26 lat temu zmarła ikona kina Audrey Hepburn. "Przez całe życie nosiła w sobie wojnę"
26 lat temu - 20 stycznia 1993 roku - zmarła Audrey Hepburn, ikona kina, stylu, będąca do dziś inspiracją dla projektantów mody i gwiazd, ambasadorka UNICEF-u. - Moja mama nie żyła jak gwiazda. Lubiła gotować i potrafiła sprawić, że wszyscy czuli się, jak w domu - opowiadał syn Audrey Hepburn, Luca Dotti.
Audrey Hepburn (właśc. Audrey Kathleen van Heemstra Ruston) urodziła się 4 maja 1929 r. w Brukseli. Po latach opowiadała: "Trzy tygodnie później zmarłam na koklusz i narodziłam się ponownie, dzięki modlitwom i klapsom mojej matki". Ojcem Audrey był Anglik - Anthony Joseph Victor Ruston (nazwisko jednego z przodków - Hepburn zostanie dodane do nazwiska Audrey 6 kwietnia 1939 r.), a matką Holenderka Ella van Heemstra.
- Zawsze uważałem ją raczej za holenderską damę, choć jej ojczysty język pozostawał dla mnie tajemnicą, czymś bardzo dla niej osobistym, co należało do odległego świata i czasu - napisał Dotti w książce "Audrey w domu. Wspomnienia o mojej mamie".
Podczas "zimy głodu" 1944/1945 niemieccy okupanci głodzili ponad cztery miliony ludzi w Holandii w odwecie za pomoc udzieloną aliantom. Audrey wspominała: Jedliśmy pokrzywy, wszyscy też próbowali gotować trawę - jako dodatek do tulipanów - ale ja tego nie znosiłam.
"Lęk pojawiał się w najmniej spodziewanym momencie"
Przeżyła wojnę, jednak to doświadczenie wywarło wpływ na jej całe późniejsze życie. - Mama przez całe życie nosiła wojnę w sobie. Lęk pojawiał się rzadko, ale kiedy już przychodził, to zwykle w najmniej spodziewanym momencie - opowiadał jej syn.
- W małych rzeczach, związanych np. z jedzeniem, mogłabyś dostrzec w niej małą dziewczynkę, która doświadczyła wojny i wiele wspomnień z tym związanych było w jej życiu stale obecnych. To był postępujący proces. Mama nie wyszła zwycięsko z wojny 5 maja 1945 r., to zajęło jej o wiele więcej czasu - mówił w wywiadzie dla syn aktorki.
Podkreślał, że jego matka czuła specjalną więź z Anne Frank - żydowską dziewczyną, autorką przełożonego później na 30 języków dziennika, który zaczęła prowadzić mając 13 lat. Po dwóch latach ukrywania się wraz z rodziną w kryjówce w Amsterdamie, trafiła do obozu koncentracyjnego, po pobycie w którym zmarła.
- Obydwie urodziły się w 1929 r., nie znały się, dzieliła je spora odległość, ale moja mama powiedziała jedno piękne zdanie: "Różniło nas to, że ja mogłam wychodzić, a ona nie". Sens przetrwania zawsze sprowadza się do faktu, że wszyscy powinniśmy mieć na nie szansę. Wspomnienie wojny, doświadczenie śmierci, deportacja Żydów spowodowały u mojej mamy koszmary, które miała przez całe życie. Ona nie czytała o tych rzeczach, ale była ich świadkiem - dodał syn Hepburn.
Niska i wątła
W ostatnich miesiącach II wojny światowej w Holandii zmarło z głodu 22 tysiące osób. Audrey w chwili wyzwolenia miała 16 lat, niecałe metr pięćdziesiąt wzrostu, ważyła 40 kg. Cierpiała na astmę, żółtaczkę i inne choroby spowodowane niedożywieniem.
Przez to, że Audrey była chuda, co jakiś czas zarzucano jej, że cierpi na anoreksję. Do spekulacji tych odniósł się jej syn, który powiedział, że w jednym z artykułów jakiś dziennikarz pisał, że Audrey Hepburn cierpiała na zaburzenie odżywienia, ale według niego to zaburzenie nazywało się II wojna światowa.
- My obecnie przejmujemy się jakością naszego jedzenia, martwimy się o dietę, o zdrowe odżywianie. Moja mama natomiast pochodziła z pokolenia, które miało inny problem: jeść albo nie jeść. To była ich główna troska, uważali, że jeśli masz coś do jedzenia, to jest to piękny dzień. Nie powiedziałbym, że mama stosowała jakąś specjalną dietę. Nie tyła od makaronu - mogła zjeść dwa dania z klusek i nie miała z tym żadnego problemu - podkreślił.
Pod koniec 1945 r. Audrey przeniosła się z matką do Amsterdamu (jej rodzice rozwiedli się w 1938 r.). W 1948 r. zadebiutowała w filmie "Dutch in Seven Lessons" ("Holenderski w 7 lekcjach", w reż. Charlesa Huguenota van der Linden), wcielając się w stewardesę linii KLM. W tym samym roku Audrey przeniosła się z matką do Londynu, gdzie zdobyła stypendium na naukę u legendy brytyjskiego baletu Marie Rambert. Podobno przybyły z matką do miasta, mając zaledwie 100 funtów w kieszeni. Matka Audrey podejmowała się różnych prac, ona zaś dorabiała jako modelka.
W 1951 r. na planie filmu "Monte Carlo Baby" (reż. Jean Boyer), w którym grała młodą aktorkę, przypadkiem spotkała francuską pisarkę Colette, która dostrzegła w Audrey kandydatkę do odtwórczyni głównej postaci w sztuce opartej na jej powieści "Gigi", która miała być grana na Broadwayu. Aktorka zagrała w tej sztuce.
Rok później, latem 1952 r., zrealizowano "Rzymskie wakacje" w których Audrey wciela się w rolę młodej księżniczki Anny, która spotyka w Rzymie amerykańskiego dziennikarza Joe Bradleya (Gregory Peck). Anna, mając przed sobą kolejny dzień wypełniony obowiązkami narzucanymi przez protokół dyplomatyczny, postanawia uciec na jakiś czas swoim opiekunom. Jej przewodnikiem po Wiecznym Mieście zostaje Joe, który z początku nie wie, z kim ma do czynienia, ale z czasem rozpoznaję Annę i pragnie wykorzystać tę okazję dla własnych celów.
"Mama nigdy nie prosiła się o to, żeby być gwiazdą filmową"
Jej syn opowiadał anegdotę z planu tego filmu. Mówił, że podczas kręcenia "Rzymskich wakacji" głównym projektantem dla Paramount była Edith Head. W swoich notach do kostiumów miała uwagi, że musi poprawić sukienkę, żeby zatuszować mankamenty Audrey Hepburn, "ponieważ czegoś jest za dużo, a czegoś za mało".
- Wiadomo, że taka krytyka wpływa na człowieka. Mama nigdy nie prosiła się o to, żeby być gwiazdą filmową, stała się nią. Ale w tym samym momencie słyszała - jesteś gwiazdą, ale nie jesteś piękną kobietą, musisz poprawić pewne rzeczy. Przezwyciężyła to na przestrzeni lat, ale jej głównym oparciem była ciężka praca - powiedział syn aktorki.
Dodał, że kiedy pracowała jako aktorka myślała: "pewnego dnia ktoś przyjdzie i zauważy swój błąd, i odeśle mnie do domu", wtedy - jak mówił - na jej korzyść przemawiałaby jeszcze praca.
Kiedy "Rzymskie wakacje" weszły do kin w 1953 r., Audrey stała się gwiazdą. - Kiedy żyła, na pewno nie czuła się ikoną, to były inne czasy. Ikoną możesz się stać po śmierci, albo jeżeli tragicznie umrzesz tak jak James Dean albo Marilyn Monroe. Życie mojej mamy było dostępne dla innych, wszyscy wiedzieli, gdzie mieszka. Nie miała samochodu, wszędzie chodziła na piechotę. Znała wszystkich na ulicach i witała się z innymi - zaznaczył w rozmowie z PAP Dotti.
W 1953 r. Audrey zagrała również w innym filmie - "Sabrinie" Billy'ego Wildera wraz z Humphreyem Bogartem i Williamem Holdenem. Film przyniósł jej nominację do Oscara (1955) oraz nagrodę BAFTA dla najlepszej aktorki.
Oscar i rola w "Śniadaniu u Tiffany'ego"
25 maja 1954 r. Audrey zdobyła Oscara za "Rzymskie wakacje", trzy dni później nagrodę Tony dla najlepszej aktorki teatralnej za sztukę "Ondine", w której wystąpiła u boku Mela Ferrera. Taki sukces przed nią osiągnęła tylko jedna aktorka - Helen Hayes. W tym samym roku wyszła za Ferrera za mąż (rozwiedli się w 1967 r.), mieli syna Seana.
Największą sławę przyniosła jej rola Holly Golightly w "Śniadaniu u Tiffany'ego" (1961) w reżyserii Blake'a Edwardsa na podstawie noweli Trumana Capote. W 1964 r. wystąpiła w musicalu kostiumowym "My fair Lady" George'a Cukora. Dotti podkreśla jednak, że jego mama nie żyła jak gwiazda. "Gwiazdy dla wszystkich z nas są kimś innym i wyjątkowym - skandale, drogie samochody, dramaty. To do niej nie pasowało" - przekonywał.
Audrey zdecydowała się zakończyć karierę aktorską po występie w filmie "Doczekać zmroku" (1967 r.), choć nadal zdarzało jej się przyjąć niewielkie role - ostatnią w 1989 r. w obrazie "Na zawsze".
W kolejnych latach poświęciła się rodzinie i prowadzeniu domu. W 1969 r. poślubiła włoskiego psychiatrę Andreę Dottiego, małżonkowie zamieszkali w Rzymie.
- Ci, którzy ją znali, podkreślali, że nasz dom, nasz ogród, nasz stół, nawet nasze przepisy komponowały się z osobowością mojej mamy. Ta jej normalność była dla wielu niespodzianką, ponieważ ona potrafiła sprawić, że ludzie czuli się, jak w domu, czuli się mile widziani i zrelaksowani - podkreślał Dotti, urodzony w 1970 r. Małżeństwo jego rodziców zakończyło się w 1982 r. Jednak Hepburn nadal mieszkała w Rzymie, aby Luca utrzymywał bliski kontakt z ojcem. Stąd jeździła do Szwajcarii, gdzie mieszkał jej nowy partner Robert Wolders. Aktorka przeniosła się do posiadłości La Paisible w Szwajcarii dopiero w 1986 r.
Pod koniec lat 80. Audrey zaangażowała się w działalność charytatywną i została ambasadorem dobrej woli UNICEF-u. - Mama doszła do wniosku, że jako osoba publiczna może wykorzystać swój wizerunek i popularność, by pomagać. W innych wypadkach ona nie wykorzystywała swojej popularności. Pamiętam taką sytuacją, kiedy ludzie na lotnisku podchodzili do niej i mówili: "Pani Hepburn, podwieziemy panią samochodem", na co ona odpowiadała: "Nie, dziękuję. To będzie przydatne, jak będę stara. Teraz mogę sama iść" - wspominał jej syn.
Dodał, że "zawsze była też zdziwiona, kiedy proponowano jej pierwszą klasę w samolocie, ona zawsze latała ekonomiczną. Moja mama pochodziła z pokolenia, które uważa, że za dobre rzeczy trzeba być wdzięcznym, a nie, że to nasz przywilej".
W 1992 r. Audrey odbyła ostatnią i najtrudniejszą podróż do Somalii, kraju zdewastowanego przez wojnę domową i głód. Pod koniec października została przyjęta do Centrum Medycznego w Los Angeles, gdzie wykryto u niej guza jelita grubego. Przeszła dwie operacje, po których wróciła wraz z rodziną do Szwajcarii.
Pochowana w Szwajcarii
Po Bożym Narodzeniu 1992 r., które spędziła z najbliższymi, 20 stycznia 1993 r. Audrey Hepburn zmarła. Została pochowana w szwajcarskim Tolochenaz, gdzie mieszkała.
Po mimo upływu 26 lat od jej śmierci wciąż pozostaje niedoścignioną ikoną stylu. Jej stroje do takich filmów jak "Sabrina" czy "Śniadanie u Tiffany'ego", m.in. słynną sukienkę ze sceny otwierającej film, zaprojektował francuski kreator Hubert de Givenchy. Hepburn jest inspiracją dla projektantów mody, gwiazd, a nawet makijażystów i fryzjerów. Do jej stylu odwołują się m.in. aktorki Natalie Portman, Anne Hathaway, Lilly Collins, a ostatnio także księżna Sussex Meghan Markle.
Czytaj więcej
Komentarze