Związał, bił, zaatakował nożem. Teraz ma wrócić do mieszkania
Matka z dwojgiem dzieci prosi o pomoc i sprawiedliwość, ale sąd pozostaje nieugięty. Pani Maja obawia się, że były mąż spełni groźby i zabije ją oraz dzieci. Szokujące rozmowy z mężczyzną nagrywa, doprowadziła do skazania go za znęcanie się nad rodziną, ale ten odzyskał już wolność i ma prawo wrócić do mieszkania komunalnego, bo nie da się go wymeldować.
To dramatyczne nagranie dostała redakcja programu "Interwencja" od pani Mai z Krupskiego Młyna na Śląsku. Kobiecie grozi były już mąż:
Mężczyzna: przykro mi generalnie, że taka krzywda będzie na koniec. Chyba lepiej pakuj się.
Pani Maja: weź, przestań.
Mężczyzna: dobrze ci radzę. Koniec, rozj… się, rozumiesz! K…, pękło mi w głowie, k…, koniec. I powiem ci, nagrywasz to? To nagrywaj, k. Przyjeżdżam tam i was, k…, ciebie i dzieci. Gwarantuję ci.
To tylko mała część gróźb, które pod jej adresem kierował były mąż. Znali się od szkoły podstawowej. W 2003 roku wzięli ślub. Mają dwoje dzieci: 13-letnią córkę i 8-letniego syna.
"Zaczęło się przez zazdrość"
- Idealna para… tak byliśmy postrzegani przez ludzi, że jesteśmy idealną parą. Dla mnie to jest taka moralność pani Dulskiej. W domu za drzwiami było całkiem inaczej, a przed ludźmi też było całkiem inaczej. Ja nie powiem, że on był złym ojcem, bo był dobrym ojcem. Miał tam zatargi z prawem. To już za czasów naszego małżeństwa, bo spodobało mu się właśnie obić komuś dziób albo pogrozić komuś czy gazówką, czy jakąś inną bronią, czy bejsbolem. I tak zaczęła się jego kryminalna przygoda – twierdzi pani Maja.
W 2011 roku były mąż pani Mai trafił do więzienia na 4 lata i 8 miesięcy za pobicie i groźby karalne. Ponieważ dzieci były małe, to ojciec dostawał przepustki, żeby odwiedzać rodzinę. I wtedy zaczął się dramat.
- Na początku było jeszcze dobrze, trzymaliśmy się razem, wspieraliśmy się. Co dwa tygodnie jeździliśmy na widzenia. Moje życie to tylko był dom, dzieci i jego zakład karny. A zaczęło się przez zazdrość. Nie miał podstaw, ale twierdził, że jestem szmatą. Podczas przepustki przy dzieciach mnie popychał, bił, poniżał – opowiada pani Maja.
"Rzucił mną o ścianę i powiązał mi smyczami ręce i nogi"
Kobieta wspomina wydarzenia, do jakich doszło w czerwcu 2014 r. - Przyjechał na przepustkę, zamknął drzwi na klucz, przewrócił mnie na łóżko, zabrał nóż i powiedział, że jak on mnie nie może mieć, to nikt mnie nie będzie miał i że jak mnie potnie, to ciekawe czy ktokolwiek wtedy będzie chciał mnie – mówi.
- Walczyłam z nim szarpiąc się, jak trzymał nóż nad moją głową, gdzie trzymał go w ustach, ręce miał na moich rękach, próbowaliśmy się szarpać. Do drugiego pokoju zaciągnął mnie, trzymając za włosy. Rzucił mną o ścianę i powiązał mi smyczami ręce i nogi. Kiedy zobaczyłam pianę na jego ustach, to zdałam sobie sprawę, że to już nie są przelewki, że jest zdolny do wszystkiego - mówi pani Maja.
Mówił, że najpierw dzieci pozabija i wszystkich moich znajomych, a potem ja będę błagać o śmierć, bo tego nie wytrzymam – dodaje.
I rzeczywiście pani Maja nie wytrzymała tego. Kiedy następnego dnia mężczyzna wrócił do więzienia, zrobiła obdukcję i złożyła zawiadomienie na policję. Sprawa trafiła do sądu. Telefonicznie poinformowała go, że składa pozew o rozwód. Wtedy zaczęły się telefony z pogróżkami. Pani Maja nagrywała te rozmowy:
Mężczyzna: ja cię, k…, znajdę, Maja. Nie zrobisz mi więcej krzywdy.
Pani Maja: ale kto ci chce zrobić krzywdę?
Mężczyzna: to, że wiesz, że mam odsiadkę, to chcesz mi dok… jeszcze ze 3 lata. Nie, ja już w tym momencie...
Pani Maja: co ty w ogóle gadasz?
Mężczyzna: cicho, k…, zamknij się. Ja już wolę, k…, odejść z tego świata, ale biorę was ze sobą. Gwarantuje ci. Dobrze wiesz, jak bardzo jestem poj… i dobrze wiesz, że nikt mnie nie powstrzyma! Ja wyczekam, choćbym miał w lesie, k…, siedzieć miesiąc, dwa, ale ja cię znajdę! Koniec!
Rozwód w 2016 roku
- Mówiłam w sądzie, że bardzo się go boję, bo mi niejednokrotnie odgrażał się, że jeżeli go sprzedam i będzie miał jakikolwiek wyrok za mnie, to mnie zabije. To jest psychicznie chory człowiek i wierzę w to, że on to w końcu zrobi, że on mnie kiedyś dorwie - przestrzega pani Maja.
W 2016 roku został orzeczony rozwód. Sprawa karna dotycząca znęcania się psychicznego i fizycznego nad panią Mają trwała długo. W kwietniu ubiegłego roku były mąż kobiety został prawomocnie skazany.
- Oskarżony został skazany przez Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach w 2017 roku na karę 7 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za to, że znęcał się nad swoją ówczesną żoną. Tutaj oskarżony wniósł od tego wyroku apelację, w wyniku której Sąd Okręgowy w Gliwicach utrzymał zaskarżony wyrok w mocy – informuje sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
To kolejny fragment rozmowy telefonicznej pani Mai z byłym mężem:
"Uwierz mi, że lepiej, żeby ci dali ochronę, jeśli masz nagraną tę rozmowę. Tylko oni nie będą cię ochraniać w nieskończoność, pamiętaj o tym. Nawet jeśli pójdę siedzieć, to i tak wyjdę. Rozumiesz? Teraz dopiero zobaczysz palmusa. Będzie wielka tragedia, k…, pakuj się, czas leci. Uwierz mi, że lepiej żebyś się spakowała i wyp…, jak tylko, k…, szybko potrafisz. I nie zwracaj nawet uwagi na mandaty. Jedź na drugi koniec świata, ale licz się z tym, że i tam cię znajdę. Gwarantuje ci to. Nie masz pojęcia, co potrafi zrobić desperat."
"Dostałam z sądu nóż w plecy"
Niestety, rozwiedzioną parę łączy jeszcze prawo do mieszkania komunalnego, w którym mieszka pani Maja z dziećmi. Oboje są najemcami lokalu. Pani Maja kilka miesięcy temu złożyła do sądu wniosek o wymeldowanie byłego męża. Sąd wniosek oddalił. I to właśnie do tego mieszkania były mąż chce wrócić. Mężczyzna od kilku tygodni cieszy się wolnością. Odmówił oficjalnej wypowiedzi.
- Żąda kluczy do domu, udostępnienia jednego pokoju, czyli pokoju dzieci, dostępu do kuchni, do łazienki, do przedpokoju. Jeszcze mam mu wysprzątać to mieszkanie. A przyjdzie razem ze swoją konkubiną i jej dzieckiem. Mieszkam na zaledwie 37 metrach kwadratowych z dziećmi, które są tu od samego początku. Tutaj jest ich życie, tutaj jest nasze epicentrum – zauważa pani Maja.
Reporter: czy gmina jest w stanie w jakikolwiek sposób pomóc tej pani, żeby nie przeżywała tego koszmaru rodzinnego?
Beata Plaza z Urzędu Gminy Krupski Młyn: pan wójt spotkał się z lokatorką. Zaproponował jej rozwiązanie m.in. takie, aby ona stawiała się na organizowane przez gminę komisje mieszkaniowe, przedstawiała swoją sprawę, ewentualnie powstające nowe okoliczności i trudności, z jakimi musi się zmierzyć. Być może umożliwi to pani przydział innego lokalu.
- Dostałam z sądu nóż w plecy. Pani sędzia powiedziała, że ta przemoc była wcześniej, a teraz już jej nie ma. Dopiero kiedy osoby zamieszkają ze sobą i będzie znowu przemoc, wtedy mogę złożyć kolejny wniosek. Tak właśnie działa nasz sąd. Taka jest nasza polityka pomocy ofiarom przemocy. To mam czekać z założonymi rękami, aż przyjdzie mój oprawca i znowu zrobi mi krzywdę? - pyta pani Maja.
Komentarze