Wybory prezydenckie w Demokratycznej Republice Konga mogły być sfałszowane
Ogłoszone przez komisję wyborczą wyniki wyborów prezydenckich w Demokratycznej Republice Konga (DRK) wydają się sprzeczne z rzeczywistymi rezultatami - oświadczył w czwartek szef MSZ Francji Jean-Yves Le Drian, apelując o wyjaśnienie tej sprawy.
- Wydaje się, że ogłoszone wyniki (...) nie zgadzają się z rezultatami rzeczywistymi - ocenił szef francuskiej dyplomacji na antenie stacji informacyjnej CNews.
Podkreślił, że kandydat opozycji Martin Fayulu startował w wyborach z pozycji faworyta.
- Musimy mieć jasność co do tych wyników, innych niż się spodziewano. Kościół katolicki w DRK zrobił własne wyliczenia i ogłosił zupełnie inne wyniki - powiedział Le Drian.
Komunikat centralnej komisji wyborczej
W nocy ze środy na czwartek kongijska centralna komisja wyborcza ogłosiła, że według wstępnych rezultatów wybory prezydenckie z 30 grudnia wygrał Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego.
Tshisekedi miał zdobyć ponad 7 mln z 18 mln oddanych głosów, podczas gdy Fayulu ok. 6,4 mln, a kandydat rządzącej partii, popierany przez dotychczasowego prezydenta DRK Josepha Kabilę były szef MSW Emmanuel Ramazani Shadary - ok. 4,4 mln głosów. Do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w DRK potrzebna jest zwykła większość głosów.
Bardzo wpływowy w kraju Kościół katolicki, powołując się na tysiące ochotniczych obserwatorów wyborów, jako zwycięzcę głosowania wskazał Fayulu.
Możliwa rewolta
Sam Fayulu odrzucił ogłoszone przez komisję wyborczą wyniki jako "wyborczy zamach stanu".
- Te wyniki nie mają nic wspólnego z prawdą urny wyborczej - powiedział w rozmowie z francuskiem radiem dla zagranicy RFI, apelując do obserwatorów wyborów o opublikowanie prawdziwych rezultatów głosowania.
Komisję wyborczą oskarżył o "podłe oszustwo" i dodał, że "narodowi kongijskiemu skradziono zwycięstwo, a naród kongijski nigdy się na to nie zgodzi".
Apel kościoła
Jeden z najważniejszych doradców Kabili, Barnabe Kikaya Bin Karubi, w czwartek uznał porażkę Shadary'ego w wyborach.
- Rzecz jasna nie cieszy nas przegrana naszego kandydata, ale naród kongijski wybrał i zatriumfowała demokracja - powiedział w rozmowie z agencją Reutera.
Reuters odnotowuje krążące po kraju pogłoski, że Tshisekedi zawarł w ostatnich dniach pakt z Kabilą i jego ludźmi o podziale wpływów i nietykalności, co miało mu zapewnić zdobycie władzy.
Oficjalne wyniki wyborów prezydenckich z 30 grudnia miały zostać przedstawione w niedzielę, ale komisja wyborcza przełożyła ogłoszenie ostatecznych wyników. Uprawnionych do głosowania było 45 mln obywateli DRK.
Zachodni dyplomaci obawiają się, że kwestia wygranej w wyborach spotęguje napięcia w stosunkach na linii państwo-Kościół w DRK.
Kościół ostrzegał centralną komisję wyborczą, że ogłoszenie sfałszowanych wyników wyborów może doprowadzić do wybuchu rewolty społecznej.
ONZ: doszło do łamania procedur wyborczych
Rada Bezpieczeństwa ONZ jest podzielona w ocenie sytuacji w DRK - USA "potępiły brak transparentności" w głosowaniu, podczas gdy Chiny, jeden z głównych inwestorów w DRK, "chwalą ten proces".
W związku z niestabilną sytuacją w DRK i w obawie przed możliwymi gwałtownymi protestami prezydent USA Donald Trump podjął decyzję o wysłaniu 80 żołnierzy i odpowiedniego sprzętu do sąsiedniego Gabonu. W środę władze DRK skierowały na ulice stolicy kraju, Kinszasy, siły bezpieczeństwa, zablokowano też dostęp do siedziby komisji wyborczej.
Obserwatorzy wskazują na liczne łamanie procedur demokratycznych podczas wyborów - m.in. fakt, że oficjalnie w związku z epidemią eboli możliwości głosowania pozbawiono ponad 1 mln osób, a na krótko przed wyborami w magazynie w Kinszasie spłonęło 7 tys. maszyn do głosowania i urn wyborczych. W dniu głosowania władze ograniczyły też dostęp do internetu.
Wybory są jednak szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w DRK od uzyskania w 1960 roku niepodległości przez to w ponad 40 proc. katolickie państwo. Joseph Kabila rządzi DRK od 18 lat.
Czytaj więcej
Komentarze