Ranił swoją dziewczynę maczetą, potem zawiózł do szpitala. Odpowie przed sądem
Pod koniec stycznia ub. roku Bartosz K. napadł na swoją dziewczynę i zadawał jej ciosy maczetą. Potem zawiózł ofiarę do szpitala. Prokuratura postawiła mężczyźnie m.in. zarzut usiłowania zabójstwa. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu w Poznaniu.
Do zdarzenia doszło 27 stycznia ub. roku w Lesznie. Dyżurny Komendy Miejskiej Policji został wtedy powiadomiony przez świadka, że na jednej z leszczyńskich ulic widział kłócącą się parę. Kobieta, według relacji świadka, miała wzywać pomoc, a mężczyzna groził, że ją zabije.
Zanim świadek zdążył zareagować, mężczyzna zabrał kobietę do samochodu i odjechali. Funkcjonariusze policji ustalili, że do szpitalnego oddziału ratunkowego szpitala w Lesznie została przywieziona kobieta z ranami ciętymi kończyn górnych i dolnych, ranami ciętymi twarzy i z odciętym placem dłoni. Mężczyzną, który przywiózł pokrzywdzoną i był zarazem sprawcą obrażeń, okazał się Bartosz K. Śledczym mężczyzna tłumaczył, że "znalazł swoją dziewczynę z licznymi obrażeniami i zawiózł ją do szpitala".
Na wniosek prokuratora Bartosz K. został tymczasowo aresztowany.
Rany cięte, amputacja palca
Jak powiedział w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prokurator Michał Smętkowski, akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Bartoszowi K. przedstawiono łącznie pięć zarzutów.
"Pierwszy z czynów zarzucanych Bartoszowi K. dotyczy usiłowania zabójstwa i jednocześnie spowodowania obrażeń ciała. Uderzał on pokrzywdzoną pięścią w twarz, zadawał ciosy maczetą, powodując obrażenia w postaci rany ciętej z amputacją palca.
Drugi zarzut dotyczył posiadania w samochodzie 42 sztuk tabletek ecstasy, i 17 gramów metaamfetaminy. Kolejne zarzucane mu czyny to: prowadzenie pojazdu pod wpływem środka odurzającego, zarzut kierowania gróźb karalnych w stosunku do pokrzywdzonej Marzeny J., jak również zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia" - podkreślił Smętkowski.
Za zarzucane czyny Bartoszowi K. grozi łącznie kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, kara 25 lat pozostawienia wolności albo dożywocie.
W środę premier wycofał projekt ustawy o przemocy domowej. "Wątpliwe zapisy mają zostać usunięte" - oświadczył. Więcej na ten temat w poniższym materiale "Wydarzeń".
Czytaj więcej