Emilewicz: niepotrzebny jest ten serial związany z wynagrodzeniami pracowników NBP
- To nie jest dobre dla polskiego sektora bankowego i dla porządku instytucji publicznych - podkreśliła w programie "Wydarzenia i Opinie" minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, która skomentowała w ten sposób zamieszanie wokół zarobków dwóch dyrektorek w Narodowym Banku Polskim. Według medialnych doniesień, jedna z nich ma zarabiać ponad 60 tys. zł miesięcznie.
- Pan prezes Adam Glapiński zareagował gwałtownie na umiarkowane wypowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina. Wpis o "bezwstydzie" był reakcją na reakcję - powiedziała w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.
Bezwstyd.
— Jarosław Gowin (@Jaroslaw_Gowin) 9 stycznia 2019
Podkreśliła, że po konferencji NBP, nawet posłowie PiS "podali w wątpliwość jakość wyjaśnień". - I wszyscy są zainteresowani tym, żeby te wyjaśnienia były zdecydowanie bardziej wyczerpujące i dotyczące kompetencji, i wysokości zarobków. Wszyscy nie czujemy się usatysfakcjonowani tymi tłumaczeniami, stąd m.in. wczorajsza inicjatywa ustawodawcza ws. jawności płac w NBP - dodała.
Zdaniem minister, "niepotrzebny jest ten serial związany z wynagrodzeniami pracowników NBP". - To nie jest dobre dla polskiego sektora bankowego i dla porządku instytucji publicznych - podkreśliła Emilewicz.
Według wiceszefowej Porozumienia, "to, co jest najistotniejsze, to korelacja kompetencji z wysokością zarobków i zajmowanym stanowiskiem". - One powinny być jawne. Nie licytowałabym w dół, bo to może generować proste problemy, jeśli chodzi o rekrutację - dodała.
- Mogę powiedzieć z doświadczenia własnego ministerstwa, że prowadzimy jawną rekrutację, nie tylko przez Biuletyn Informacji Publicznej, ale także korzystając ze wszystkich kanałów komunikacji i dzisiaj nie ma kolejki chętnych, dobrych fachowców do tego, żeby przyjść do pracy w administracji. Dlatego, że płace, które jesteśmy w stanie zaoferować, są daleko poniżej średniej warszawskiej, ok. 7-8 tys. - tłumaczyła.
"Wszystko jest jawne"
Dziennik "Fakt" zrobił zdjęcia męża minister za kierownicą rządowej limuzyny. Mąż Emilewicz odwoził dzieci do szkoły.
Zapytana przez Bogdana Rymanowskiego, o to, czy wykorzystuje rządową limuzynę do celów prywatnych, Emilewicz odpowiedziała: "podpisałam umowę i rozliczam się z ministerstwem na zasadzie kilometrówki". - Zdecydowałam się na to, bo często przyjeżdżam do pracy bardzo wcześnie, a kończę pracę bardzo późno i to po to, by nie trzymać w pracy kierowcy służbowego, prowadzę limuzynę sama. Miesięcznie potrącane jest mi kilkaset złotych, zależy od miesiąca, czasem więcej, czasem mniej, wszystko jest jawne - wyjaśniła minister.
Dotychczasowe odcinki programu "Wydarzenia i Opinie" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej