"Niepotrzebna łyżka dziegciu; warto tę sprawę wyjaśnić". Horała o zarobkach w NBP
- Warto tę sprawę wyjaśnić, przeciąć, bo jest niejasna. To jest niepotrzebna łyżka dziegciu, która wizerunkowo może psuć nasze osiągnięcia - w taki sposób w programie "Wydarzenia i Opinie" Marcin Horała z PiS skomentował medialne doniesienia o zarobkach pracownicy szefa NBP. - Oczekuję na wyjaśnienia w tej sprawie od Jarosława Kaczyńskiego - przekazał Adam Szłapka z Nowoczesnej.
- Słyszeliśmy, że te szokująco wysokie zarobki ma mieć asystentka, później, że dyrektor departamentu. To zasadnicza różnica. Dyrektorzy departamentów w bankach zarabiają całkiem sporo - przekazał Marcin Horała w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Przypomniał, że w przestrzeni medialnej pojawiła się też informacja, że "siatka płac w NBP nie zmieniła się od czasów prezesa Marka Belki".
Pytany o możliwe reakcje ze strony rządu polityk podkreślił, że "NBP to niezależny, konstytucyjny organ, w który nie można ingerować. - Możemy zaapelować, poprosić, by ta sprawa została wyjaśniona - dodał.
"Prywatny folwark w NBP"
- To tak jak mówił prezydent: ojczyznę dojną racz nam oddać panie. Bierzecie pełnymi garściami, to się nie broni w żaden sposób - skomentował sprawę zarobków w Narodowym Banku Polskim Adam Szłapka.
W ocenie posła Nowoczesnej wyraźnie widać, że prezes Adam Glapiński "zrobił sobie prywatny folwark w NBP". - To polityczny, najbliższy współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Nie oczekuję na jego wyjaśnienia, oczekuję na wyjaśnienia prezesa PiS - stwierdził Szłapka.
Płaca w NBP
Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch współpracownicach prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektorce gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Według dziennikarzy zarobki Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł, czemu sam bank zaprzeczył. Nie sprecyzował jednak, ile zarabia szefowa departamentu zarabia.
Pismo ws. wynagrodzeń w NBP skierował do prezesa Glapińskiego senator PiS Jan Maria Jackowski.
"Radosław Sikorski się kompromituje"
Goście "Wydarzeń Opinii" skomentowali również informacje "Dziennika Gazety Prawnej", który przekazał, że w książce "Polska może być lepsza. Kulisy polskiej dyplomacji" autorstwa Radosława Sikorskiego, b. szef dyplomacji "podzielił się ze światem wiedzą na wrażliwe dla państwa tematy", określając m.in. lokalizację centrum przesłuchań CIA na terenie Polski oraz wrócił do propozycji rozbioru Ukrainy, którą Władimir Putin miał złożyć Donaldowi Tuskowi.
- To pokazuje, że Polską rządzili ludzie absolutnie niepoważni. Jeżeli Radosław Sikorski kłamie, to się kompromituje, również na arenie międzynarodowej, a jeżeli mówi prawdę, to też się kompromituje, bo takich rozmówi się nie upublicznia - stwierdzi Horała.
- O joj... inaczej się tego skomentować nie da. Mam nadzieję, że ten fragment został wyrwany z kontekstu, bo to nawoływanie do rozbioru suwerennego państwa, które jest naszym sojusznikiem i jednym z gwarantów naszego bezpieczeństwa - przekazał Szłapka.
O propozycji Putina Sikorski po raz pierwszy wspomniał w rozmowie z portalem Politico w 2014 r. Przekazał wówczas, że oferta rozbioru miała paść podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie w 2008 r.
"To była pierwsza rzecz, jaką przedstawił Putin mojemu premierowi, Donaldowi Tuskowi, gdy ten był z wizytą w Moskwie. Powiedział, że Ukraina to sztuczny kraj, a Lwów jest polskim miastem i dlaczego tego problemu nie rozwiązać razem? Tusk na szczęście nie odpowiedział. Wiedział, że jest nagrywany" - mówił wówczas Sikorski.
Do sprawy wrócił w swojej książce, pisząc m.in. "pojawiają się dzisiaj i wśród polskich polityków opinie, że może trzeba było skorzystać z sopockiej aluzji Putina, że przecież Lwów był polskim miastem, i podzielić się wpływami na Ukrainie. Czerpać z porozumienia z Rosjanami korzyści i nie patrzeć im specjalnie na ręce".
"Ekstra budżet państwa wyciekł". Horała o wyłudzeniach VAT
We wtorek Paweł Wojtunik, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego w latach 2009-2015 zostanie przesłuchany przez sejmową komisję śledczą ds. VAT, na czele której stoi Horała.
- Zapytam go o działania służb dotyczące zwalczania zorganizowanej przestępczości grożącej bezpieczeństwu ekonomicznemu państwa - zapowiedział polityk PiS w Polsat News.
Dodał, że na wyłudzeniach podatku VAT Polska straciła w ciągu ośmiu lat budżet państwa. - Ekstra budżet państwa wyciekł - zaznaczył. Jak podkreślił, to również jest "przedmiot zainteresowania służb specjalnych".
Horała przypomniał, że po Wojtuniku komisja w kolejnych dniach przesłucha też Tomasza Tratkiewicza, byłego dyrektora Departamentu Podatku od Towarów i Usług Ministerstwa Finansów i byłego Komendanta Centralnego Biura Śledczego Policji Igora Parfieniuka.
Gośćmi programu byli również Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polska oraz Jan Filip Libicki z PSL.
Nowacka zaznaczyła, że zaprezentowany w niedzielę projekt ustawy, który ma być pierwszym etapem rozdziału Kościoła od państwa "nie wychodzi ani o krok poza ramy, na które pozwalają normy prawne, konkordat".
- Jego zapisy stanowią, że religia musi być nauczana w szkołach. Nasz projekt mówi o tym, by po prostu nie opłacać religii z budżetu. Doszliśmy już do takiej sytuacji, że lekcje religii są np. dwie w tygodniu, a jedna lekcja biologii i jedna fizyki. Poza tym, to nie jest nauka o religii, ale nauka, jak wierzyć - stwierdziła Nowacka.
Libicki przekazał, że nie podpisałby się pod tym projektem, bo nie zgadza się z wieloma jego elementami.
- Mówiąc o projekcie powiedziała pani, że to jest dopiero pierwszy krok. Uważam, że to jest dopiero początek pewnego procesu, na którego końcu będzie nie współdziałanie z Kościołem i innymi związkami wyznaniowymi, tylko walka o agresywnie laickie państwo. Obawiam się, że delikatnie uruchamiacie pewien proces, który za jakiś czas przejdzie w agresywny laicyzm - ocenił poseł.
Więcej odcinków "Wydarzeń i Opinii" dostępnych jest tutaj.
Czytaj więcej