"Czułem te ruchy, one się nazywają ruchy frykcyjne". Sprawa ks. Jankowskiego w "Skandalistach"
- Tak mnie gładzi i gładzi, to był absolutny paraliż, ale w momencie jak zaczął mi odwracać usta żeby się pocałować ze mną, to w tym momencie ja postanowiłem stawić opór – gość "Skandalistów" Michał Wojciechowicz, pisarz i były opozycjonista, opowiadał o spotkaniu z ks. Henrykiem Jankowskim, oskarżonym o molestowanie nieletnich.
- Ja wszedłem w te ramiona jak w ojcowskie ramiona. Ale w momencie jak te ojcowskie ramiona się na mnie zamknęły, ten człowiek dotykał moich lędźwi i przyciskał mnie do siebie. Poczułem jego wzwód – wyznał.
Według relacji mężczyzny ksiądz chciał go pocałować. Wówczas postanowił wyrwać się z uścisku. - W tym momencie weszła gospodyni. Ks Jankowski zwolnił uścisk, ja od niego odskoczyłem i powiedziałem do widzenia księdzu - opowiedział.
"Nie można tego rodzaju zarzutów stawiać na zasadzie, że ktoś coś wiedział"
Dopytywany przez prowadzącą jakie ma dowody poza swoim świadectwem na poparcie oskarżeń odpowiedział, że ich nie ma.
– Opowiadam o tym, co mnie wówczas spotkało, opowiadam o tych dwóch minutach. Być może nie wyczerpałem artykułu 197. kpk o innej czynności seksualnej, może nie. Dla mnie, nie ma to aż takiego znaczenia - dodał.
Wojciechowicz wyznał w "Skandalistach", że ważna jest dla niego odpowiedź na pytanie, czy kościół wiedział o postępowaniu kapelana "Solidarności".
- Jeżeli kościół wiedział, że Jankowski jest efebofilem, pedofilem, jeżeli wiedział o jego seksualnej drapieżności, czy coś zrobił z tym czy nie, bo jeśli nie, to ja jestem zły – powiedział.
Do oskarżeń m.in. Michała Wojciechowskiego, odniósł się Tomasz Wiścicki, publicysta katolicki, który był obecny w studiu podczas programu. Stwierdził, że "oskarżenia jakie się pojawiają pod adresem ks. prałata, są jednymi z najcięższych jakie sobie można wyobrazić. Gwałt na człowieku, a zwłaszcza na dziecku. Dalej jest już tylko zabijanie i nie można tego rodzaju zarzutów stawiać na zasadzie, że ktoś coś wiedział".