoryjnych, został on skierowany do oddziału psychiatrii sądowej aresztu śledczego w Szczecinie, gdzie przebywał w okresie od 23 lutego do 13 kwietnia - relacjonował szef MS.
Podczas hospitalizacji u Stefana W. rozpoznano chorobę psychiczną, która wymagała zastosowania leczenia farmakologicznego i terapii. - Po uzyskaniu poprawy, w dobrym stanie psychicznym, został przekazany do leczenia ambulatoryjnego. Pozostawał w dobrym stanie psychicznym bez ostrych objawów psychotycznych, wielokrotnie konsultowany - mówił minister sprawiedliwości.
Jak dodał, diagnoza, która została wówczas wydana, brzmiała: remisja choroby. - Osadzony do chwili opuszczenia zakładu karnego w Gdańsku pozostawał w dobrym stanie psychicznym, w stanie remisji, pod stałą kontrolą lekarską i okresowo psychologiczną - powiedział Ziobro.
Ziobro podkreślał, że wielokrotnie proponowano Stefanowi W. leczenie "na poczet wzmocnienia remisji" i że pacjent każdorazowo kategorycznie odmawiał.
Mówił, że "jak wyjdzie, to zrobi napad z prawdziwą bronią"
Ziobro zwrócił też uwagę, że dyrektor więzienia był zobowiązany do poinformowania policji, że wyrok kończy osoba, której zasądzono karę powyżej trzech lat więzienia i że ten obowiązek wykonano oraz powiadomiono w sprawie komendę miejską policji w Gdańsku telefaksem.
- Następnie, w dniu 30 listopada, do zakładu karnego w Gdańsku wpłynął telefonogram z komisariatu policji (...) z prośbą o podjęcie wszelkich możliwych działań, będących w gestii zakładu karnego, mogących wpłynąć na plany i postawę skazanego, wychodzącego na wolność, z uwagi na ustalenia, z których wynika, że pan Stefan W. składa deklaracje słowne, w których oznajmia, że "niesłusznie dostał tak wysoki wyrok, bo to nie była prawdziwa broń, tylko atrapa i że jak wyjdzie z więzienia to dopiero zrobi napad z prawdziwą bronią, weźmie maczetę i pojedzie do Warszawy i tam zrobi napad, albo wykorzysta tę atrapę broni, którą ma w więzieniu do dyspozycji" - mówił minister sprawiedliwości.
Ziobro podkreślił, że w związku z tymi informacjami wychowawca oraz psycholog w ramach przysługujących im kompetencji przeprowadzili rozmowy ze skazanym. - Ponadto rozpytano współosadzonych w celi, przeprowadzono też rozmowy z osobami, które zajmowały się osadzonym, a o rezultatach poinformowano komisariat policji w Gdańsku - dodał.
"Deklarował niechęć wobec aparatu wymiaru sprawiedliwości"
Z ustaleń wychowawcy i psychologa wynikało - mówił Ziobro - że Stefan W. "nie wykazywał działań przestępczych, raczej rozgoryczenie co do skrzywdzenia wyrokiem; deklarował niechęć wobec aparatu wymiaru sprawiedliwości i utożsamiał poczucie krzywdy z ówczesnym obozem władzy, czyli Platformą Obywatelską".
- Nie jest możliwe w państwie praworządnym wobec jakiegokolwiek sprawcy, czy decyzją dyrektora Służby Więziennej, przedłużać czas odbycia kary - podkreślił Ziobro.
Dodał, że ustawa o tzw. bestiach, "która pozytywnie odgrywa rolę jeśli chodzi zapobieganie powrotu do przestępstwa najbardziej groźnych sprawców przestępstw" nie mogła być w tym wypadku zastosowana, bo zgodnie z art. 96 paragraf 1 Kodeksu karnego wykonawczego w systemie terapeutycznym odbywają kary skazani z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi.
Stefan W. - jak podkreślił Ziobro - został natomiast zdiagnozowany jako chory na zaburzenie typu psychotycznego, które "dyskwalifikowało go" z zastosowania przepisów ustawy o tzw. bestiach.
- Potrzeba skierowania do odbywania kary w systemie terapeutycznym powinna wynikać w szczególności z opinii psychiatrycznej - podkreślił Ziobro. Dodał, że w sprawie Stefana W. taki wniosek w opiniach psychiatrycznych "nie został sformułowany na żadnym etapie postępowania wykonawczego".
Prokurator generalny poinformował również, że Stefan W. był dwukrotnie poddawany lustracji przez sędziego, który badał sposób postępowania z osadzonym przez służbę więzienną. Jak zaznaczył za każdym razem ta ocena ze strony sądu była pozytywna dla służby więziennej.
Odwołując się do śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Ziobro stwierdził: "Stała się rzecz straszna. Zbrodnia jawnie popełniona przez groźnego przestępcę".
Prokurator generalny wyraził nadzieję, że "polskie państwo wyciągnie z tego dramatycznego, straszliwego wydarzenia właściwe wnioski".
"Zabrakło dobrej wymiany informacji"
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński wyjaśnił, że przedstawił działania policji bezpośrednio po zabójstwie prezydenta Gdańska i niektóre z działań podejmowanych przed tym zdarzeniem "nie bez powodu".
- Jestem ostatni, który chciałby unikać odpowiedzialności politycznej z racji faktu sprawowania nadzoru nad policją, ale nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że działania, które były podejmowane przez policjantów były działaniami z jednej strony profesjonalnymi, wynikającymi z obecnie obowiązujących przepisów, ale wydaje się też oczywistym, że zabrakło tutaj tego elementu dobrej wymiany informacji i dobrego kojarzenia faktów - ocenił minister.
Poinformował, że postępowania, które w tej chwili są prowadzone przez oficerów z Biura Kontroli Komendy Głównej Policji mają na celu "wyjaśnienie i udzielenie odpowiedzi, po pierwsze, czy nie nastąpił brak należytej staranności i należytego poprowadzenia sprawy, a po drugie, co należy uczynić, aby w przyszłości przy tego typu sytuacjach, takich zatorów komunikacyjnych albo takiego braku odpowiedniej korelacji pomiędzy poszczególnymi komisariatami nie zabrakło".
"Deklarował, że będzie osobą bezdomną"
- 30 listopada do komisariatu policyjnego nr 3 w Gdańsku zgłosiła się Jolanta W., która poinformowała naczelnika wydziału operacyjnego-rozpoznawczego o jej obawach związanych z przebywaniem jej syna, Stefana W. w zakładzie karnym w Gdańsku - powiedział w środę w Sejmie Brudziński. Przypomniał, że o szczegółach tych wątpliwości dot. zabójcy prezydenta Gdańska informował już wcześniej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
- 30 listopada sporządzono telegram do zakładu karnego w Gdańsku z prośbą o podjętych działaniach w związku z weryfikacją informacji, przekazanych przez matkę odbywającego karę i jej obawach - powiedział Brudziński. Podkreślił jednocześnie, że "przy tym punkcie chciałby się zatrzymać, bo opinią publicznie wiadomą jest, że ta informacja wpłynęła od matki, natomiast pojawił się taki zarzut w niektórych publikacjach, że policja nie poinformowała w tej notatce do zakładu karnego o tym, że to była informacja pozyskana od matki".
- Jest rzeczą oczywistą, że jest to problem źródła informacji, a po drugie, oczywiste jest, że żadna matka nie byłaby zainteresowana, żeby o tym informować, a w tym przypadku pani Jolanta W. zachowała się w sposób niezwykle odpowiedzialny - podkreślił szef MSWiA. Jak dodał, "tylko dlatego nie było tej informacji, wskazującej na źródło".
Joachim Brudziński podał również, że "4 grudnia do komisariatu policji w Gdańsku wpłynął telegram z zakładu karnego z informacją o podjętych działaniach", o których - podkreślił - szczegółowo informował już minister Ziobro. - Ja mogę tylko dodać, że Stefan W. nie podał, gdzie będzie mieszkał; deklarował, że opuści województwo pomorskie i będzie osobą bezdomną - podał szef MSWiA.
Z informacji podanych przez Brudzińskiego wynika, że "6 grudnia w komisariacie policji w Gdańsku opracowany został telegram, który miał zostać przesłany do policji miejskiej w Gdańsku, z prośbą o rozpowszechnienie treści w nim zawartych". W notatce chodziło o to, że Stefan W. napadał na banki z użyciem atrapy pistoletu, a po wyjściu miał zamiar dokonać podobnego przestępstwa. Notatka wskazywała, że "w przypadku zaistnienia podobnego modus operandi, Stefan W. miał być typowany jako ewentualny sprawca" - powiedział. Brudziński zaznaczył, że trwa kontrola dotycząca tego, co działo się z tą notatką oraz, czy rzeczywiście dotarła do komend na terenie całego kraju.
Agencja "Tajfun" zatrudniała osoby niepełnoletnie
- Ta śmierć, jestem o tym przekonany, wstrząsnęła nami wszystkimi - powiedział szef MSWiA. Podał, że dzięki intensywnej pracy policji, informacje o tym, że Stefan W. wbiegł na scenę z identyfikatorem przedstawiciela mediów, okazała się nieprawdziwa.
- Wszystko wskazuje na to, że niespodziewanie przeskoczył przez barierki w momencie szczególnym, w momencie finału, Światełka do Nieba, kiedy uwaga wszystkich, również, bo to trzeba powiedzieć otwarcie, nieprofesjonalnej ochrony, była skierowana zupełnie w inną stronę - powiedział Brudziński.
Szef MSWiA powiedział, że 21 stycznia rozpoczęła się procedura cofnięcia koncesji agencji ochrony "Tajfun". - W agencji stwierdzono szereg nieprawidłowości. Przedsiębiorca w rażący sposób naruszył warunki wykonywania działalności gospodarczej, m.in. nie weryfikował karalności pracowników ochrony oraz nie sprawdzał nadzoru nad wykonywaniem zadań przez pracowników - podał minister Brudziński.
Dodał, że w agencji zatrudniane były osoby, które nie były wpisane na listę kwalifikowanych pracowników ochrony oraz osoby, które nie ukończyły 18. roku życia. - Osoby niepełnoletnie również były uczestnikami zabezpieczenia tego finału WOŚP w Gdańsku - powiedział.
Brudziński przypomniał także, że już 14 stycznia ujawniono, że impreza, podczas której zaatakowano Pawła Adamowicza, nie była imprezą masową. - To jest ważna informacja (...) nie było reżimu bezpieczeństwa, który towarzyszy imprezom masowym - powiedział.
Policja zatrzymała 20 osób
- Do 25 stycznia od poniedziałku 14 stycznia policjanci z cyberprzestępczości ustalili 20 osób, które kierowały groźby karalne i nakłaniały do przemocy. Osoby te zostały doprowadzone do jednostek policji. Pięć z nich zostało aresztowanych - powiedział Brudziński.
Szef MSWiA powiedział, że w środę została tymczasowo aresztowana osoba, która groziła prezydent stolicy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Była prezydent stolicy zwróciła się w tej sprawie do ministra pisemnie 15 stycznia.
- Osoba dopuszczała się gróźb wobec pani prezydent. Została zatrzymana przez policję 27 stycznia, a dziś decyzją sądu została aresztowana na trzy miesiące. Niech to będzie przestrogą wobec tych wszystkich, którzy próbują tego typu sytuacje wykorzystywać do wyjątkowo niedopuszczalnych postaw i czynów - dodał.
Do 30 stycznia policjanci wszczęli 58 postępowań dotyczących czynów popełnionych z nienawiści oraz gróźb karalnych.
Odznaki honorowe dla ratujących Adamowicza
Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko podziękowała wszystkim pracownikom służby zdrowia, którzy udzielali pomocy i ratowali życie Adamowicza. Podkreśliła, że działania wszystkich służb ratunkowych przebiegały zgodnie z zachowaniem aktualnie obowiązujących procedur.
Poinformowała też, że minister zdrowia Łukasz Szumowski biorąc pod uwagę determinację z jaką pracownicy ochrony zdrowia walczyli o życie prezydenta Adamowicza podjął decyzję o przyznaniu odznak honorowych "Zasłużony dla Ochrony Zdrowia w Polsce" dla tych pracowników, którzy brali udział w akcji.
"Opinie o Trójmieście, jako »polskiej Sycylii« nie są fantasmagorią"
Podczas debaty po informacji rządu poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski podkreślił, że jego ruch "domaga się decyzji od Prokuratora Generalnego, aby postępowanie toczące się w tej chwili w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku dla bezpieczeństwa tego postępowania, jak również, aby uniknąć zarzutów stronniczości prokuratorów gdańskich przenieść do innej prokuratury w Polsce".
Jak dodał, "opinie niektórych publicystów mówiących o Trójmieście, jako »polskiej Sycylii« nie są zmyślone, nie są fantasmagorią".
- Takie są fakty. Jeśli chodzi o poziom korupcji i nieprawidłowości w organach państwa znajdujących się w Trójmieście, to trudno je porównać do innych miejsc w Polsce - zaznaczył.
Zdaniem Rzymkowskiego wątek związany z rozbudowanym trójmiejskim podziemiem przestępczym powinien być bardzo gruntownie zbadany.
Poseł Kukiz'15 zaznaczył też, że "należy z pełną determinacją, stanowczością wymagać od służb państwa wyjaśnienia wszelkich okoliczności zabójstwa prezydenta Gdańska.
Jak dodał, trzeba też odpowiedzieć na pytania dotyczące motywacji i ewentualnego udziału osób trzecich, "które podżegały lub pomagały" w zabójstwie prezydenta Adamowicza.
"Mord polityczny"
Agnieszka Pomaska z PO-KO stwierdziła, że "13 stycznia 2019 roku podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy doszło do mordu politycznego na prezydencie miasta Gdańska Pawle Adamowiczu. Nie było po 1989 roku takiego tragicznego zdarzenia".
Dodała, że wszelkie okoliczności tego zdarzenia wymagają "bezwzględnego wyjaśnienia przez wszystkie służby". Podała jednak w wątpliwość, czy służby będące pod nadzorem ministrów: sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry oraz spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego są w stanie to zrobić.
Pomaska zapowiedziała, że "w imieniu wszystkich Polaków, którzy wierzą, że walka z nienawiścią w Polsce jest możliwa" złoży na ręce Ziobry "listę 30. umorzonych postępowań w sprawie przestępstw z nienawiści". Zwróciła się z pytaniem do szefa MS, m.in. co zrobiono gdy Młodzież Wszechpolska wystawiła "polityczne akty zgonu" dla kilkunastu prezydentów miast, w tym Pawła Adamowicza. - Nic nie zrobiliście - oceniła, kierując swe słowa do Ziobry.
Wezwała premiera Mateusza Morawieckiego, by przestał "ograniczać działania do zabiegów PR-owych". - Oczekujemy przede wszystkim transparentności w tej sprawie - dodała posłanka.
"Powinna nastąpić dymisja"
W podobnym tonie wypowiedział się lider partii Teraz! Ryszard Petru. - To był mord polityczny i za taki mord w każdym kraju powinna nastąpić dymisja - stwierdził Petru.
- Pytanie, kto z państwa czuje się odpowiedzialny za to, co się stało, które służby najbardziej zawiodły - czy (wice)minister (Patryk) Jaki odpowiedzialny za więziennictwo, czy minister (Zbigniew) Ziobro odpowiedzialny za wymiar sprawiedliwości, czy minister (Joachim) Brudziński odpowiedzialny za policję? - pytał lider Teraz!.
"Nie możemy używać tej sytuacji jako maczugi"
Po wypowiedziach posłów, Ziobro odpowiadał w Sejmie na pytania zadane w dyskusji.
- Jeżeli mówicie o walce z mową nienawiści, to ja się podpisuję dwoma rękoma, ale w takim razie musimy się spotkać i podjąć taką uczciwą rozmowę, nie manipulację, która ustali, jakie kryteria stosować, aby były one równe wobec wszystkich - mówił Ziobro.
- Warto porozmawiać, ale nie może być tak, że tworzy się fałszywy obraz rzeczy, fałszywą symetrię - udaje się, że są sami święci i ci, którzy odpowiadają za mowę nienawiści - dodał.
Ziobro stwierdził, że prokuratura nie może zastępować zasad kultury debaty parlamentarnej i zajmować się wypowiedziami każdego z posłów czy osób manifestujących. - Musimy pomyśleć, jak zmienić te standardy, ale szczerze, a nie używać tej sytuacji jako maczugi - powiedział minister sprawiedliwości.
Ziobro poinformował, że dokonał również kwerendy spraw dotyczących mowy nienawiści w warszawskiej prokuraturze. - Na 400 spraw, 300 dotyczy spraw, w których pokrzywdzonymi są politycy PiS, a 100, w których pokrzywdzeni są politycy PO - mówił minister sprawiedliwości.
Może zostać skazany na dożywocie
3 stycznia wieczorem 27-letni Stefan W. podczas finału WOŚP w Gdańsku wtargnął na scenę i zaatakował nożem prezydenta Adamowicza. Na nagraniu zdarzenia widać, jak napastnik przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa. "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" - krzyczał ze sceny, zanim został obezwładniony - wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie.
Jeszcze w nocy ugodzony kilkukrotnie nożem Adamowicz przeszedł pięciogodzinną operację. W poniedziałek, 14 stycznia, prezydent Adamowicz zmarł. Sekcja zwłok wykazała na jego ciele m.in. trzy głębokie rany - jedną zadaną w okolicy serca i dwie w brzuch.
Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. Gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-latka.
Stefan W. był wcześniej leczony psychiatrycznie
Stefan W. był wcześniej karany za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. W tej sprawie zatrzymano go w czerwcu 2013 r., a rok później sąd orzekł wobec niego karę 5 lat i 6 miesięcy więzienia. 8 grudniu ub.r. Stefan W. zakończył odbywanie kary.
Przed kilkoma dniami Wawryniuk informowała, że po zatrzymaniu w 2013 r. Stefan W. przeszedł badanie psychiatryczne, nie wykazało ono zaburzeń natury psychicznej. Wyjaśniała, że z zebranej przez prokuraturę dokumentacji medycznej wynika, iż w czasie pobytu w więzieniu, w 2016 r., u Stefana W. wystąpiło "zaburzenie psychiczne" (media informowały, że chodzi o schizofrenię).
Służba Więzienna informowała, że "podczas odbywania kary Stefan W. był konsultowany przez lekarzy psychiatrów ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie". "Do chwili zakończenia wykonywania kary nie było sygnałów z ich strony co do skierowania skazanego do odbywania kary w systemie terapeutycznym, tzn. nie rozpoznali u niego zaburzeń kwalifikujących się do zastosowania tego nadzwyczajnego trybu" - wyjaśniała SW dodając, że "mężczyzna nie był uzależniony od alkoholu, środków odurzających czy psychotropowych".
Czytaj więcej
Komentarze