Rolnicy z Agrounii zapowiadają kolejne protesty. Mają przyjechać też do Warszawy
W poniedziałek rano rolnicy zrzeszeni w Agrounii mają rozpocząć protesty w kilku miejscach w kraju. Mają pojawić na drogach krajowych i przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie - dowiedział się reporter Polsat News Adam Malik. Szczegóły i inne miejsca protestu nie są jeszcze znane. W grudniu rolnicy Agrounii zablokowali odcinek A2, w styczniu - drogi krajowe w woj. łódzkim i wielkopolskim.
Powodem protestów rolników z Agrounii są niskie - według producentów - ceny skupu trzody chlewnej i wysokie ryzyko przeniesienia wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF) na kolejne regiony kraju.
"Nie traktują nas poważnie"
W poniedziałek przedstawiciele Agrounii rozmawiali z ministrem rolnictwa Janem Krzysztofem Ardanowskim. Rozmowa miała dotyczyć m.in. dodatkowych wymagań weterynaryjnych, które będą musiały być wypełnione przed transportem do Polski świń, pochodzących z litewskiej strefy czerwonej wyznaczonej w związku z występowaniem ASF. oraz audytu pracy krajowej weterynarii.
Przewodniczący stowarzyszenia Michał Kołodziejczak stwierdził później, że szef resortu "nie przygotował się merytorycznie do planowanego od wielu dni spotkania z rolnikami, a sami rolnicy nie są traktowani poważnie".
- Czujemy się oszukani. Audyt na temat pracy weterynarii przygotowuje sama weterynaria, to jest patologia, coś nie do pomyślenia. Brak dymisji głównego lekarza weterynarii to kpina. Nie będziemy tego akceptować - mówił Kołodziejczak.
Zapytany o ewentualne kolejne protesty zapowiedział, że w ciągu kilkudziesięciu godzin zostaną podjęte decyzje w tej sprawie.
"Organizować się w spółdzielnie"
W czwartek minister Ardanowski udzielił portalowi money.pl wywiadu, w którym m.in. ocenił, że szefowi Agrounii "nie chodzi o żadne sprawy rolnicze".
"Michał Kołodziejczak chce być uważany za twarz protestujących rolników i media mu w tym mocno pomagają. Nie mam żadnych złudzeń i pan Kołodziejczak nie pozostawia żadnych wątpliwości, że jemu o żadne sprawy rolnicze nie chodzi" - powiedział szef resortu rolnictwa.
Jak powiedział, przedstawił pakiet propozycji, "które mają wzmocnić rolnictwo i sprawić, że nie tylko duże gospodarstwa przetrwają, ale też jakaś ilość tych mniejszych, ale nie dlatego, że będą miały tylko pompowanie pieniędzy społecznych, socjalnych, krajowych czy unijnych".
- Ta grupa gospodarstw musi funkcjonować na rynku, produkować i sprzedawać. Dlatego wprowadziliśmy najlepsze w Europie przepisy dotyczące sprzedaży bezpośredniej - mówił Ardanowski w programie "Money. To się liczy".
Minister podkreslił, że przed polskimi rolnikami stoi wyzwanie, które "polega na przekroczeniu bariery psychologicznej, jeśli chodzi o organizowanie się w spółdzielnie".
Ardanowski spotkał się z producentami żywności
Również w czwartek szef resortu rolnictwa spotkał się w Grabicy w woj. łódzkim ) z producentami żywności. Ardanowski mówiąc o ASF podkreślił m.in., że przestrzeganie podstawowych zasad bioasekuracji przez duże gospodarstwa - najbardziej narażone na zarażenie chorobą - przynosi efekty.
- Te gospodarstwa są już zabezpieczone, chronią się, nie dopuszczają do przemieszczenia się wirusa. W tej chwili zaczyna to wyglądać już nie najgorzej; od ponad sześciu miesięcy nie ma żadnych przypadków choroby w gospodarstwach. Ale jest ogromna ilość padłych dzików, w styczniu znaleziono ich już w lasach ok. 150 sztuk - tłumaczył minister. Jak dodał, sama bioasekuracja nie jest jednak wystarczającą ochroną.
- Dlatego druga noga walki z afrykańskim pomorem, czyli odstrzał dzików w strefach zapowietrzenia i w pasie ochronnym na zachód od tych stref, żeby zwierzęta nie przenosiły choroby dalej, jest absolutnie niezbędne. I ja tej sprawy nie odpuszczę. Dlatego zażądałem od ministra środowiska skutecznego przeprowadzenia odstrzału dzików - zaznaczył Ardanowski.
"Odstrzał nie jest zbrodniczym, barbarzyńskim zachowaniem wobec zwierząt"
Jak mówił, odstrzał nie jest "zbrodniczym, barbarzyńskim zachowaniem wobec zwierząt, tylko naturalną, racjonalną, logiczną odpowiedzią na zagrożenie, jakie się pojawiło". - Problem jest w tej chwili zasadniczy; my jesteśmy na wojnie z afrykańskim pomorem świń, choroby, która pustoszy wiele krajów europejskich - zapewnił.
Poinformował, że mniejsi hodowcy świń chcący przestawić się na np. na inną produkcję zwierzęcą mogą skorzystać z dotacji przeznaczonej na ten cel. Szef resortu rolnictwa podkreślił jednocześnie, że najbardziej zależy mu na utrzymaniu dużej produkcji trzody chlewnej w Polsce.
Ardanowski przyznał, że zamierza wywiązać się ze zobowiązań, które złożył przed reprezentantami rolników podczas spotkania w ministerstwie. Wskazał m.in., że wystąpił do ministra finansów o wprowadzeniu stawki 23-proc. podatku VAT na tucz nakładczy. Chodzi o usługi świadczone przez rolników na rzecz koncernów (rolnik dostaje do tuczu prosięta i pasze), co w opinii szefa resortu jest "czymś co niszczy polskiego rolnictwo i polską hodowlę świń".
Wstrzymanie importu może wiązać się z zakazem eksportu polskich produktów
Mówiąc o międzynarodowym handlu mięsem zwracał uwagę, że wstrzymanie importu może wiązać się z jednoczesnym wprowadzeniem zakazu eksportu polskich produktów żywnościowych.
- Polska w całej produkcji żywności jest krajem nadwyżkowym i musimy eksportować. Musimy wyeksportować od 40 proc. mleka i jego przetworów, 50 proc. drobiu, ogromne ilości owoców, warzyw. Kiedy wchodziliśmy do UE eksportowaliśmy za 4,5 mld euro, w zeszłym roku wyeksportowaliśmy produktów za blisko 30 mld euro. Dlatego musimy brać pod uwagę, czy nasze działania nie spowodują natychmiastowej reakcji na eksport z Polski - tłumaczył.
- Jeżeli wprowadzamy niezgodne z przepisami ograniczenie, następnego dnia spotyka to polską żywność wywożoną za granicę. Per saldo trzeba się zastanowić, co się opłaca - dodał Ardanowski.
Spotkanie zorganizowane przez "Solidarność" RI pow. piotrkowskiego pod hasłem "Co dalej z polskich rolnictwem?..." trwało wiele godzin. Oprócz dużego grona rolników, uczestniczyli w nim samorządowcy, parlamentarzyści, przedstawiciele Inspekcji Weterynaryjnej, regionalnych oddziałów ARiMR, myśliwi. Pod miejscem rozmów z ministrem rolnicy ustawili swoje ciągniki m.in. z hasłami "Własność banku".
Blokady
Agrounia jest ogólnopolskim stowarzyszeniem rolników. Organizuje m.in. spotkania informacyjne ws. aktualnych problemów rolników z danego rejonu.
11 stycznia rolnicy zrzeszeni w Agrounii blokowali drogi w Łódzkiem i Wielkopolsce. Ich blokady były częścią ogólnopolskiej akcji protestacyjnej rolników, którzy chcieli w ten sposób zwrócić uwagę m.in. na niskie ceny płodów rolnych i żywca oraz brak ochrony krajowego rynku żywności.
[ZOBACZ TEŻ] Lider protestu rolników: minister nie wiedział, że do Polski przyjeżdżają świnie z czerwonej strefy:
Czytaj więcej