Polka wszczęła awanturę w szpitalu we Włoszech. Z izby przyjęć trafiła na komisariat
46-letnia Polka trafiła do szpitala we włoskim Prato. Pracownik, który ją przyjął, uznał, że stan kobiety nie jest poważny i nadał jej tzw. biały kod - "pomoc wyczekująca". Polka wszczęła wówczas awanturę zakończoną interwencją policji. Kobietę przewieziono na komisariat, gdzie okazało się, że była wielokrotnie notowana za różnego rodzaju przestępstwa.
We włoskich szpitalach o tym, kto w pierwszej kolejności otrzyma pomoc w izbie przyjęć - odpowiedniku polskiego szpitalnego oddziału ratunkowego - decydują infermiere triagista (pielęgniarze/pielęgniarki TRIAGE, którzy sprawdzają stopień obrażeń i rokowania).
Polce, która trafiła do szpitala w Prato we wtorek w nocy, przyznano tzw. "biały kod" - co oznacza, jej stan nie wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej i może zaczekać na pomoc.
Wielokrotnie notowana
46-latka nie mogła pogodzić się z decyzją i zaczęła domagać się natychmiastowego przyjęcia przez lekarza. Kiedy jej odmówiono rozpętała karczemną - jak informują lokalne media - awanturę. W końcu pracownicy szpitala o godz. 3:45 wezwali policję.
Awanturująca się Polka odmówiła funkcjonariuszom okazania dokumentu tożsamości. W efekcie, jak informuje dziennik "Notizie di Prato", po konsultacji z lekarzem, który potwierdził, że jej życiu nic nie zagraża, trafiła na miejscowy komisariat. Tam okazało się, że była wielokrotnie notowana za różnego rodzaju przestępstwa.
WIDEO: 44-letnia Polka, którą 53-letni rolnik z Bolzano więził przez dwa tygodnie w skrzyni na owoce, została wcześniej dotkliwe pobita. Oprawcy pomagał 32-letni Polak P.N. pracujący w gospodarstwie. Obaj mężczyźni zostali aresztowani, postawiono im zarzuty porwania i tortur.
Czytaj więcej