Ambasador Ukrainy w Polsce: Rosja zaatakowała nasze okręty w brutalny i otwarty sposób
- Prezydent Ukrainy zaproponował wprowadzenie stanu wojennego na okres 30 dni w celu przygotowania Ukrainy i ukraińskiego wojska do ewentualnej agresji ze strony Rosji - powiedział w programie "Wydarzenia i Opinie" ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia. Gość Doroty Gawryluk zaznaczył, że w obliczu rosyjskiej agresji trzeba być przygotowanym "na odpór", niż "prowadzić debaty polityczne".
W niedzielę dwa ukraińskie kutry oraz holownik, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim, zostały ostrzelane, a następnie przejęte przez rosyjskie siły specjalne. Ukraina uznała te działania za akt agresji. W poniedziałek po południu Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy rozpoczęła nadzwyczajne posiedzenie, na którym deputowani mają odnieść się do dekretu prezydenta Petra Poroszenki o wprowadzeniu w kraju stanu wojennego.
- Mam nadzieję, że dzisiaj ta kwestia (wprowadzenia stanu wojennego - red.) zostanie rozstrzygnięta - zapewnił ambasador Ukrainy w Polsce na antenie Polsat News.
Andrij Deszczycia był pytany dlaczego prezydent Poroszenko zdecydował się na wprowadzenie stanu wojennego w tym momencie, a nie np. podczas krwawych starć w Donbasie. - W tej sytuacji Rosja bezpośrednio zaatakowała ukraińskie okręty. Zrobiła to w brutalny i otwarty sposób. W sytuacji na Donbasie, a wcześniej na Krymie, do wojny używała "zielonych człowieczków" - zapewnił ambasador.
Deszczycia: świat przyzwyczaja się do tego, że Krym jest "rosyjski"
Jak dodał bezpośredni atak Rosjan stanowi naruszenie prawa międzynarodowego.
- To jest kolejny atak na Ukrainę. Każdy z tych incydentów jest bardzo groźny. Ta sytuacja jest poważna, dlatego że Rosja próbuje dyktować swoje warunki na Morzu Czarnym i próbuje przekazać w świat przesłankę, że Krym jest rosyjski - powiedział ambasador.
Zaznaczył, że świat "przyzwyczaja się do tego, że wody terytorialne wokół Krymu są w cudzysłowie rosyjskie". - W tej sytuacji należy przypomnieć Rosji, że ona złamała prawo wiele lat temu i nie może robić tego co chce na Morzu Czarnym - dodał Deszczycia.
Ukraina domaga się wyższych sankcji
Ukraiński ambasador odniósł się także do oskarżeń Rosji o rzekomą prowokację, w której miały uczestniczyć ukraińskie jednostki. - Od dawna nie tylko ukraińskie, ale i międzynarodowe okręty korzystają z tego samego szlaku. Jednak Rosja po zbudowaniu mostu Kerczeńskiego przyjęła taką strategię, że "wydaje pozwolenie" na przepłynięcie cieśniny - mówił na antenie Polsat News.
Deszczycia zapewnił, że strona Ukraińska domaga się nie tylko wypuszczenia ich marynarzy, ale żeby Rosja zaczęła "respektować prawo międzynarodowe na Morzu Azowskim i Morzu Czarnym".
- Jesteśmy wdzięczni, że Polska jako jedno z pierwszych państw wystosowało oświadczenie i zajęła odpowiednie stanowisko. Trwają rozmowy Ukraina - NATO. Mamy nadzieję, że będzie odpowiednie stanowisko Unii Europejskiej - przyznał ambasador. Deszczycia zapewnił, że Ukraina domaga się "wyższych sankcji na Rosję za to co zrobiła na Morzu Azowskim".
- Oczekujemy jeszcze większej presji ze strony UE, NATO, Stanów Zjednoczonych i ONZ w sprawie uwolnienia naszych okrętów i marynarzy. Oczekujemy, że za złamanie prawa międzynarodowego, za próbę przywłaszczenia sobie prawa, by rządzić na Morzu Czarnym Rosja powinna ponieść większe konsekwencje. Powinny być nowe sankcje wobec Rosji ze strony Unii i Stanów Zjednoczonych. Na takie wsparcie liczymy - powiedział.
Mówiąc o państwach europejskich współpracujących z Rosją Deszczyca ostrzegł, że to może doprowadzić do tego, że to oni staną się stroną ataku agresji rosyjskiej. - To ma być lekcja z historii. Nie możemy grać wspólnie z agresorem. (...) My jesteśmy w stanie wojny z Rosją i dlatego musimy mobilizować świat, żeby zatrzymać agresora - podkreślił ambasador.
Dotychczasowe odcinki programu "Wydarzenia i Opinie" dostępne są w zakładce Programy.
Czytaj więcej
Komentarze