Dwa lata więzienia za fałszywy alarm w szpitalu, w którym przebywał J. Kaczyński
Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe skazał 46-letniego Janusza Cz. na 2 lata więzienia za wywołanie fałszywego alarmu bombowego w Centralnym Szpitalu Klinicznym MON w Warszawie, gdy przebywał tam prezes PiS. Mężczyzna tłumaczy, że była to forma protestu przeciwko specjalnemu traktowaniu polityków przez służbę zdrowia, gdy inni pacjenci muszą długo czekać na zabiegi.
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga oskarżyła Janusza Cz. o czyn z artykułu 224 a kodeksu karnego, czyli wywołanie fałszywego alarmu bombowego. Groziło mu za to do 8 lat pozbawienia wolności.
Wyrok zapadł na pierwszym terminie, bo oskarżony złożył wniosek o skazanie go bez rozprawy. Wcześniej przyznał się do winy, przeprosił i złożył obszerne wyjaśnienia. 46-latek powiedział, że fałszywy alarm był wybrykiem dokonanym pod wpływem alkoholu.
Tłumaczył, że była to także forma protestu przeciwko specjalnemu traktowaniu polityków przez służbę zdrowia w sytuacji, gdy inni pacjenci muszą długo czekać na zabiegi. W tym czasie w WIM przebywał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Przedstawiona przez oskarżonego wersja korespondowała z jego wcześniejszymi wpisami w mediach społecznościowych.
Wyrok jest nieprawomocny
Jak podała we wtorek Joanna Adamowicz z sekcji prasowej Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, sąd skazał Janusza Cz. na dwa lata pozbawienia wolności, zaliczając mu na poczet kary okres tymczasowego aresztowania od 3 lipca do 11 grudnia. O bezwzględną karę więzienia wnosiła prokuratura, argumentując zachowanie oskarżonego jako czyn o wysokiej szkodliwości społecznej, którym mógł narazić życie i zdrowie pacjentów szpitala.
Oprócz tego Cz. musi zapłacić ponad 4 tysiące kosztów sądowych. Jednocześnie sędzia Danuta Kania z Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Południe zwolniła oskarżonego z aresztu, bo zapadły wyrok jest nieprawomocny.
Do zdarzenia doszło 11 maja, w godzinach popołudniowych. Wojskowy Instytut Medyczny z Centralnym Szpitalem Klinicznym Ministerstwa Obrony Narodowej w Warszawie podał wtedy na Twitterze, że służby sprawdzają teren po anonimowym telefonie o podłożeniu ładunku wybuchowego.
Zamknięto kilka oddziałów, wezwano służby ratunkowe i pirotechników, którzy sprawdzali budynek. Alarm okazał się fałszywy. Policjanci ze stołecznego wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw ustalili, że dwa połączenia z informacją o bombie wykonał 46-letni Janusz Cz., przebywający w tym czasie we Francji. Mężczyzna został zatrzymany dopiero w lipcu, gdy przyjechał do Polski. Zabezpieczono przy nim telefon komórkowy, z którego 11 maja łączono się ze szpitalem.
Czytaj więcej
Komentarze