Znalazł na ulicy granat i położył się na nim, by ocalić innych. Trafił do szpitala z hipotermią
Kilka godzin leżał na granacie 54-letni Xavier Lucassen, który znalazł go na ulicy w holenderskim Venlo. Położył się na nim, by nie spowodował on zbyt dużych szkód w przypadku wybuchu. Wezwał służby, które po przybyciu ewakuowały z okolicy 120 osób. Kiedy w końcu saperzy powiedzieli, że może wstać, że jest bezpieczny, musiał zostać przewieziony do szpitala z powodu hipotermii.
Mieszkaniec Venlo zauważył jakiś przedmiot na ulicy jeszcze we wtorek, ale uznał, że to kawałek gruzu. Kiedy w środę późnym wieczorem wyszedł z psem na spacer, dokładniej obejrzał przedmiot. Zauważył wówczas, że jest to granat. Na dodatek usłyszał, że wydobywa się z niego podejrzany syk.
Saperzy pracowali, a on leżał okryty folią
54-latek wezwał policję i położył się na granacie, choć był ubrany jedynie w t-shirt i sweter (mężczyzna wyszedł lekko ubrany, gdyż w Venlo temperatura była powyżej 0 st C, a on miał tylko pozwolić załatwić się psu). Bał się jednak, że jeśli granat wybuchnie, to zagrozi ludziom w pobliżu.
Psa zabrała sąsiadka mężczyzny. Wezwane na miejsce służby natychmiast ewakuowały okolicznych mieszkańców.
Po pojawieniu się saperów, którzy sprawdzali zagrożenie, Xaviera Lucassena okryto folią termoizolacyjną. Po kilku godzinach, już w czwartek nad ranem, saperzy uznali, że mężczyzna może bezpiecznie wstać, że granat nie wybuchnie, a mężczyzna jest bezpieczny.
Było mu zimno i jednocześnie gorąco ze strachu
- Bałem się bardzo. Było mi też zimno, choć czułem gorąco ze strachu - powiedział lokalnym mediom 54-letni Lucassen.
Mężczyzna był jednak tak wyziębiony, że trafił do miejscowego szpitala. Na szczęście szybko mógł go opuścić.
Saperzy po zbadaniu granatu stwierdzili, że pochodzi on z drugiej wojny światowej, ale nie było zagrożenia wybuchem, gdyż nie zawierał już materiału wybuchowego. Nie stwierdzono, z jakiego powodu wydawał jakikolwiek dźwięk.
Komentarze