Kosiniak-Kamysz: jesteśmy nad przepaścią
- Jeśli ktoś ulegnie tym osobom, które mówią teraz: "trzeba iść krok do przodu", to to jest koniec. Wierzę, że większość z nas powie: "zrobić krok, dwa, pięć wstecz, do tyłu i ocknąć się". Jeśli ginie człowiek na służbie, oddany dobrej sprawie, to już teraz co jest za tym? – pytał w programie "Wydarzenia i Opinie" prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef Ludowców podkreślił, że śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza "powinna nas zbliżyć". - Widzę, jak wiele osób od niedzieli wieczór, a szczególnie od śmierci prezydenta, nie może sobie z tym poradzić. Ci, którzy go znali, ale też ci, którzy nigdy go nie spotkali, widząc tragedię, dramat tego morderstwa, nie są w stanie odejść od miejsc, gdzie się wspólnie gromadzą - powiedział Kosiniak-Kamysz. - Bestialstwo tego wszystkiego spowodowało gigantyczne poruszenie - dodał.
Polityk nie wierzy jednak, że zjednoczenie będzie trwałe. - Zjednoczyliśmy się po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II. Ile dni to trwało? Podobnie po katastrofie w Smoleńsku. A później było coraz gorzej - przypomniał.
- Jesteśmy nad przepaścią - stwierdził.
Na pytanie Piotra Witwickiego, co zrobić, żeby znad tej przepaści zawrócić, Kosiniak-Kamysz odpowiedział: "nie zmienią tego żadne ustawy". - Ciekawe, jak będzie wyglądać w Sejmie debata o mowie nienawiści - zastanawiał się.
"Chcemy być we wspólnocie ludzi przyzwoitych"
Zapytany przez prowadzącego, czy będzie dyscyplinował działaczy PSL, którzy będą używać mowy nienawiści, prezes partii odpowiedział: "będę robił wszystko, żeby do takich sytuacji nie dochodziło".
- Chcemy być we wspólnocie ludzi przyzwoitych i to musi być jasny przekaz. Ustawa tego nie wyreguluje, jeśli nie będzie powrotu do dobrych obyczajów. Nawet jak przyjmiemy prawo, które nie będzie przestrzegane, to do niczego dobrego nie doprowadzi - podkreślił.
Czytaj więcej
Komentarze