Syn Kamińskiego miał otrzymać pracę po rekomendacji NBP. Poseł PiS: gdzieś dzieci pracować muszą
- To zapewne tak istotne, jak to, gdzie moje dzieci pracują. Gdzieś dzieci pracować muszą. Moje pracują w firmach, gdzie zarabiają grosze - w taki sposób poseł PiS Jan Mosiński odniósł się w Polsat News do doniesień "Gazety Wyborczej", z których wynika, że 29-letni syn koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego w lipcu 2018 r. dostał dzięki NBP intratną posadę w Banku Światowym.
Gazeta zwraca także uwagę, że służby podległe Kamińskiemu mają teraz wyjaśniać aferę KNF, w której przewija się nazwisko prezesa banku centralnego Adama Glapińskiego.
Prowadząca "Politykę na ostro" Agnieszka Gozdyra pytała, czy to, że prezes NBP rekomendował 29-letniego syna koordynatora służb specjalnych na doradcę wicedyrektora wykonawczego w Banku Światowym, ma związek z aferą KNF.
- Jeżeli ten młody człowiek spełniał wymogi, to nie ma co robić sensacji - ocenił Mosiński.
"Wszystkie uczelnie ekonomiczne płaczą, że straciły tak wybitnego człowieka"
Natomiast zdaniem Jarosława Urbaniaka (PO) sprawa ta "łączy się z całym środowiskiem jakim jest PiS". - Syn Kamińskiego (...) nie poszedł na najniższe stanowisko, żeby robić karierę i samu pracować na to, żeby być kimś w tej firmie. Był rekomendowany przez NBP i wskoczył na górną półkę pracowników Banku Światowego. Myślę, że w przypadku tego 29-latka wszystkie uczelnie ekonomiczne płaczą, że straciły tak wybitnego człowieka - mówił Urbaniak.
Gozdyra zwróciła uwagę, że Mariusz Kamiński pytany przez dziennikarzy podkreślił, że nie zabiegał o stanowisko dla swojego syna.
Urbaniak uznał za niewiarygodne, że spośród 38 mln Polaków "nagle przez przypadek NBP wskazał syna koordynatora służb specjalnych" na to stanowisko.
Czytaj więcej
Komentarze