Antyrządowe protesty w Wenezueli. Zginęło 13 osób
13 osób zginęło w Wenezueli w ostatnich dwóch dniach protestów na ulicach Caracas i innych miast tego kraju - poinformowała AFP, powołując się na pozarządową organizację Wenezuelskie Obserwatorium Konfliktów Społecznych (OVCS), opozycyjną wobec prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro. Rośnie napięcie związane z ogłoszeniem przez USA, iż nie uznają one Nicolasa Maduro za prezydenta Wenezueli.
W Caracas demonstracje przeciwko Maduro rozpoczęły się już kika dni temu, natomiast w środę protesty rozprzestrzeniły się na cały kraj i tysiące ludzi wyszło na ulice w wielu miastach Wenezueli. Według OVCS większość ofiar śmiertelnych zginęła od kul wystrzelonych z broni palnej.
W środę tymczasowym prezydentem Wenezueli obwołał się przewodniczący opozycyjnego parlamentu Juan Guaido. Otrzymał on poparcie Stanów Zjednoczonych i 10 krajów Grupy Lima - Argentyny, Brazylii, Kanady, Chile, Kolumbii, Kostaryki, Gwatemali, Hondurasu, Paragwaju i Peru.
Ogłoszenie się przez lidera opozycji Wenezueli Juana Guaido tymczasowym prezydentem to "zamach stanu" - oświadczyła w czwartek wenezuelska armia. Minister obrony tego kraju Vladimir Padrino Lopez zakomunikował, że Nicolas Maduro jest "prawowitym prezydentem".
Padrino powiedział, że Stany Zjednoczone i rządy innych państw prowadzą wojnę gospodarczą z Wenezuelą, państwem OPEC z największymi rezerwami ropy naftowej na świecie.
Szef resortu obrony oświadczył, że mroczne interesy działają poza konstytucją Wenezueli, ośmielając opozycję do działania - podaje agencja Associated Press. Minister dodał, że jego żołnierze byliby niegodni munduru, gdyby nie bronili konstytucji.
W środę na ulice wielu wenezuelskich miast wyszły setki tysięcy demonstrantów, żądając ustąpienia socjalistycznego prezydenta Maduro i jego rządu. Przewodniczący kontrolowanego przez opozycję parlamentu Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli.
Chwilę później fakt ten uznały Stany Zjednoczone, Kanada, kilka państw Ameryki Łacińskiej - Argentyna, Brazylia, Chile, Kolumbia, Kostaryka, Gwatemala, Honduras, Paragwaj i Peru - oraz Organizacja Państw Amerykańskich (OPA).
"Nie mówimy o interwencji wojskowej"
Prezydent Kolumbii Ivan Duque wezwał prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro do rezygnacji ze stanowiska. Duque wygłosił swój apel w Davos, gdzie uczestniczy w Światowym Forum Ekonomicznym. Jego zdaniem Maduro powinien "usunąć się w cień i pozwolić narodowi Wenezueli być wolnym". Jednocześnie oświadczył, że Kolumbia udziela wsparcia liderowi opozycji Juanowi Guaido, który ogłosił się tymczasowym prezydentem.
Duque wykluczył jednak możliwość zbrojnej interwencji w Wenezueli. - Nie mówimy o interwencji wojskowej, mówimy o konsensusie dyplomatycznym, a także o poparciu Wenezuelczyków - oświadczył kolumbijski prezydent.
"Pazury imperializmu znów próbują zadać śmiertelny cios demokracji"
Z kolei Kuba i Boliwia wspierają prezydenta Maduro. Prezydent Boliwii Evo Morales napisał na Twitterze: "Wyrażamy naszą solidarność z Wenezuelczykami i Nicolasem Maduro w tych decydujących godzinach, kiedy pazury imperializmu znów próbują zadać śmiertelny cios demokracji i samostanowieniu narodów Ameryki Południowej. Nie będziemy ponownie podwórkiem USA."
"Silne wsparcie" dla Maduro wyraził rząd kubański "Wyrażamy solidarność z prezydentem Nicolasem Maduro w obliczu imperialistycznych prób zdyskredytowania i zdestabilizowania rewolucji boliwariańskiej" - napisał na Twitterze prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel. Wcześniej minister spraw zagranicznych tego kraju Bruno Rodriguez nazwał "próbą zamachu stanu" obwołanie się przez Juana Guaido tymczasowym prezydentem Wenezueli.
Konflikt z USA
Opozycja oskarża prezydenta Maduro o doprowadzenie bogatego w surowce kraju do ruiny gospodarczej. 96 proc. swych przychodów Wenezuela czerpie ze sprzedaży ropy naftowej. Spadek cen surowców energetycznych w ostatnich latach znacznie pogłębił wenezuelski kryzys.
Nicolas Maduro zerwał stosunki dyplomatyczne z USA po tym, gdy prezydent USA Donald Trump uznał lidera opozycji w tym kraju Juana Guaido za tymczasowego prezydenta. Amerykański personel dyplomatyczny dostał 72 godziny na opuszczenie kraju.
"Stany Zjednoczone nie uznają reżimu Maduro. Dlatego Stany Zjednoczone nie uważają, że były prezydent Nicolas Maduro ma prawo do zerwania stosunków dyplomatycznych z USA lub uważać naszych dyplomatów za persona non grata" - zakomunikował Departament Stanu.
"USA podtrzymują swoje stosunki dyplomatyczne z Wenezuelą i będą kontynuować relacje z rządem tymczasowego prezydenta Juana Guaido, który stwierdził, że nasz korpus dyplomatyczny może pozostać w tym kraju" - dodano w komunikacie Departamentu Stanu.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo wezwał w czwartek rządy państw latynoamerykańskich do uznania Juana Guaido za tymczasowego prezydenta Wenezueli. Nazwał rząd Nicolasa Maduro bezprawnym i "niedemokratycznym do szpiku kości".
Szef amerykańskiej dyplomacji dodał, że społeczność międzynarodowa zbyt długo pozostawała bierna w sprawie sytuację w Wenezueli. Podkreślił, że nadszedł czas na przywrócenie demokracji w tym państwie.
Tymczasem ambasador RPA przy ONZ przekazał, że Pompeo zwrócił się o zorganizowanie zamkniętych konsultacji w sobotę w Radzie Bezpieczeństwie ONZ na temat sytuacji politycznej w Wenezueli.
"Te głosy nie mogą być ignorowane"
Unia Europejska późnym wieczorem wezwała do wysłuchania "głosu" mieszkańców Wenezueli oraz przeprowadzenia "wolnych i wiarygodnych" wyborów w tym kraju.
Oświadczenie opublikowała szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.
"23 stycznia mieszkańcy Wenezueli masowo zaapelowali o demokrację i możliwość swobodnego decydowania o własnym losie. Te głosy nie mogą być ignorowane. UE zdecydowanie wzywa do rozpoczęcia natychmiastowego procesu politycznego, prowadzącego do wolnych i wiarygodnych wyborów, zgodnie z porządkiem konstytucyjnym. UE w pełni popiera Zgromadzenie Narodowe jako demokratycznie wybraną instytucję, której uprawnienia należy przywrócić i szanować" - napisała Mogherini w oświadczeniu.
Podkreśliła, że "prawa obywatelskie, wolność i bezpieczeństwo wszystkich członków Zgromadzenia Narodowego, w tym jego przewodniczącego, Juana Guaido, muszą być przestrzegane i w pełni respektowane".
"Przemoc i nadmierne użycie siły przez siły bezpieczeństwa są całkowicie niedopuszczalne i na pewno nie rozwiążą kryzysu. Wenezuelczycy mają prawo pokojowo demonstrować, swobodnie wybierać przywódców i decydować o swojej przyszłości. Unia Europejska i jej państwa członkowskie są gotowe wspierać przywracanie demokracji i rządów prawa w Wenezueli poprzez wiarygodny pokojowy proces polityczny zgodny z konstytucją Wenezueli" - wskazała szefowa unijnej dyplomacji.
"Po nieuznanym wyborze Nicolasa Maduro w maju 2018 roku, Europa popiera przywrócenie demokracji. Podziwiam odwagę setek tysięcy Wenezuelczyków, którzy maszerują ku wolności" - napisał prezydent Francji Emmanuel Macron na Twitterze po hiszpańsku i po francusku.
Maja Kocijanczicz uchyliła się od wyraźnego uznania przywódcy
- Jest to oświadczenie, które zostało zatwierdzone przez wszystkie kraje członkowskie, a więc przedstawia stanowisko Unii Europejskiej" - podkreśliła Maja Kocijanczicz, rzeczniczka KE, uczestnicząca wraz z nim w konferencji prasowej.
- W oświadczeniu wyraziliśmy się bardzo jasno, że wspieramy Zgromadzenie Narodowe (parlament) Wenezueli jako instytucję, która została wybrana demokratycznie" - wskazała rzeczniczka, przytaczając dwukrotnie fragment tego oświadczenia.
Wielokrotnie pytana przez dziennikarzy, dlaczego UE "wspiera", a nie uznała, tak jak Stany Zjednoczone, Guaido za prezydenta, rzeczniczka powiedziała: "Naszym celem jest skupienie się na wydarzeniach w Wenezueli (...), udzielamy poparcia Zgromadzeniu Narodowemu, chcielibyśmy procesu politycznego, który powinien doprowadzić w przyszłości do wiarygodnych wyborów".
UE wzywa do wolnych wyborów
Spytana po raz kolejny, kogo w tym momencie uznaje Unia Europejska: prezydenta Nicolasa Maduro czy lidera opozycji i tymczasowego prezydenta Juana Guaido, Kocijanczicz powiedziała: "Oświadczenie odzwierciedla stanowisko Unii Europejskiej na daną chwilę (...), oczywiście kontakty i dyskusje (między państwami) będą kontynuowane. Zwróciłam uwagę na dwa elementy z tego oświadczenia (...), które jeszcze raz wymienię: UE zdecydowanie wzywa do rozpoczęcia natychmiastowego procesu politycznego, prowadzącego do wolnych i wiarygodnych wyborów, zgodnie z porządkiem konstytucyjnym. UE w pełni popiera Zgromadzenie Narodowe jako demokratycznie wybraną instytucję".
"Masowe wezwanie o demokrację"
Spytana po raz kolejny rzeczniczka KE, co właściwie stało się 23 stycznia w Wenezueli, czy był to zamach stanu, rzeczniczka KE odparła: "(...) Wiem, że chcielibyście Państwo usłyszeć więcej, ale po prostu (wczoraj doszło) do masowego wezwania (przez mieszkańców Wenezueli) o demokrację i możliwość swobodnego decydowania o własnym losie. Wiedzieliśmy to, śledząc wydarzenia".
- Powtórzyliśmy nasze wsparcie dla Zgromadzenia (Narodowego), jasno określiliśmy, jaka przyszłość według nas będzie (dobra) dla Wenezueli (...) - dodała.
Wskazała, że na wydarzenia w Wenezueli UE zareagowała "w sposób zjednoczony" i "bardzo szybko", "bardzo szybko popierając demokratyczne siły w tym kraju".
Pytana następnie, czy były kraje, które chciały uznania Juana Guaido jako tymczasowego prezydenta, czy były kraje, które chciały iść dalej w oświadczeniu, rzeczniczka KE odparła: "Oświadczenie, a raczej deklaracja z zeszłej nocy została jednomyślnie zatwierdzona przez państwa członkowskie. Trzeba na to patrzeć jak na sygnał jedności UE (...). Dla mnie jest to kluczowe".
Wielka Brytania: Maduro nie jest prawowitym przywódcą
Brytyjski minister spraw zagranicznych Jeremy Hunt ocenił w czwartek, że prezydent Wenezueli Nicholas Maduro "nie jest prawowitym przywódcą" kraju. Zadeklarował, że "W. Brytania wierzy, iż Juan Guaido jest odpowiednią osobą, aby prowadzić kraj naprzód".
W oświadczeniu przekazanym mediom przed spotkaniami z amerykańskim wiceprezydentem Mikiem Pence'em i sekretarzem stanu Mikiem Pompeo Hunt powiedział, że brytyjski rząd jest "wyjątkowo zaniepokojony sytuacją w Wenezueli" i wskazano na "niewyobrażalne szkody, jakie wenezuelskiemu narodowi wyrządził ten reżim".
Przypomniał, że ubiegłoroczne wybory prezydenckie były "głęboko wadliwe", wskazując na liczne naruszenia, np. dorzucanie kart do urn wyborczych, nieprawidłowości przy liczeniu głosów i blokowanie udziału opozycji.
- Wielka Brytania wierzy, że Juan Guaido jest odpowiednią osobą, aby prowadzić Wenezuelę naprzód; wspieramy Stany Zjednoczone, Kanadę, Brazylię i Argentynę, aby tak się stało - podkreślił szef brytyjskiego MSZ.
- Każdy, kto w Wielkiej Brytanii uważa, że Wenezuela jest przykładem do naśladowania i że powinniśmy przyjmować rozwiązania wspierane przez zdyskredytowany reżim, powinien spojrzeć na ekran telewizora i zastanowić się jeszcze raz - dodał Hunt, czyniąc aluzję do lidera opozycyjnej Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna, który wielokrotnie chwalił politykę Maduro. - Ten reżim wyrządził niewyobrażalne szkody swojemu narodowi - ocenił.
Ze swej strony rzecznik laburzystów, odnosząc się do rozwoju wydarzeń w Wenezueli, podkreślił, że Partia Pracy sprzeciwia się "jakiejkolwiek zewnętrznej ingerencji, czy to ze strony Stanów Zjednoczonych, czy kogokolwiek innego".
- Przyszłość Wenezueli jest kwestią do rozwiązania przez Wenezuelczyków. Potrzebujemy pokojowego dialogu i wynegocjowania porozumienia, które pozwoli na przezwyciężenie tego kryzysu - zaznaczył.
Rosja krytykuje Zachód
"Na przykładzie Wenezueli dobrze widać, jaki realny stosunek ma postępowa wspólnota Zachodu do prawa międzynarodowego, suwerenności i nieingerowania w sprawy wewnętrzne państw, w trybie ręcznym zmieniając tam władzę" - napisała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa na Facebooku w nocy ze środy na czwartek.
Był to pierwszy oficjalny komentarz MSZ w Moskwie do kryzysu politycznego w Wenezueli. W czwartek po południu prezydent Rosji Władimir Putin w rozmowie telefonicznej z wenezuelskim prezydentem Nicolasem Maduro wyraził poparcie dla "legalnych władz" tego kraju. Putin oświadczył, że wspiera pokojowe rozwiązanie wewnętrznego kryzysu w Wenezueli.
Prezydent Rosji ocenił, że konflikt w Wenezueli jest "sprowokowany z zewnątrz". Dodał, że ta "ingerencja" poważnie narusza normy prawa międzynarodowego. Wcześniej w czwartek Kreml i rosyjski MSZ ogłosiły, że Rosja uznaje Nicolasa Maduro za prawowitego prezydenta Wenezueli, a jego rząd za legalny. Rosja ostrzegła także "kraje trzecie" przed ewentualną ingerencją z zewnątrz
Rosja w ostatnich latach pożyczyła Wenezueli ponad 10 mld USD; połowę z tej sumy Caracas otrzymało od koncernu Rosnieft, a pozostałą kwotę stanowił kredyt na zakup rosyjskiego uzbrojenia - przypomniał dziennik "Wiedomosti". Według ocen agencji Reutera od 2006 roku rząd Rosji i Rosnieft udzieliły Wenezueli kredytów w wysokości co najmniej 17 mld USD. Państwowy wenezuelski koncern naftowy PDVSA spłacał je stopniowo w formie dostaw ropy naftowej.
Dotychczasowy prezydent Wenezueli Nicolas Maduro ostatnio odwiedził Moskwę w grudniu 2018 roku i spotkał się z prezydentem Władimirem Putinem. Po tej wizycie ogłosił, że podpisał z Rosją umowy inwestycyjne na ponad 6 mld dolarów. Rosja podczas tej wizyty wyrażała zainteresowanie dalszym korzystaniem przez jej lotnictwo wojskowe i okręty wojenne z wenezuelskich lotnisk i portów.
Czytaj więcej