Służby apelują o rozwagę przy planowaniu wycieczek do Morskiego Oka
Po tym, jak dwa lata i rok temu w okresie świąteczno-noworocznym grupy turystów zaskoczyła noc na szlaku do Morskiego Oka, służby Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) apelują o rozsądne planowanie wycieczek w ten popularny rejon Tatr. Zmierzch w grudniu w górach zapada już ok. 16 i do tej godziny można korzystać z usług fiakrów.
Władze Tatrzańskiego Parku Narodowego apelują do turystów o rozsądne planowanie górskich wypraw.
Wycieczkę, nawet w górskie doliny, najlepiej rozpoczynać rano. Do plecaka warto zabrać termos z ciepłą herbatą, latarkę oraz dodatkowe ciepłe skarpety. Warto też posmarować twarz tłustym kremem.
Niezbędne są też czapka, szalik i rękawice. Na śliskich szlakach mogą się przydać nakładki antypoślizgowe lub raczki na górskie buty. Na stronie internetowej TPN można znaleźć codziennie aktualizowane komunikaty turystyczne.
- Wybierając się nad Morskie Oko, należy rozsądnie przygotować się do wycieczki. W górach pogoda jest bardzo zmienna, a silny wiatr lub wzrost wilgotności powietrza - dużo bardziej odczuwalne. Odpowiedni ubiór jest więc niezbędny do wędrowania w zimie po górach. Należy też mieć na uwadze, że droga do Morskiego Oka po zmroku nie jest oświetlona - napisano w komunikacie turystycznym TPN.
Musiały interweniować służby
Największą popularnością wśród świąteczno-noworocznych gości w Tatrach cieszy się tradycyjnie Morskie Oko. Można tam dotrzeć samochodem, który trzeba pozostawić na jednym z dwóch parkingów zlokalizowanych na Palenicy Białczańskiej lub Łysej Polanie. Można tam też dotrzeć komunikacją zbiorową. Dalej turystów czeka 8,5 km wędrówki szerokim traktem lub przejażdżka zaprzęgiem konnym.
W grudniu 2016 r. około 80 turystów, a 2017 r. blisko 45 turystów, zaskoczyły zmrok i zimno nad Morskiem Okiem. Wśród osób były małe dzieci i osoby starsze. Choć nie były to grupy zorganizowane, a indywidualni turyści, wspólnie poprosili o pomoc służby ratunkowe. W takich przypadkach, jeżeli nie ma zagrożenia życia lub osób rannych czy poszkodowanych, ratownicy górscy nie podejmują interwencji.
Oba przypadki wezwań zakończyły się oświetleniem drogi przez służby ratownicze i ogrzaniem zmarzniętych turystów kubkiem herbaty. Turyści wówczas tłumaczyli, że zaskoczyła ich noc i mróz, a dorożki konne już nie kursowały.
Czytaj więcej