"Niezbyt fortunna decyzja". Polityczne komentarze ws. zakazu Marszu Niepodległości
W środę prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała o wydaniu zakazu organizacji Marszu Niepodległości 11 listopada. Według Jacka Sasina z PiS, który uważa, że "nie można prewencyjnie ograniczać prawa obywateli do swobodnego manifestowania".
Sasin pytany w środę w Sejmie przez dziennikarzy o tę decyzję prezydent stolicy stwierdził, że trzeba reagować "w sytuacji kiedy łamane jest prawo w trakcie manifestacji, ale nie można w ten sposób prewencyjnie ograniczać prawa obywateli do swobodnego manifestowania". - To się nie mieści w granicach demokracji - powiedział.
Jak dodał w sprawie zakazu organizacji marszu "jeszcze chyba sąd będzie miał w tej sprawie coś do powiedzenia". - Wydaje mi się, że jeśli jeszcze możemy liczyć na jakąś sprawiedliwość w Polsce, to ta decyzja powinna być jednoznaczna - powiedział Sasin.
"Nie można ograniczać prawa do zgromadzenia"
- Nie można prewencyjnie zakazywać marszu przez to, że się komuś, w tym przypadku pani Gronkiewicz-Waltz wydaje, że coś się może wydarzyć. Tak nie można działać - stwierdził.
- Nie można ograniczać prawa do zgromadzenia tylko dlatego, że być może jakiś margines będzie tutaj zachowań, których nie akceptujemy - dodał Sasin.
Pytany o tę sprawę przez dziennikarzy Paweł Kukiz ocenił ją jako "niezbyt fortunną". - Nie uważam, żeby ta decyzja służyła bezpieczeństwu państwa biorąc pod uwagę (obecną) sytuację w policji - powiedział.
Dodał, że nie chce szukać winnego tej sytuacji - czy to ta osoba, która zakazała marszu, czy ludzie odpowiedzialni za sytuację w policji. - Istnieje duża możliwość zaistnienia takich zdarzeń, które nie będą mogły być skontrolowane przez policję, bo jej po prostu nie będzie skoro policja idzie na masowe L-4 chorując na tzw. +psią grypę+ i z godziny na godzinę powiększać się ilość tych chorych policjantów - mówił Kukiz.
Zaznaczył przy tym, że jest pewien, iż do marszu w Warszawie dojdzie. - Im bardziej będzie zakazywany, tym bardziej będzie ten marsz zwoływany, ale nie będzie tych, którzy mogli być w jakikolwiek sposób zapobiec zgromadzeniu, bo są na L-4 - stwierdził Kukiz. Dodał przy tym, że "bardzo łatwo jest o prowokacje przy tak wielkim zbiorowisku ludzkim".
"Mam trochę inne plany"
Pytany, czy będzie brał udział w Marszu Niepodległości, odpowiedział: "mam trochę inne plany". - Na pewno ludzie z Kukiz'15 będą w nim uczestniczyć. Ja z kolei mam święto lokalne - powiedział Kukiz.
Przyznał, że Ruch Narodowy, który jest legalną organizacją, będzie również mógł wziąć udział w takiej demonstracji. Podkreślił zarazem, że wznoszenie czy prezentowanie haseł w stylu "biała rasa" powinno być ścigane.
Do sprawy odniosła się na Twitterze również Barbara Nowacka, liderka Inicjatywy Polska, która przed wyborami samorządowymi przyłączyła się do Koalicji Obywatelskiej.
"Jestem antyfaszystką. Przeciwniczką skrajnej prawicy, wrogiem nacjonalizmu. Jestem też zwolenniczką demokracji i wolności słowa" - zaznaczyła Nowacka w kontekście decyzji Gronkiewicz-Waltz. "Jeśli chcemy wyrugować rasizm i nienawiść z życia publicznego, to nie zakaz drogą. A edukacja i zrozumienie strachów" - podkreśliła.
Jestem antyfaszystką. Przevniczką skrajnej prawicy, wrogiem nacjonalizmu.
— Barbara Nowacka (@barbaraanowacka) 7 listopada 2018
Jestem też zwolenniczką demokracji i wolności słowa.
Jeśli chcemy wyrugować rasizm i nienawiść z życia publicznego to nie zakaz drogą. A edukacja i zrozumienie strachów.
Poseł PSL Marek Sawicki przyznał z kolei, że będąc na miejscu Hanny Gronkiewicz-Waltz nie zakazywałby Marszu Niepodległości.
- Nie sądzę, żeby prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz miała silne podstawy do tego, żeby w tym momencie ten marsz rozwiązywać. Ja bym go nie rozwiązywał, poczekałbym na to, co się na marszu wydarzy - podkreślił.
W jego ocenie PiS "padło ofiarą swojej przebiegłości w zakresie ustawy o zgromadzeniach cyklicznych". - Chroniąc miesięcznice dali zgodę narodowcom na przejęcie marszu wolności 11 listopada, każdego marszu wolności. Mało tego przez kilka tygodni układali się z nimi w zakresie wspólnego przeprowadzenia tego marszu i zaproszenia na ten marsz opozycji - mówił polityk PSL.
"Podejrzewam, że sąd uchyli decyzję pani prezydent"
Zaznaczył, że jego ugrupowanie otrzymało publiczne zaproszenie na marsz od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i od prezydenta Andrzeja Dudy. - Jeszcze nie zdążyliśmy na zaproszenie zacnych polityków odpowiedzieć, a już dostaliśmy informację, że to oni wycofują się z tego marszu - dodał Sawicki.
Poseł PSL nie wyklucza, że marsz się odbędzie, ponieważ może tak zdecydować sąd. - Podejrzewam, że sąd uchyli decyzję pani prezydent i wtedy problem w niedzielę ma pan Brudziński (szef MSWiA Joachim Brudziński) - zaznaczył. Zdaniem Sawickiego prezydent Warszawy i tak rozwiązałaby marsz w niedzielę, natomiast to, że decyzję wydała w środę "daje kolejne trzy dni na eskalowanie napięcia i na większą mobilizację środowisk narodowych".
W jego ocenie tym samym prezydent Warszawy wzmacnia PiS, bo mobilizacja na Marsz Niepodległości będzie ogromna. Dodał, że szef MSWiA obecnie "w obliczu protestu policjantów, w tej chwili pozostaje bez broni, bez jakiejkolwiek osłony".
"Sam premier mówił, że ma wątpliwości"
Prezydent elekt Warszawy Rafał Trzaskowski powiedział, że popiera decyzję Hanny Gronkiewicz-Waltz.
- Najważniejsze jest bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy. Jesteśmy w tej chwili w procedurze prawnej, ja czekam na jasną deklaracje ministra (spraw wewnętrznych i administracji Joachima) Brudzińskiego, czy rząd PiS będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo warszawiakom, czy nie - powiedział w Helsinkach Trzaskowski. Prezydent elekt bierze udział w stolicy Finlandii w kongresie Europejskiej Partii Ludowej, której jest wiceprzewodniczącym.
Trzaskowski zaznaczył, że deklaracja szefa MSWiA mogłaby mieć znaczenie dla sądu, który będzie wypowiadał się w tej sprawie. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości już zapowiedziało, że odwoła się od decyzji Gronkiewicz-Waltz w sprawie zakazu organizacji marszu.
- Czekamy na jasną deklarację, ja słyszałem z ust pana premiera (Mateusza) Morawieckiego, jak sam mówił, że ma wątpliwości co do tego, czy organizatorzy będą w stanie zapewnić bezpieczeństwo warszawiakom - tłumaczył Trzaskowski. Jak mówił, PiS najpierw zapraszał rodziny z dziećmi na marsz 11 listopada do stolicy, a potem wycofał się z tego i wszyscy politycy tego ugrupowania postanowili udać się do Krakowa.
"Albo coś jest białe, albo czarne"
Prezydent elekt Warszawy podkreślił, że w związku z tym ważna jest deklaracja rządu w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa podczas marszu. Argumentował, że decyzja prezydent stolicy wynika z obawy o ekscesy na ulicach 11 listopada.
- Nawet rząd PiS mówi, że ma wątpliwości - zauważył Trzaskowski. - Od wielu, wielu miesięcy, występując również z wnioskiem o delegalizację ONR, mówiłem, że w Warszawie nie ma miejsca na faszyzm. Tu nie ma miejsca na światłocienie. Albo coś jest białe, albo czarne. Rząd PiS do tej pory uzasadniał i usprawiedliwiał tego typu zachowania. Ja uważam, że na to nie ma miejsca, ale przede wszystkim czekam na taką odpowiedzialną postawę rządu i ministra Brudzińskiego - powiedział Trzaskowski.
Na uwagę, że do tej pory Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zakazywała marszów organizowanych przez środowiska narodowców, Trzaskowski odpowiedział, że prawie zawsze, gdy pojawiały się rasistowskie czy faszystowskie hasła 11 listopada, były wnioski o rozwiązanie demonstracji.
Race i "rasistowskie hasła"
O zakazie Marszu Niepodległości wypowiedziała się także przewodnicząca Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, która stwierdziła, że podjęłaby inną decyzję w tej sprawie.
- Rozumiem wszystkie dylematy, przed jakimi stanęła pani prezydent, ale podjęłabym jednak inną decyzję - rozwiązanie marszu dopiero, jeśli byłoby złamane prawo - powiedziała Lubnauer. Zastrzegła jednak, że nie zna "oczywiście wszystkich okoliczności". - Myślę, że Hanna Gronkiewicz-Waltz dysponuje szerszą wiedzą, niż ktokolwiek z nas - dodała.
- Widzę oczywiście zasadniczą różnicę pomiędzy paradą równości, która zawsze ma charakter typowo pokojowy, i gdzie nie było nigdy przypadków łamania prawa, i w związku z tym działania prezydenta Krzysztofa Żuka (prezydenta Lublina) były przez nasz krytykowane - a inną sytuacją, kiedy trzeba się zdecydować na pozwolenie na organizację manifestacji, która rok w rok kończy się łamaniem prawa, a osoby, które są wśród organizatorów, są skazane prawomocnymi wyrokami sądów - powiedziała szefowa Nowoczesnej. - Tu decyzja prezydenta jest znacznie trudniejsza - oceniła.
Lubnauer mówiła, że "mogliśmy obserwować te Marsze Niepodległości rok temu, dwa lata temu i wiemy, że rok w rok dochodzi podczas nich do złamania prawa". W tym kontekście wymieniła "masowe używanie rac dymnych i środków pirotechnicznych, których nie wolno używać na tego typu zgromadzeniach", a także głoszenie "haseł rasistowskich i innych, nakłaniających do nienawiści wobec różnych grup społecznych".
- Hanna Gronkiewicz-Waltz musiała odpowiedzieć sobie na pytania, co jest większym zagrożeniem - zakaz przeprowadzenia marszu czy rozwiązanie marszu w trakcie marszu. Czy prawo do zgromadzeń nie jest ważniejsze niż potencjalne zagrożenia? Czy protesty policjantów, masowo idące zwolnienia lekarskie nie powodują dodatkowego zagrożenia? Dlaczego zabrakło ze strony prokuratury zdecydowanych ruchów po marszach lat ubiegłych, ukarania winnych wykroczeń? - pytała szefowa Nowoczesnej.
"My nigdy pod flagą ONR-u nie pójdziemy"
Jej zdaniem "przyzwolenie od władzy na rasizm, łamanie prawa, potęguje zagrożenie".
- Dlaczego wiedząc, że to środowisko, czyli ONR, regularnie łamie prawo, dotychczas nie dokonano delegalizacji ONR-u? - pytała Lubnauer. Przypomniała, że Nowoczesna wielokrotnie upominała się publicznie o taką delegalizację.
W opinii przewodniczącej Nowoczesnej, gdyby organizatorem marszu niepodległości było państwo lub inne środowiska, ten marsz "wyglądałby inaczej i decyzja prezydent Warszawy byłaby zupełnie inna". Zaznaczyła też, że nie ma możliwości, by politycy Nowoczesnej uczestniczyli w marszu, który organizuje ONR. - My nigdy pod flagą ONR-u nie pójdziemy - zadeklarowała.
Przewodnicząca Nowoczesnej zapowiedziała też, że pójdzie w Łódzkiej Paradzie Niepodległości, orgaznizowanej przez prezydent Łodzi Hannę Zdanowską. - Uważam, że to święto jest warte tego, żebyśmy je hucznie świętowali; świętowali radośnie, pod biało-czerwoną flagą, świętowali je wspólnie - powiedziała.
Gronkiewicz-Walt zakazuje Marszu Niepodległości
Prezydent Warszawy, uzasadniając swoją decyzję wskazała m.in. na to, że rezolucja Parlamentu Europejskiego z października br. w sprawie wzrostu liczby neofaszystowskich aktów przemocy wzywa państwa członkowskie do podjęcia kroków przeciwko mowie nienawiści i przemocy.
- Dwukrotnie pisałam do ministra (sprawiedliwości Zbigniewa) Ziobry w sprawie delegalizacji ONR (Obóz Narodowo-Radykalny), a wiemy, że przewodniczący marszu jest osobą, która pełni funkcję w pruszkowskim ONR. On zresztą podpisał się pod wnioskiem do wojewody o zorganizowanie tego marszu. Uważam z całą odpowiedzialnością, że nie tak powinno wyglądać stulecie odzyskania niepodległości przez polskie państwo, stąd moja decyzja o zakazie marszu - oświadczyła prezydent stolicy. Dodała, że konsultowała tę decyzję z przyszłym prezydentem stolicy Rafałem Trzaskowskim.
Po ogłoszeniu decyzji prezydent Warszawy, wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Mateusz Marzoch powiedział, że "Marsz Niepodległości i tak się odbędzie, niezależnie od tego, co twierdzi prezydent stolica.
Czytaj więcej