"Wizerunkowo ta sprawa jest dla nas niełatwa". Cymański o nieobecności prezesa na minucie ciszy
- Bardzo znacząca była ta nieobecność Jarosława Kaczyńskiego na minucie ciszy za prezydenta Adamowicza, bo to, że akurat w tej sprawie prezes Kaczyński się spóźnił, to nie był przypadek - powiedział w Polsat News Marcin Kierwiński (PO). - Wizerunkowo ta sprawa jest dla nas niełatwa. Ja uważam, i mam nadzieję, że było to spóźnienie - odpowiedział Tadeusz Cymański (klub PiS).
Politycy byli pytani przez prowadzącego program "Wydarzenia i Opinie" Bogdana Rymanowskiego o nadchodzącą kampanię wyborczą po tragedii w Gdańsku.
Marcin Kierwiński stwierdził, żer "dobrze by było gdyby była szansa na obniżenie temperatury sporu politycznego i łagodniejszy język".
- Ale mówiąc szczerze te pierwsze dni po tej strasznej tragedii raczej nie wróżą tego. Ja tutaj mówię może nawet nie tyle o politykach, co o niektórych mediach, związanych z niektórymi politykami, które robią wszystko, aby temperaturę sporu nadal nakręcać - dodał polityk Platformy.
"Różni politycy, różnie się zachowywali"
Pytany jak ocenia zachowania polityków PiS przyznał, że "bardzo różnie, bo też różni są to politycy". - Bardzo znacząca była ta nieobecność Jarosława Kaczyńskiego na minucie ciszy za prezydenta Adamowicza, bo to, że akurat w tej sprawie prezes Kaczyński się spóźnił, to nie był przypadek - powiedział.
- Patrzę na to z perspektywy doświadczeń ostatnich miesięcy. Nigdy pan marszałek Kuchciński nie rozpoczyna Sejmu, jeżeli wie, że prezes Kaczyński będzie. Ale nie wiem co było powodem tej nieobecności. Wiem jedno, że różni politycy, różnie się zachowywali i co do różnych polityków, różne konsekwencje powinny być wyciągnięte.
Przypomniał zachowanie posłanki PiS Krystyny Pawłowicz, "która w dniu tej strasznej tragedii na pewno nie zachowała się tak, jak zachować się powinna i konsekwencje ją za to nie spotkały - wyjaśnił Kierwński.
Tadeusz Cymański przyznał, że sprawa nieobecności Jarosława Kaczyńskiego na sejmowej minuty ciszy za prezydenta Adamowicza jest dla PiS "wizerunkowo niełatwa". - Ja uważam, i mam nadziej, że było to spóźnienie - dodał.
Jego zdaniem niewłaściwe jest wyciąganie tej sprawy przez polityków. - Gdyby sprawa dotyczyła lidera PO, Grzegorza Schetyny, ugryzłby się w język i bym nie powiedział, że on celowo coś zrobił, bo takie są sugestie - powiedział.
"Nie będziemy uczestniczyć w seansach nienawiści"
W dalszej części rozmowy politycy dyskutowali o mowie nienawiści.
Kierwiński zasugerował, że "za realnymi wezwaniami do odnowy języka politycznego, musza iść też realne czyny". Według niego "obóz rządzący ma teraz więcej obowiązków i więcej możliwości, aby język debaty po prostu zmienić".
- Nie może być zgody na to, żeby działy się takie rzeczy, jakie dzieją się w mediach publicznych. Na to obóz polityczny PiS powinien reagować - dodał. Potwierdził również, że politycy PO nie będą chodzić do Telewizji Publicznej.
- Nie będziemy uczestniczyć w seansach nienawiści - zapowiedział Kierwński. W odpowiedzi Tadeusz Cymański stwierdził, że rządzący mają świadomość, ze "jest bardzo wiele krytycznych ocen".
- Ja bym apelował o odpowiedzialność. Bo nawet kiedy krytykujemy, stać nas na to, mamy na tyle kunsztu i doświadczenia, żeby jednak dobierać słowa. Cały czas uczymy się odpowiedzialności za słowa - powiedział polityk PiS. - Mówmy o dobrych przykładach, a nie o tym co mogłoby nas podzielić - zaapelował Cymański.
"Każdy ma w tym swój udział"
Według Kierwińskiego rzeczy naganne powinny być jednak piętnowane.
- To co się w ostatnich dniach wydarzyło w Telewizji Publicznej jest naganne i nie wolno nad tym przechodzić do porządku dziennego. W imię poprawy języka debaty publicznej właśnie należy o tym mówić i obóz rządzący powinien wziąć tę krytykę do serca, bo bierzecie odpowiedzialność za to - stwierdził.
W odpowiedzi poseł Cymański przyznał, że materiał "Wiadomości", o którym mówił Kierwiński, był "bardzo niefortunny, rzeczywiście stronniczy", ale jak zauważył został on "powszechnie skrytykowany".
Na koniec politycy odnieśli się do słów wdowy po Pawle Adamowiczu, która wprost powiedziała, że jej męża zabiła mowa nienawiści oraz to w jaki sposób Adamowicz był pokazywany w mediach. Dodała, że robiła to obecna władza, która "ma instrumenty do niszczenia ludzi".
Takie przedstawianie sprawy nie spodobało się Cymańskiemu, który zaznaczył jednocześnie, ze przyjmuje je ze smutkiem, ale i z pokorą.
- Ja przyjmuje to ze smutkiem. Podkreślam, że to mówi wdowa, która została dotknięta straszliwą tragedią. Byłbym ostatnim, który ośmieliłby się to przyjmować inaczej niż z pokorą. Natomiast uważam, że tak twardy, bezwzględny sąd, że ktoś jest winny za śmierć, to jest bardzo ciężkie oskarżenie - skomentował.
- Każdy ma w tym swój udział. Bo za nieszczęścia jesteśmy wszyscy odpowiedzialni - dodał Cymański.
"Publiczne przypisywanie komuś win, to nie jest dobry kierunek"
Według Kierwińskiego słowa Magdaleny Adamowicz, są "mocne, ale bardzo prawdziwe", ale "ma ona prawo do tych ocen", bo osobiście "odczuwała to, co się działo wokół pana prezydenta".
- Pawła Adamowicza rzeczywiście zabiła nienawiść. Nienawiść, która sączy się w polskim życiu publicznym. Obowiązkiem polityków jest eliminowanie tej nienawiści - powiedział.
- Jeżeli spojrzymy na to jak przedstawiano Pawła Adamowicza w ostatnich miesiącach w mediach publicznych, to był wydany wyrok i zlecenie na to aby Pawła Adamowicza przedstawiać w bardzo złym świetle. (...) Za to ktoś powinien wziąć odpowiedzialność - uważa Kierwiński.
Z kolei Cymański stwierdził, że "atmosfera obecna w Polsce od lat, negatywnie wpływa na postawę ludzi zdrowych i niezdrowych psychicznie to jest fakt".
- Ale teraz publiczne przypisywanie komuś win, nakręcanie tej spirali, to nie jest dobry kierunek - dodał.
- Nie wykorzystujmy tej tragedii - zaapelował Cymański. Każdy musi wziąć swoją cząstkę, nawet jeżeli sam w tym nie uczestniczył, musimy to poczuć. Tego wymaga sytuacja - dodał.
Czytaj więcej
Komentarze