Kilkaset kur w paczkach szczelnie owiniętych folią. 30 z nich padło. Policja sprawdza, kto zawinił
"30 kurek już nie żyje, nie miały bowiem szans zamknięte w pudłach bez otworów i dla pewności owinięte stretchem i wysłane w długą podróż" - informuje w mediach społecznościowych Ekostraż. "Sprzedający wysłał kury w kartonach z otworami, to pracownik poczty je ostreczował" - wyjaśnia odbiorca przesyłki. Sprawę bada policja.
Transport kur opisała "Gazeta Wrocławska". Jak ustaliła, kartony, w których było prawdopodobnie kilkaset kur, trafiły do sortowni Poczty Polskiej we Wrocławiu we wtorek. Wtedy okazało się, że 30 sztuk jest martwych.
Pracownicy, po odkryciu padłych zwierząt w przesyłkach, zawiadomili firmę zajmującą się utylizacją. - Jej właściciel to były wolontariusz Ekostraży - mówi polsatnews.pl prawniczka tej organizacji Anna Chrobot. To właśnie on zainteresował się, jak zginęły kury.
Kiedy stwierdził, że przy transporcie doszło prawdopodobnie do naruszenia prawa, powiadomił policję. - Gdyby nie ten człowiek zwierzęta zostałyby najprawdopodobniej spalone, a sprawa nie ujrzałaby światła dziennego - przypuszcza prawniczka.
Kury, które przetrwały podróż, zostały napojone i przepakowane w okratowane kontenery, następnie już w "odpowiednich warunkach dostarczone do adresata" - wyjaśnia w rozmowie Gazetą Wrocławską rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek.
Transport nie może powodować bólu i cierpienia
- Transport żywych zwierząt w Polsce nie może powodować bólu i cierpienia. Tutaj był nie tylko ból i cierpienie, ale i śmierć.Dlatego to policyjne postępowanie wyjaśni, po czyjej stronie jest wina - mówi polsatnews.pl prawniczka Ekostraży. Dodaje, że Poczta Polska dopuszcza transport żywych ptaków, ale w określonych warunkach - muszą mieć dostęp powietrza.
"Nie wpadli na to, że w środku są żywe zwierzęta"
Do sprawy odniósł się na jednej z grup dyskusyjnych odbiorca transportu kur. Napisał, że nadawca wysłał kury w kartonach, takich jakie powinny być, czyli z otworami.
Wyjaśnił, że to pracownik poczty je ostretchował, ponieważ na przesyłce zaznaczone było, że są to "ptaki", a nie "ptaki żywe".
Z odbiorcą skontaktowała się Poczta Polska przed dostarczeniem przesyłki. Pracownik miał poinformować, że do mężczyzny jedzie transport ptaków. Odbiorca pisze, że pracownicy "nie wpadli na to, że w środku są żywe zwierzęta" chociaż "gdakały" i było je po prostu czuć.
Czytaj więcej