Kopane i szarpane na Marszu Niepodległości ukarane grzywną za "przeszkadzanie w zgromadzeniu"
Dziewięć kobiet, które w czasie Marszu Niepodległości w Warszawie usiadły na jezdni i skandowały antyfaszystowskie hasła, sąd ukarał grzywną. Uznał bowiem, że przeszkadzały w legalnym zgromadzeniu. Kobiety siłą usunęła z trasy marszu grupa mężczyzn. Były przez nich kopane i szarpane. Tę sprawę prokuratura umorzyła, argumentując, że w ten sposób uczestnicy marszu okazali swoje niezadowolenie.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieście uznał, że siadając na trasie przemarszu i utrudniając przemieszczenie się jego uczestnikom kobiety usiłowały "przeszkodzić w przebiegu niezakazanego zgromadzenia publicznego Marsz Niepodległości 2017, co jest wykroczeniem z art. 52 ust. 2 pkt. 1 kodeksu wykroczeń".
Wyrok w tej sprawie zapadł 27 września. Grzywnę w wysokości po 200 zł ma zapłacić dziewięć kobiet; marsz usiłowało zablokować czternaście pań.
- Na jakiej podstawie sąd wydał ten wyrok? Na miejscu nie było przecież policji. Byłyśmy zostawione same sobie. Na wyroku widnieje tylko dziewięć z 14 nazwisk. A przecież wszystkie prowadziłyśmy te same działania - powiedziała w rozmowie z OKO.press Katarzyna Szumaniak, jedna z ukaranych.
"Zaszczyt dostać karę od tej władzy"
Szumaniak oświadczyła, że ukarane nie zgadzają się z decyzją sądu i będą się odwoływać. - Rozumiem, że w świetle tej decyzji szarpanie, plucie, uszkodzenia ciała są dopuszczalne, natomiast pacyfistyczny i symboliczny sitting na trasie marszu, który w oczywisty sposób nawiązuje do tradycji faszystowskiej, już nie - podkreśliła.
Pozostałe uczestniczki, które nie zostały ukarane grzywną (prawdopodobnie dlatego, że nie zostały wówczas wylegitymowane - red.), zapowiedziały, że same na siebie doniosą.
- Złożę donos na samą siebie, że ja też brałam udział w proteście przeciw nacjonalizmowi. To będzie dla mnie zaszczyt dostać karę od tej władzy - powiedziała Elżbieta Podleśna.
Nie pobili, a jedynie okazali niezadowolenie
Kilkanaście kobiet z ruchu Obywatele RP oraz Strajku Kobiet podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2017 r. rozwinęło transparent "Faszyzm Stop". Transparent został zniszczony przez uczestników marszu. Kobiety usiadły wówczas na jezdni i skandowały antyfaszystowskie hasła.
Otoczyła je grupa mężczyzn, doszło do szarpaniny.
- Kiedy już leżałyśmy na ziemi kopane, usłyszałam od jednego zakapturzonego z panów, z twarzą zasłoniętą szalikiem Legii, z tego, co się nie mylę, "trzeba dla ciebie kur** odkurzyć komory gazowe" – relacjonowała Ewa Błaszczyk, jedna z uczestniczek.
Zachowanie grupy narodowców sfilmowała Katarzyna Kwiatkowska. Jej nagranie pokazywało też, jak zareagowały służby porządkowe marszu. Protestujące wyniesiono z trasy przemarszu.
Warszawska Prokuratura Okręgowa nie doszukała się znamion przestępstwa i 31 sierpnia umorzyła postępowanie. "Uzasadniono umorzenie m.in. tym, że kopnięcia, popychanie i zniewagi »oceniane obiektywnie wskazują na to, że nie były one objęte umyślnością. Zamiarem atakujących nie było bowiem pobicie pokrzywdzonych, lecz okazanie swojego niezadowolenia, że znalazły się one na trasie ich przemarszu«" - brzmi fragment uzasadnienia prokuratury.
paw/dro/ polsatnews.pl,
Czytaj więcej
Komentarze