Wezwał pogotowie do nieprzytomnego ojca. Lekarz nazwał go pieniaczem i zgłosił na policję

Polska

- To była zwykła przykra zemsta - powiedział Władysław Janta, który w czerwcu zeszłego roku wezwał pogotowie do chorego na anemię ojca. 98-latek na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność. Lekarz, który przybył na miejsce zgłosił na policję bezzasadne wezwanie karetki. Chory został ostatecznie zabrany do szpitala. Zmarł trzy dni później. Sprawa trafiła do sądu, który uniewinnił pana Władysława.

Pan Władysław - mieszkaniec Strzelec Opolskich - wezwał 21 czerwca pomoc do chorego na anemię ojca, który stracił przytomność. - Byłem w niesamowitym stresie, wiedziałem, że ojciec potrzebuje natychmiastowej pomocy - powiedział "Wydarzeniom" Władysław Janta.

 

Lekarz: ojciec może poczekać 

 

Gdy karetka przyjechała na miejsce, doszło do awantury pomiędzy lekarzem pogotowia, a panem Władysławem. Okazało się, że w przeszłości Janta napisał skargę na żonę lekarza, także lekarkę, która miała odmówić przyjazdu na wizytę domową.

 

Podczas awantury lekarz nazwał pana Władysława "wściekłym pieniaczem" i stwierdził, że ojciec mężczyzny jest w stanie na tyle dobrym, że może poczekać na wizytę domową.

 

Jeszcze tego samego dnia lekarz napisał na policję wniosek o ukaranie mężczyzny mandatem "za wprowadzenie w błąd dyspozytora medycznego" i nieuzasadniony wyjazd zespołu ratownictwa medycznego.

 

Ostatecznie ojciec pana Władysława został zabrany do szpitala przez karetkę. 98-letni chory zmarł trzy dni później.

 

"Najbliższy nie jest w stanie powstrzymać się od emocji"

 

Sprawa nieuzasadnionego wezwania karetki trafiła do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich.

 

Lekarz tłumaczył przed sądem, że podczas interwencji pogotowia "stan pacjenta wskazywał, że powinien być on w szpitalu", ale nie "powinien być przewieziony przez taksówkę zamówioną przez Pana Jantę zwaną Specjalistycznym Zespołem Ratownictwa Medycznego". Jak wskazywał, była to jedyna karetka w powiecie i uznał, że wezwanie karetki przez pana Władysława stanowiło zagrożenie dla innych mieszkańców potrzebujących pomocy.

 

Sędzia Artur Sobczak uznał pana Władysława za niewinnego. Zaznaczył, że przez wcześniejszy konflikt strony "nie dogadały się".

 

- Najbliższy, widząc starszą, umierającą osobę, nie jest w stanie powstrzymać się od emocji i kierować się zimnym, racjonalnym myśleniem. Powiedzieć: "wstrzymajmy się, rozważmy wszystkie możliwe okoliczności" - powiedział w czwartek sędzia Sobczak.

 

W rozmowie telefonicznej lekarz, który zawiadomił policję powiedział "Wydarzeniom", że z punktu widzenia moralnego "nie ma sobie nic do zarzucenia".

bas/hlk/ Polsat News, nto.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie