Dwoje wiceprezesów JSW straciło stanowiska; związki ogłosiły protest
Rada nadzorcza Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) bez podania przyczyn odwołała w czwartek ze stanowisk dwoje wiceprezesów tej spółki. Z taką decyzją nie zgadzają się związkowcy, którzy przerwali posiedzenie rady i powołali sztab protestacyjno-strajkowy.
Stanowiska - decyzją rady nadzorczej - stracili wiceprezes JSW ds. strategii i rozwoju Artur Dyczko oraz wiceprezes ds. handlu Jolanta Gruszka. Według informacji związkowców, w planie było także odwołanie wiceprezesa ds. technicznych Tomasza Śledzia, co jednak - jak mówili - wobec przerwania obrad przez protestujących, nie nastąpiło. Wcześniej, w środę, rezygnację złożył wiceprezes ds. finansowych Robert Ostrowski.
Stanowisko zachował prezes JSW Daniel Ozon, w którego obronie strona związkowa wystąpiła w środę podczas konferencji prasowej w Katowicach. W czwartek rano, przed posiedzeniem rady nadzorczej, związkowcy nieoficjalnie mówili, iż uzyskali nieformalne zapewnienie szefa resortu energii, że do odwołania Ozona nie dojdzie i oczekiwali na potwierdzenie tej decyzji.
"Utracili zaufanie członków rady nadzorczej"
Przed czwartkowym posiedzeniem rady nadzorczej przed siedzibą JSW w Jastrzębiu-Zdroju zgromadziło się ok. 200 związkowców, którzy czekali na decyzje rady. Gdy wczesnym popołudniem okazało się, że stanowiska straciło dwoje wiceprezesów, kilkudziesięciu protestujących weszło do sali, gdzie obradowała rada. Domagali się wyjaśnienia przyczyn decyzji o odwołaniu członków zarządu oraz ich cofnięcia; żądali też rezygnacji szefowej rady Haliny Buk.
Przewodnicząca rady nadzorczej JSW poinformowała związkowców, że zamierzała przekazać im ustalenia rady w piątek. W jej ocenie członkowie zarządu spółki naruszyli ład korporacyjny i utracili zaufanie członków rady nadzorczej. Jako przykład nieprawidłowości podała fakt, że członkowie rady z mediów mieli dowiedzieć się, że JSW zamierza przejąć inną firmę za ponad 200 mln zł - chodzi o Przedsiębiorstwo Budowy Szybów.
"Hańba", "złodzieje"
Po trwającej ok. 45 minut przepychance słownej, na prośbę członka rady prof. Alojzego Nowaka, związkowcy na blisko dwie godziny opuścili salę obrad, czekając, aż rada przedyskutuje całą sytuację. W tym czasie - jak relacjonowali związkowcy na podstawie informacji przedstawicieli załogi w radzie - przewodnicząca rady zamknęła posiedzenie, a wnioski o uchylanie podjętych uchwał lub powtórzenie głosowań nie zostały uwzględnione.
Następnie szefowa i członkowie rady powołani przez ministra energii opuścili salę pod eskortą policji - związkowcy nie utrudniali im wyjścia, choć gwizdali i krzyczeli, m.in. "hańba" i "złodzieje".
Po zakończeniu posiedzenie rady, czterej jej członkowie reprezentujący pracowników, ogłosili, że nie zgadzają się z odwołaniem dwojga wiceprezesów spółki. Ocenili, że decyzje te nie służą dobru JSW i negatywnie wpływają na jej funkcjonowanie oraz dalszy rozwój.
"Jako przedstawiciele pracowników w RN JSW SA, mając na uwadze przede wszystkim dobro spółki oświadczamy, iż nie zgadzamy się z treścią podjętych uchwał, w związku z czym głosowaliśmy przeciwko ich podjęciu" - oświadczyli członkowie RN z wyboru.
"Przed głosowaniem nie przedstawiono nam jakichkolwiek argumentów i okoliczności uzasadniających podjęcie przedmiotowych uchwał. Wcześniej poinformowano nas, że głosowanie będzie dotyczyło innego członka zarządu. W naszej ocenie powyższe działania nie służą dobru spółki i negatywnie wpływają na jej funkcjonowanie i dalszy rozwój" - wskazali w oświadczeniu Robert Kudelski (sekretarz RN), Arkadiusz Wypych, Paweł Bieszczad oraz Tadeusz Kubiczek.
"Działanie ministra szkodzi JSW"
Związkowcy zdecydowali o powołaniu sztabu protestacyjno-strajkowego w JSW oraz ocenili, że działania ministra energii i rady nadzorczej JSW są szkodliwe dla spółki. Zapowiedzieli, że niebawem zapadną konkretne decyzje dotyczące dalszych działań protestacyjnych.
- Działania członków rady nadzorczej z mianowania ministra energii są szkodliwe dla JSW. Działanie ministra również szkodzi Jastrzębskiej Spółce Węglowej - powiedział podczas briefingu prasowego w siedzibie JSW szef Solidarności w spółce Sławomir Kozłowski.
Jak mówił, minister energii Krzysztof Tchórzewski wprowadził członków rady nadzorczej z wyboru załogi oraz stronę związkową w błąd oraz nie dotrzymał zobowiązań. - Uważamy, że nie możemy już mieć zaufania do ministra Tchórzewskiego - powiedział Kozłowski, wskazując, że to minister energii będzie ponosił odpowiedzialność w momencie, kiedy JSW znajdzie się w trudnej sytuacji.
- Stanowczo sprzeciwiamy się takim działaniom; będziemy podejmować działania w celu obrony interesów spółki i obrony spraw pracowniczych, które bezwzględnie łączą się z interesami firmy - dodał Kozłowski, zapowiadając "skuteczne działania" związkowców w obronie spółki.
"Tak procedować nie wolno"
Paweł Kołodziej z Federacji Związków Zawodowych podkreślił, że członkowie zarządu spółki zostali odwołani bez podania przyczyn, bez dyskusji podczas posiedzenia rady nadzorczej. - To jest nie do przyjęcia, tak procedować nie wolno, nie można. W spółce, która jest notowana na giełdzie, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Minister ma to najwyraźniej w nosie i nie liczy się z naszą opinią, działaniami i apelami. To jest również nie do przyjęcia - mówił związkowiec.
Protestujący początkowo planowali niewypuszczenie członków rady z sali obrad, ostatecznie jednak nie utrudniali im wyjścia. Tłumaczyli, że - także po wydarzeniach z 2015 r., kiedy policja użyła wobec protestujących przed siedzibą JSW górników gumowych kul - nie chcieli eskalować emocji, tym bardziej, że w pobliżu siedziby JSW pojawiły się siły policyjne.
"Perfidia ze strony ministra"
Wcześniej związkowcy sprzeciwiali się odwołaniu ze stanowiska prezesa JSW Daniela Ozona, nie spodziewali się jednak, że rada nadzorcza - pozostawiając Ozona na stanowisku - zdecyduje o odwołaniu jego dwojga zastępców i będzie rozpatrywać odwołanie trzeciego. W opinii przedstawicieli związków, może chodzić o wymuszenie rezygnacji prezesa Ozona wobec odwołania jego bliskich współpracowników.
- Jeżeli jest prezes, który dba o firmę, a nie dba o to, co pan minister ma w zanadrzu, to pewnie taki koniec go czeka, jak zaplanowano dla prezesa Ozona. Tu jest perfidia ze strony pana ministra Tchórzewskiego, że jeszcze wczoraj zapewniał nas, że nie będzie zmian w zarządzie JSW, natomiast dziś stwierdził, że nie, że on mówił, że to dotyczy tylko prezesa Ozona - mówił wiceszef Solidarności w JSW Roman Brudziński.
Według wcześniejszych informacji związkowców, a także doniesień prasowych, resort energii miał rozważać wykorzystanie ok. 1,5 mld zł z funduszu stabilizacyjnego JSW na realizację projektu budowy nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. W środę zdementował to minister energii Krzysztof Tchórzewski, zapewniając, że nie ma możliwości użycia środków z funduszu stabilizacyjnego na takie cele.
- Odnosząc się do pojawiających się w mediach informacji o potencjalnym zaangażowaniu JSW w projekt budowy bloku energetycznego Ostrołęka C zwracam uwagę, że jest to niemożliwe - podał w środę Tchórzewski. - Rada Nadzorcza JSW zatwierdziła politykę inwestowania środków zaalokowanych w Funduszu JSW Stabilizacyjnym FIZ, która nie przewiduje możliwości inwestowania w instrumenty udziałowe i pożyczki - dodał.
- Wyklucza to zaangażowanie Funduszu w inwestycje energetyczne - zaznaczył szef resortu energii. Podkreślił, że "środki JSW są lokowane w bezpieczne papiery wartościowe i docelowo mają zapewnić płynność spółki". W czwartek resort energii nie odniósł się dotąd do sytuacji wokół JSW w związku z odwołaniem wiceprezesów spółki oraz akcją związkowców.
Jak napisał w środę "Dziennik Gazeta Prawna", Ministerstwo Energii miało planować użycie 1,5 mld zł z Funduszu Stabilizacyjnego JSW do sfinansowania budowy bloku Ostrołęka C.
Daniel Ozon jest prezesem JSW od listopada 2017 r., a wcześniej - od marca 2017 - pełnił obowiązki prezesa, jako oddelegowany członek rady nadzorczej.
Czytaj więcej
Komentarze