Wałęsa: nikt nie uwierzy, że nic nie wiedziałem. Pomnik ks. Jankowskiego oblany czerwoną farbą
- To był szok. Coś tam do nas dochodziło, ale nie tak tragicznego, nie tak wielkiego - powiedział były prezydent Lech Wałęsa, który w czasach PRL był liderem "Solidarności", gdy ks. prałat Henryk Jankowski, proboszcz kościoła św. Brygidy w Gdańsku, był kapelanem tego związku zawodowego.
Lech Wałęsa odnosząc się do sprawy ks. Henryka Jankowskiego powiedział, że "trudno mu uwierzyć, czy to nie jest gra". Uznał też za dziwne, że zarzuty pojawiły się dopiero teraz, gdy kapłan nie żyje od ośmiu lat.
Od publikacji reportażu o molestowaniu nieletnich przez kapłana, przy jego pomniku dochodzi do incydentów, pojawiły się kartki "pedofil", para dziecięcych bucików, oblano go też farbą.
"Interesował się sprawami nienależącymi do kapłaństwa"
- Fatalnie się w związku z tym czuję. Nikt nie uwierzy, że nie wiedziałem, ale naprawdę nie wiedziałem. Jak mówię, lekko słuchy były, że interesuje się trochę sprawami nienależącymi do kapłaństwa - powiedział Lech Wałęsa. Wyjaśnił jednak, że nikt nie informował go o tak poważnych zarzutach jakie w swoim reportażu przedstawiła "Gazeta Wyborcza". Ks. Jankowski 17 sierpnia 1980 roku odprawił dla strajkujących w Stoczni Gdańskiej robotników, a następnie związał się z "Solidarnością" i jej legendarnym przywódcą.
- Byłem zniesmaczony, że taka sprawa, a nikt mnie nie poinformował, nikt mi o tym nie doniósł - stwierdził były prezydent.
Wałęsa podkreśli także zaskoczenie faktem, że "dopiero teraz, kiedy Jankowski nie może się bronić, stawia się takie zarzuty". Jego zdaniem w tej sytuacji ktoś, na przykład rodzina, powinien go powiadomić.
- Ja bym w jakiś sposób postarał się to wyjaśnić - zapewnił Wałęsa.
- Trudno mi uwierzyć, czy to przypadkiem nie jest jakaś gra. Że nikt nie powiadomił o takich sprawach, to nie prawdopodobne - ocenił były lider "Solidarności" i laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Zapytany o to, czy chodzi o "jakąś grę" stwierdził, że "niektórzy chcą zarobić".
- Ludzie w różny sposób zarabiają. Chcą odszkodowania, nieprzyjaciele Kościoła też mogą wchodzić. Ja tu nic nie sugeruję, tylko mówię, że tu może być dużo wątków - powiedział Wałęsa.
Policja sprawdza akty wandalizmu
Rzecznik prasowa gdańskiej policji Karina Kamińska poinformowała, że zgłoszenie o zniszczeniu pomnika zostało przyjęte w czwartek po godz. 8. Do Wojewódzkiego Centrum Powiadomienia Ratunkowego zadzwonił mężczyzna, który poinformował, że część figury przedstawiającej duchownego i cokół zostały pomalowane czerwoną farbą.
Prawdopodobnie do aktu wandalizmu mogło dojść w nocy ze środy na czwartek.
- Na miejsce pojechała grupa dochodzeniowo-śledcza z technikiem kryminalistyki. Wykonywane są oględziny, zabezpieczone są ślady, sprawdzamy też, czy miejsce objęte jest monitoringiem - powiedziała Kamińska.
Dodała, że policyjne dochodzenie prowadzone jest pod kątem art. 261 kodeksu karnego, który mówi o tym, że "kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego albo osoby, podlega karze grzywny albo ograniczenia wolności".
Prezydent zapyta społeczeństwo o los statuy
Kilka dni temu w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan "Solidarności", wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku Henryk Jankowski został oskarżany m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich.
W związku z tymi zarzutami we wtorek posłanka Joanna Scheuring-Wielgus (Teraz!) zaapelowała w liście do prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza o usunięcie pomnika duchownego. "Czy taka postać powinna być uhonorowana pomnikiem i placem jej imienia? Czy osoba oskarżana o pedofilię, znana z antysemickich wypowiedzi i lubująca się w przepychu nieprzystojącym duchownemu, to dobra wizytówka Gdańska?" - napisała w liście posłanka.
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz napisał w poniedziałek na portalu społecznościowym, że "jest dogłębnie poruszony publikacją".
"Wierzę, że ta sprawa dla dobra Kościoła i pamięci kapelana Solidarności powinna być wyjaśniona, a Kościół w opisanej sprawie powinien zająć stanowisko. Sam ksiądz Jankowski już głosu nie zabierze, podobnie jak jego wieloletni zwierzchnik arcybiskup (Tadeusz - red.) Gocłowski" - napisał.
"Inicjatorem budowy pomnika księdza był społeczny komitet, a decyzję w tej sprawie i kwestii nadania nazwy skwerowi podejmowała rada miasta. Głos w sprawie pomnika i skweru powinni zabrać przede wszystkim mieszkańcy i ja sam tę dyskusje z mieszkańcami podejmę" - zapowiedział Adamowicz.
Pomnik zmarłego w 2010 r. księdza Henryka Jankowskiego, blisko związanego z "Solidarnością" i z opozycją antykomunistyczną w PRL, został odsłonięty 31 sierpnia 2012 r. w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Odlany z brązu monument stanął na skwerze nazwanego imieniem ks. Jankowskiego przy ul. Stolarskiej w Gdańsku, niedaleko parafii św. Brygidy w której probozcem był w latach 1970-2008.
WIDEO: "To, że ministranci przynosili kawę i ciasto to nas w ogóle nie dziwiło". Znajomy o ks. Jankowskim
Czytaj więcej