Prokuratura: we krwi Stefana W. nie stwierdzono środków psychoaktywnych
Badanie krwi Stefana W. wykazało, że w momencie, gdy zaatakował nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, napastnik nie był pod wpływem środków psychoaktywnych - poinformowała w czwartek rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.
W ramach badań toksykologicznych krwi pobranej od Stefana W. tuż po jego zatrzymaniu 13 stycznia, specjaliści sprawdzali ją na ewentualną obecność środków odurzających oraz innych substancji mających działanie psychoaktywne, w tym na przykład leków.
Wawryniuk poinformowała w czwartek, że badania nie wykazały takich substancji we krwi Stefana W. Przypomniała, że uzyskana już wcześniej przez prokuraturę ekspertyza nie wykazała też obecności alkoholu we krwi mężczyzny.
Rzecznik nie była w stanie powiedzieć, czy Stefan W. opuszczając 8 grudnia ub.r. więzienie (odsiadywał w nim karę za napady na banki) miał zaordynowane jakieś leki (w czasie pobytu w więzieniu u mężczyzny stwierdzono zaburzenia psychiczne).
Wawryniuk przypomniała, że prokuratura zabezpieczyła dokumentację medyczną związaną z diagnozowaniem i leczeniem 27-latka, dokumentacja ta została przekazana biegłym, którzy - na wniosek prokuratury, mają przeprowadzić jednorazowe badanie psychiatryczne Stefana W.
Rzecznik poinformowała, że nie wyznaczono jeszcze terminu przeprowadzenia badania psychiatrycznego.
"Miał antydemokratyczne poglądy i planował opuścić »siedlisko Platformy«"
Portal tvn24.pl dotarł do dokumentu, który dyrekcja więzienia w Gdańsku przesłała policji dzień przed wyjściem na wolność Stefana W., zabójcy Pawła Adamowicza. Wynika z niego, że W. miał antydemokratyczne poglądy i planował opuścić "siedlisko Platformy", jak określał województwo pomorskie.
Wychowawca zakładu karnego Gdańsk-Przeróbka dwukrotnie rozmawiał ze Stefanem W. przed jego wyjściem na wolność - wynika z notatki, którą publikuje w środę portal tvn24.pl. Spotkania odbyły się na siedem i pięć dni przed opuszczeniem zakładu - 1 i 3 grudnia 2018. Dyrektor sporządził ze spotkań notatkę. 7 grudnia - jak pisze tvn24.pl - dyrektor przesłał dokument do komisariatu przy ulicy Białej w Gdańsku, a "dzień później W. opuścił mury zakładu karnego".
"Podczas pierwszej rozmowy 1 grudnia wychowawca dyżurny pytał Stefana W. o jego plany na przyszłość, a także oferował pomoc w znalezieniu noclegu" - czytamy.
"»Nie wie co będzie robił«, mówi coś o »wakacjach«" - napisano w notatce. "Skazanego poinformowano, że administracja zakładu może pomóc mu w uzyskaniu miejsca w noclegowni dla osób bezdomnych, ale ten odmówił, twierdząc, że »sobie poradzi«. Dodano, że W. wypowiedział się negatywnie o funkcjonariuszach aresztu śledczego w Gdańsku i policji" - pisze portal.
Jak zaznaczono w publikacji portalu w notatce (z 7 grudnia) dyrektor zakładu w Gdańsku napisał: "Skazany wezwany na rozmowę stwierdził, że wyjeżdża z województwa pomorskiego, bo tutaj rządzi »Platforma«. Po opuszczeniu zakładu karnego zamierza udać się na lotnisko, a gdyby nie udało mu się kupić biletu na samolot, to uda się na dworzec PKP i wyjedzie do innego województwa, gdzie rządzi PiS, bo jest zwolennikiem PiS-u, cyt. słowa skazanego »chciałbym, by Jarosław Kaczyński został dyktatorem«. Zamierza być bezdomnym, mieszkać po ośrodkach dla bezdomnych i jeździć pociągami po kraju. Do województwa pomorskiego nie będzie przyjeżdżać, bo to »siedlisko Platformy«" - cytuje tvn24.
W notatce, której treść publikuje tvn24.pl, czytamy ponadto, że "w depozycie tut. ZK nie posiada atrapy broni", a "w dniu 03.12.2018 r. został również poddany konsultacji psychologicznej" oraz "przeprowadzono rozmowę psychokorekcyjną ukierunkowaną na wzbudzenie krytycyzmu odnośnie swojego zachowania jak i popełnionego przestępstwa".
"Skazany przekazał część informacji dot. poglądów na przyszłość"
Dziennikarze portalu zwrócili się o komentarz do służb. Dziennikarze tvn24.pl dowiedzieli się, że w zakładzie karnym Służba Więzienna przeprowadziła wywiad z osadzonym na prośbę policji, a "podczas ww. wywiadu skazany przekazał część informacji dotyczących swoich poglądów na przyszłość".
Z kolei gdańska policja odesłała autorów publikacji do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. "Ze względu na toczące się śledztwo nie udzielamy dodatkowych informacji" - napisano w piśmie sygnowanym przez podkomisarza Michała Sienkiewicza z Zespołu Prasowego KWP w Gdańsku. "Wiemy, że informacje ze Służby Więziennej nie trafiły do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której zadaniem jest monitorowanie ekstremizmów" - podkreśla portal. "Nie otrzymaliśmy takiej informacji" - przekazał portalowi rzecznik ministra koordynatora Stanisław Żaryn.
Rzeczniczka prasowa Dyrektora Generalnego Służby Więziennej Elżbieta Krakowska zapewniła w poniedziałek, że SW dochowała wszelkich procedur związanych ze zwolnieniem Stefana W. z więzienia, a przed jego zwolnieniem nie posiadano informacji o obawach związanych z zachowaniem syna sformułowanych przez jego matkę.
Wydział prasowy MSWiA poinformował z kolei w poniedziałek, że "minister Joachim Brudziński niezależnie od publikacji, które pojawiły się w mediach, na pierwszej odprawie po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza polecił gen. insp. Jarosławowi Szymczykowi, Komendantowi Głównemu Policji, przeprowadzenie szczegółowej kontroli działań gdańskiej Policji". "Kontrola cały czas trwa" - zaznaczono.
"Wiedział jak zabijać"
Natomiast z ustaleń "Interwencji", która dotarła do osób z otoczenia Stefana W. wynika, że już wcześniej zapowiadał "wykończenie wszystkich, którzy zamknęli go w więzieniu". Z rozmów wyłania się szokujący obraz: zabójca prezydenta Gdańska lubił i stosował przemoc do tego stopnia, że z jego usług korzystał światek przestępczy, zażywał narkotyki, nienawidził władzy i miał dwie osobowości.
Kim jest Stefan W. i dlaczego zdecydował zabić? Jak udało się dowiedzieć reporterowi "Interwencji", 27-latek wychowywał się w rodzinie wielodzietnej, ukończył szkołę podstawową, nigdy nie pracował. 12 lat temu tragicznie zmarł jego ojciec, a wychowaniem dzieci zajęła się matka. Osoby z jego otoczenia twierdzą, że już jako nastolatek bywał agresywny.
- Stefana poznałem, jak miał może 14-15 lat. Odkąd pamiętam, brał narkotyki. Dostarczałem mu kokainę, amfetaminę oraz sterydy. W zasadzie całe życie żył z rozbojów, napadów, kradzieży, oszustw. Jeżeli matka nie chciała mu dać pieniędzy, potrafił jej krzywdę zrobić, uderzyć - opowiada Paweł, diler narkotykowy.
Jego zdaniem nie był to pierwszy raz, kiedy Stefan W. użył noża. - Tylko do tej pory jeszcze nikogo nie zabił. Wiedział, że nóż z piłką dwustronną po wbiciu trzeba przekręcić i wyciągnąć, żeby uszkodzić narządy. Wiedział, jak zabijać. Kiedyś powiedział, że chciałby poczuć, jak to jest kogoś zabić. Jeżeli coś trzeba było załatwić siłą, to się zawsze wysyłało Stefana. Dlatego, że było wiadomo, że pójdzie i zrobi to z przyjemnością. Wiedział jak bić, żeby zrobić krzywdę, żeby bardziej bolało. Jednej z pobitych osób na końcu wyłamał jeszcze trzy palce. Gdy padło pytanie: po co?, odpowiedział, że dla zabawy - dodał diler.
"Twierdzi, że próbowano go otruć za pomocą jaj tasiemca"
Stefan W., zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza twierdzi, że w więzieniu próbowano go otruć za pomocą podrzucanych mu wielokrotnie jaj tasiemca - poinformował portal wpolityce.pl.
Jak dowiedział się portal, śledztwo prowadzone w sprawie mordercy prezydenta Adamowicza potwierdza, że jest on osobą wykazująca klasyczne objawy choroby psychicznej.
Prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku informowała, że po zatrzymaniu w 2013 r. Stefan W. przeszedł badanie psychiatryczne, nie wykazało ono zaburzeń natury psychicznej. Z zebranej przez prokuraturę dokumentacji medycznej wynika, iż w czasie pobytu w więzieniu, w 2016 r., u Stefana W. wystąpiło "zaburzenie psychiczne" (media informowały, że chodzi o schizofrenię).
W komunikacie wydanym w środę Służba Więzienna informowała, że "podczas odbywania kary Stefan W. był konsultowany przez lekarzy psychiatrów ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie".
"Do chwili zakończenia wykonywania kary nie było sygnałów z ich strony co do skierowania skazanego do odbywania kary w systemie terapeutycznym, tzn. nie rozpoznali u niego zaburzeń kwalifikujących się do zastosowania tego nadzwyczajnego trybu" - wyjaśniała SW dodając, że "mężczyzna nie był uzależniony od alkoholu, środków odurzających czy psychotropowych".
Zabójstwo Adamowicza
13 stycznia wieczorem 27-letni Stefan W. podczas finału WOŚP w Gdańsku wtargnął na scenę i zaatakował nożem prezydenta Adamowicza. Na nagraniu zdarzenia widać, jak napastnik przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go nożem.
Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa. "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" - krzyczał ze sceny, zanim obezwładnili go ochroniarze - wynika z filmów, na których zarejestrowano zdarzenie.
Jeszcze w nocy ugodzony kilkukrotnie nożem Adamowicz przeszedł pięciogodzinną operację. W poniedziałek prezydent Adamowicz zmarł. Sekcja zwłok wykazała na jego ciele m.in. trzy głębokie rany - jedną zadaną w okolicy serca i dwie w brzuch.
Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do jego popełnienia. Gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-latka.
Stefan W. był karany za napady z brodnią
Stefan W. był wcześniej karany za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. W tej sprawie zatrzymano go w czerwcu 2013 r., a rok później sąd orzekł wobec niego karę 5 lat i 6 miesięcy więzienia. 8 grudniu ub.r. Stefan W. zakończył odbywanie kary.
Przed kilkoma dniami Wawryniuk informowała, że po zatrzymaniu w 2013 r. Stefan W. przeszedł badanie psychiatryczne, nie wykazało ono zaburzeń natury psychicznej. Wyjaśniała, że z zebranej przez prokuraturę dokumentacji medycznej wynika, iż w czasie pobytu w więzieniu, w 2016 r., u Stefana W. wystąpiło "zaburzenie psychiczne" (media informowały, że chodzi o schizofrenię).
Służba Więzienna informowała, że "podczas odbywania kary Stefan W. był konsultowany przez lekarzy psychiatrów ponad 20 razy oraz leczony w Oddziale Psychiatrii Sądowej w Szczecinie".
- Do chwili zakończenia wykonywania kary nie było sygnałów z ich strony co do skierowania skazanego do odbywania kary w systemie terapeutycznym, tzn. nie rozpoznali u niego zaburzeń kwalifikujących się do zastosowania tego nadzwyczajnego trybu - wyjaśniała SW dodając, że "mężczyzna nie był uzależniony od alkoholu, środków odurzających czy psychotropowych".
Czytaj więcej