Separatyści przeprowadzili nieuznane przez Zachód wybory w Donbasie
W samozwańczych donieckiej i ługańskiej republikach ludowych zakończyły się w niedzielę wieczorem wybory przeprowadzone przez prorosyjskich separatystów, którzy od 2014 r. kontrolują część ukraińskiego Donbasu. Zachód tego głosowania nie uznaje.
Według danych przekazanych przez samozwańcze władze obu republik tzw. wybory ich przywódców oraz członków rad ludowych (parlamentów) przebiegły bez incydentów i "prowokacji", a frekwencja - jak podała agencja TASS - wyniosła odpowiednio 77 proc. i ponad 80 proc. w ługańskiej i donieckiej republice.
W obu przypadkach nie podano wcześniej liczby osób uprawnionych do głosowania. Wszelkie informacje podawane przez władze samozwańczych republik są niemożliwe do zweryfikowania przy użyciu uznanych międzynarodowo mechanizmów.
W tzw. Donieckiej Republice Ludowej liderem wyborów jest dotychczasowy p.o. przywódcy Denis Puszylin, a w Ługańskiej - pełniący analogiczną funkcję Leonid Pasicznyk.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko apelował w sobotę do mieszkańców Donbasu, by nie uczestniczyli w niedzielnych "fałszywych wyborach". Oświadczył, że przeprowadzając je, Rosja potwierdziła, iż okupuje część Ukrainy.
Wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ukrainy Iryna Heraszczenko opublikowała w niedzielę na swoim profilu na Facebooku komunikat, w którym strona ukraińska w związku z przeprowadzeniem "fałszywych wyborów" żąda zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Trójstronnej Grupy Kontaktowej i spotkania czwórki normandzkiej, by zażądać od Rosji "powstrzymania się od realizacji scenariuszy destabilizowania sytuacji w Donbasie".
Ukraina chce karać organizatorów
Kijów zapowiedział, że wszystkie osoby zaangażowane w organizację wyborów zostaną pociągnięte do odpowiedzialności karnej.
Specjalny przedstawiciel USA ds. Ukrainy Kurt Volker napisał w niedzielę na Twitterze, że dla "tzw. republik ludowych nie ma miejsca w porozumieniach mińskich i są one nielegalnymi instrumentami, wspieranymi przez Rosję militarnie i stworzone przez nią, by zarządzać terytorium ukraińskim, kontrolowanym przy użyciu siły".
W oświadczeniu przesłanym w niedzielę PAP polskie MSZ podkreśliło, że "Polska zdecydowanie potępia przeprowadzenie 11 listopada 2018 r. przez prorosyjskich separatystów rzekomych wyborów w okupowanej części Donbasu". "Polska nie uznaje jakichkolwiek działań podważających suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy w jej międzynarodowo uznawanych granicach" - podano. Polska wezwała Unię Europejską wraz z pozostałymi partnerami do natychmiastowej reakcji.
Jeszcze zanim odbyły się wybory - zapowiedziane po sierpniowym zamachu na lidera DRL Ołeksandra Zacharczenkę - państwa zachodnie zadeklarowały, że nie uznają ich, ponieważ są one sprzeczne z porozumieniami mińskimi.
Porozumienia w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie, które zostały zawarte we wrześniu 2015 roku w Mińsku na Białorusi, przewidują przedterminowe wybory władz lokalnych w kontrolowanych przez separatystów częściach obwodów donieckiego i ługańskiego. Porozumienie to podpisali przedstawiciele Ukrainy, Rosji, OBWE oraz wysłannicy separatystów.
Władze ukraińskie stoją jednak na stanowisku, że wybory mogą odbyć się jedynie wtedy, gdy Ukraina będzie kontrolowała opanowane przez separatystów odcinki swojej granicy z Rosją, a jej terytorium opuszczą obce formacje wojskowe. Przed wyborami w Donbasie powinny się także zakończyć działania bojowe, a głosowanie powinno się odbywać pod nadzorem obserwatorów międzynarodowych oraz w zgodzie z ukraińskim prawem. Warunki te nie zostały spełnione.
Władze Rosji argumentowały, że wybory nie są sprzeczne z porozumieniami mińskimi, ponieważ nie są to wybory samorządowe.
Czytaj więcej
Komentarze