"Piłem dwa łyki wody na godzinę". Uratowany górnik o niemal dobie spędzonej pod ziemią
- Piłem dwa łyki wody na godzinę. Tak samo z jedzeniem, bo jeszcze miałem bułkę. Zjadłem ją sobie wieczorem i dzisiaj rano - powiedział Polsat News górnik z kopalni Rudna w Polkowicach, który po wstrząsie w kopalni spędził niemal dobę pod ziemią. Mężczyzna został uratowany w środę. Trafił do szpitala na obserwację.
W czasie wstrząsu 49-letni górnik przebywał 700 metrów pod ziemią. Ratownicy dotarli do niego w środę, po 18 godzinach od rozpoczęcia akcji poszukiwawczej. Przez cały czas trwania akcji był w kabinie maszyny operatorskiej.
Wspominając wstrząs mężczyzna powiedział, że przypominało to "wybuch granatu albo bomby". - Chwilę później przez dobre 20 minut nic nie było widać. Sam kurz - wyjaśnił.
"Nie miałem chwili zwątpienia"
- Chciałem samemu wyjść, ale było tak zasypane, że nie szło przejść w ogóle - powiedział. Mężczyzna przyznał, że przez cały czas był pewien, że ratownicy w końcu go odszukają.
- Włączyłem światła w maszynie i mrugałem, żeby wiedzieli, że jestem cały. (...) Żeby żonie powiedzieli, że wszystko jest w porządku - dodał.
- Nie miałem chwili zwątpienia. O godz. 23 usłyszałem kopiąca maszynę, nie wiedziałem dokładnie gdzie, ale słyszałem, że kopie, to wiedziałem, że pewnie dokopują się do mnie - opowiadał.
- Wołałem do nich (ratowników - red.), ale tak samo jak ja ich, tak oni mnie nie słyszeli - wyjaśnił.
"Myślałem o żonie"
Zasypany górnik powiedział, że miał ze sobą litr wody i bułkę. - Piłem dwa łyki wody na godzinę. Tak samo z jedzeniem, bo jeszcze miałem bułkę. Zjadłem ją sobie wieczorem i dzisiaj rano - relacjonował. Dodał, że miał ze sobą zegarek, więc kontrolował czas.
Górnik będąc na dole myślał o żonie i kolegach, którzy z nim pracowali. - Myślałem o żonie. Pomyślałem, że będzie się "pieklić". Tym bardziej, że mogłem iść na emeryturę, a nie poszedłem. Myślałem też o kolegach, bo wiedziałem, że ich też musiało zasypać - powiedział.
Po zdarzeniu, które go spotkało przyznał, że mimo 29-letniego stażu w pracy pod ziemią, "chyba da sobie spokój z pracą na dole". - Nie przeraża mnie myśl, że musiałbym niedługo znowu zjechać pod ziemię. Ale jak znam swoją żonę, to nic z tego nie będzie - dodał.
Mężczyzna przekazał, że w czasie wstrząsu nie został ranny i chciałby jak najszybciej wyjść ze szpitala.
Czytaj więcej