Po operacji ma o 4 cm dłuższą nogę. Walczy ze szpitalem o odszkodowanie
Janina Burlińska z Bartoszyc wróciła z operacji wszczepienia endoprotezy prawego biodra z nogą o 4 cm dłuższą od lewej. Ból sprawiało jej wykonywanie nawet podstawowych czynności, ale ortopeda Szpitala Powiatowego w Biskupcu odmówił operacji korygującej wadę. Pani Janina musiała wziąć kredyt i zapłacić za operację w prywatnej klinice. Teraz walczy o odszkodowanie.
60-letnia pani Janina była sprawną kobietą. Cieszyła się z życia rodzinnego, m.in. z zapałem grając z wnuczkiem w piłkę. Nigdy wcześniej nie chorowała. Trzy lata temu zaczęło boleć ją prawe biodro. Ból był na tyle nieznośny, że przeszkadzał w życiu i pracy. Pod koniec 2016 roku kobieta trafiła do Szpitala Powiatowego w Biskupcu.
- Powiedzieli, że konieczna jest operacja wstawienia endoprotezy prawego biodra. Lekarz zapewniał, że na pewno będzie lepiej, ból minie - opowiadała Janina Burlińska w rozmowie z reporterką "Interwencji".
Z ogromną nadzieją pani Janina zgodziła się na wszczepienie endoprotezy prawego biodra. Było to w styczniu 2017 roku. Kiedy obudziła się po operacji, przeżyła ogromny szok.
- Zszokowało mnie, że prawa stopa leci do środka, że ona w ogóle leżała. W poniedziałek był obchód i mówią do mnie, że dzisiaj wychodzę. A ja nie umiałam chodzić - wspominała Janina Burlińska.
Buty z podeszwą grubszą o 4 cm
Kobieta uczyła się samodzielnie chodzić. To jednak sprawiało jej ogromny ból. Nie tylko stopa, ale i kolano były wykrzywione po operacji.
- Szłam kuśtykając jak kaczka. Podczas turnusu rehabilitacyjnego okazało się, że moja noga jest "wyciągnięta" o 4 centymetry - relacjonowała.
Aby utrzymać równowagę i nieco złagodzić ból kręgosłupa, który nasilał się w trakcie chodzenia, pani Janina zmuszona była pójść do szewca, który podeszwy lewych butów podniósł o 4 cm. Kobieta wróciła do lekarza ortopedy, który ją operował w szpitalu w Biskupcu z nadzieją na pomoc w tej dramatycznej sytuacji.
"Proteza jest obsadzona dobrze, nie ma luzów"
- Pan doktor popatrzył w dyskietkę z prześwietlenia i mówi do mnie: proteza jest obsadzona dobrze, nie ma luzów, więc o co pani chodzi? Odparłam, że zrobił ze mnie kalekę i jeszcze mówi, że dobrze. A on, że tylu ludzi na korytarzu czeka i nie ma dla mnie czasu. Rozpłakałam się i wyszłam - powiedziała pani Janina.
Załamana pani Janina zaczęła szukać pomocy u innych lekarzy ortopedów. Jeździła na prywatne wizyty. Żaden z lekarzy nie chciał się podjąć kolejnych operacji.
Na operację pożyczyła 30 tys. zł
Zdesperowana i coraz bardziej cierpiąca pani Janina szukała pomocy dalej. W końcu trafiła do prywatnej kliniki w Warszawie. Tam doktor Michał Szyszka zdecydował, że pomoże kobiecie w odzyskaniu sprawności. Operacja odbyła się w kwietniu tego roku. Kobieta musiała wziąć na nią kredyt.
- Wróciłam do normalności, za co jestem bardzo wdzięczna lekarzowi. Napisałam do szpitala w Biskupcu o zwrot pieniędzy. 30 tys. zapłaciłam za operację, do tego żądałam odszkodowania 50 tys. zł za moje zdrowie. Pismo wysłałam 29 sierpnia i już nie mam odpowiedzi - mówi pani Janina.
- Nie jestem biegłym sądowym ortopedii, nie jestem autorytetem ortopedii i nie będę się wypowiadał. Sprawa jest w toku, dokumentacja została przekazana brokerowi, firmie EIB i oni następnie przekazują to firmie PZU. My już w tej chwili jesteśmy wyłączeni z tego wszystkiego. Dokumenty krążą, ja nie znam, jakie są procedury tych firm, bo to już jest ich domena - odniósł się do sprawy Marek Pietras, dyrektor Szpitala Powiatowego w Biskupcu.
- Najgorsze, że lekarze którzy odpowiadają za ludzkie zdrowie, składają przysięgi, nie umieją się przyznać do swojego błędu - podsumowała pani Janina.
Komentarze