GOPR doradzał odwrót, turyści szli. Trzeba było ich ratować, bo utknęli w szałasie 1000 m n.p.m.
Ratownicy Grupy Podhalańskiej GOPR dotarli wieczorem do wyczerpanych turystów, którzy mimo skrajnie trudnych warunków wybrali się na Halę Krupową w Beskidzie Żywieckim. Kobieta i mężczyzna w wieku około 50 lat oczekiwali na ratunek w szałasie pasterskim w rejonie szczytu Naroże (1064 m). Wcześniej w drodze dzwonili do GOPR i usłyszeli, że dalej będzie gorzej. Mimo to nie przerwali marszu.
Ratownicy z Grupy Podhalańskiej GOPR w Rabce-Zdroju (woj. małopolskie) dotarli do wyczerpanych turystów na skuterach około godziny 20:40. Turyści byli wyczerpani wielogodzinnym torowaniem w głębokim śniegu i nieznacznie wychłodzeni, ale ich ogólny stan był dobry.
Odnalezieni wrócą na skuterach do Sidziny
Po sprawdzeniu stanu odnalezionych ratownicy rozpoczęli przygotowania do transportu w dół przy pomocy skuterów śnieżnych.
Z uwagi na warunki w górach, głębokie zaspy, powalone drzewa, zjazd do doliny może potrwać około 30-40 minut. Według ratowników znacznie trudniejsze było dotarcie do piechurów. Ratownicy zwiozą wędrowców do Sidziny.
W górach zabezpieczanych przez Grupę Podhalańską GOPR grubość pokrywy śnieżnej wynosi w wielu miejscach ponad 100 centymetrów i wciąż wzrasta. Dodatkowo widoczność jest mocno ograniczona, a wiejący stale wiatr przyspiesza wychładzanie się organizmu.
Tak właśnie stało się w przypadku oczekujących na pomoc turystów, którzy w końcu poinformowali ratowników, że z uwagi na ekstremalne warunki nie są w stanie kontynuować wędrówki. Kobieta i mężczyzna wyruszyli na górską wyprawę w środę rano.
Ratownicy kazali wracać po śladach, turyści szli dalej
- Przy dobrych warunkach turystycznych taką trasę, jak przeszli, pokonuje się w około 4-5 godzin. Turyści już kilka godzin wcześniej skontaktowali się z GOPR z pytaniem o warunki na trasie. Ratownik dyżurny kategorycznie zasugerował, że powinni wrócić po własnych śladach, ponieważ warunki w dalszej części trasy będą jeszcze trudniejsze - poinformował Paweł Konieczny, wiceprezes Grupy Podhalańskiej GOPR.
Wędrującej w Paśmie Policy pary nie przekonały rady ratownika dyżurnego.
- Pomimo tego turyści kontynuowali wędrówkę, a gdy skończyły im się siły, zwrócili się do GOPR o pomoc. Dyżurny kazał im schronić się w górskim szałasie i czekać na dotarcie ratowników - dodał Konieczny.
W górach intensywnie pada śnieg. Wędrówka przez zaspy jest bardzo forsowna i znacznie wydłuża wycieczkę. Dystans, który pokonali turyści, idąc cały dzień przy dobrych warunkach, można pokonać w 4-5 godzin.
- Turyści swój stan oceniają jako dobry. Są ogólnie dobrze wyposażeni, ale nie są w stanie samodzielnie wrócić z gór. Obecnie w ich kierunku jadą dwa zespoły ratownicze, które za pomocą skuterów śnieżnych i nart turowych postarają się dotrzeć do oczekujących - dodał wiceprezes rabczańskiej grupy GOPR.
Goprowcy przewidują, że akcja może potrwać do około godz. 22.
Aplikacja, która ratuje życie
Aplikację "Ratunek" przeznaczoną dla telefonów komórkowych można pobrać z serwisów Google Play i App Store. Za pomocą tej aplikacji można wezwać pomoc w górach lub nad wodą. Gdy turysta jej użyje telefon połączy automatycznie z właściwą służbą (GOPR, TOPR, WOPR lub MOPR).
Podczas rozmowy zostanie automatycznie wysłany SMS z lokalizacją osoby dzwoniącej z dokładnością do 3 metrów.
Ratownicy GOPR i TOPR apelują o rozwagę w planowaniu wycieczek górskich.
Czytaj więcej
Komentarze