Miał wybite zęby i uraz kręgosłupa. Ruszył proces ws. skatowanego psa Fijo
Proces Bartosza D., który w styczniu miał pobić ze szczególnym okrucieństwem psa Fijo, rozpoczął się w środę w Toruniu. Zwierzę miało wybite zęby, uraz kręgosłupa, ma sparaliżowane tylne łapy. Bartosz D. odmówił składania wyjaśnień. Wcześniej nie przyznał się do winy. Utrzymywał, że przewrócił się na psa pod wpływem alkoholu. Grożą mu trzy lata więzienia.
30-letni Bartosz D. z Chełmży usłyszał w marcu zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Czteromiesięczne zwierzę miało m.in. powybijane zęby, złamaną szczękę oraz dotkliwy uraz kręgosłupa, który doprowadził do paraliżu tylnych łap, a także złamanie kości udowej.
D. był poszukiwany listem gończym i po zatrzymaniu przez policjantów wyjaśnił w prokuraturze, że ukrywał się po zdarzeniu za granicą i niedawno wrócił do Polski.
Bartosz D. zdumiony zainteresowaniem mediów
W środę na sali rozpraw odmówił składania wyjaśnień. Z odczytanych zeznań, które złożył wcześniej wynika, że przedstawia sytuację jako nieszczęśliwy wypadek. D. utrzymuje, że przewrócił się na psa, będąc pod wpływem alkoholu. W swoich wcześniejszych wyjaśnieniach dodał, że bardzo kocha zwierzęta i chciałby w przyszłości odzyskać Fijo.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu Andrzej Kukawski powiedział, że śledczy posiadają opinię Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, która została wydana wspólnie ze specjalistami z zakresu weterynarii. - Ona dała nam asumpt do stwierdzenia tego, że te obrażenia powstały na skutek działania czynnego, tzn. zostały spowodowane w wyniku uderzenia narzędziem tępym o niewielkiej powierzchni - pięścią, stopą lub kolanem - dodał Kukawski.
Sąd odrzucił wniosek obrony o wyłączenie jawności postępowania. Oskarżony wielokrotnie podkreślał w swoich zeznaniach, że jest zdumiony zachowaniem mediów i opinii publicznej, oraz że w tej sprawie został potraktowany gorzej niż wielu morderców.
Pies trwale niepełnosprawny, ale w nowym domu
O sprawie organy ścigania poinformowała żona oskarżonego. W środę odmówiła składania wyjaśnień, korzystając z przysługującego jej prawa.
Pies Fijo jest trwale niepełnosprawny. W miesiącach po pobiciu opiekowała się nim Fundacja dla Szczeniąt Judyta. Zwierzę było m.in. rehabilitowane za granicą. Obecnie - tymczasowo - opiekuje się nim mężczyzna, która ma również inne zwierzęta. - Zakochałem się w tym psie - z wzajemnością - powiedział Artur Serocki, który zajmuje się Fijo jako tymczasowy opiekun.
- Nie ma chyba takiej siły, która mogłaby spowodować, żebyśmy zostali rozdzieleni. Wiem o tym, że nie zgłosili się inni chętni, ale wydaje mi się, że być może ludzi przerażała codzienna opieka nad pieskiem w tym stanie. Rzeczywiście - on potrafi zrobić powódź w domu. Były takie momenty, że ja kąpałem psa, a dwóch moich kolegów zmywało podłogę. Nigdy nie miałem tylu narzędzi do sprzątania domu, ale przecież nie jest temu winny pies - dodał Serocki.
Podkreślił, że najwyżej "co jakiś czas wymieni się podłogę na nową".
- Widać po piesku, że ma różne emocje - cieszy się czy smuci. Głodny jest non stop. Umie prosić o jedzenie. Prawdę mówiąc, nie znałem jego historii wcześniej. W internecie przeczytałem o piesku, którego nikt nie chce przygarnąć. Zobaczyłem jego zdjęcie i pękło mi serce. Od razu zacząłem się starać o opiekę nad nim - mówił dziennikarzom.
Dodał, że jego zdaniem wyrok w tej sprawie nie powinien być tylko i wyłącznie wyrazem sprawiedliwości wobec Fijo, ale przede wszystkim powinien odstraszać kolejne osoby przed popełnianiem takich czynów, tak by żaden pies, kot czy inna żywa istota nie cierpiała w Polsce przez człowieka.
Wideo: Skatowany pies Fijo przeszedł skomplikowaną operację
Czytaj więcej