W wynajmowanym domu trzymał drapieżne ptaki, koty i psy. Budynek zamienił w ruinę
Podleśniczy Artur S. wynajął świeżo wyremontowany dom pod Drawskiem Pomorskim. Kiedy po roku właściciel sprawdził, jak wygląda budynek, przecierał oczy ze zdumienia. Jego dom został zdewastowany, a w środku unosił się fetor gnijącego mięsa oraz zwierzęcych odchodów. Okazało się, że Artur S. trzymał w środku psy myśliwskie, koty i ptaki, a później dom porzucił.
Pan Krzysztof przez dwa lata bezskutecznie usiłował sprzedać wyremontowany dom w Storkowie koło Drawska Pomorskiego. Rok temu zgłosił się do niego pracownik Lasów Państwowych Artur S. Zaproponował, że do czasu sprzedaży może wynająć dom.
- W środku były podłogi z drewna, wycyklinowane na wysoki połysk, kominek z płaszczem wodnym, jacuzzi. Było luksusowo. Wynająłem jemu to mieszkanie w zamian za opiekę. Miał kosić trawę, opiekować się. To, co zrobił to jest tragedia - opowiada Krzysztof Mossur.
Odchody i gnijące mięso w domu
Kiedy kontakt telefoniczny z Arturem S. się urwał, pan Krzysztof przyjechał do Storkowa. Jak twierdzi mężczyzna okazało się, że wynajmujący się wyprowadził, a drzwi do garaży i domu zostawił pootwierane. W jednym z pomieszczeń znalazł 5 zamkniętych, wygłodniałych kotów, które przekazał Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami.
- Jak wszedłem, to nie wiedziałem, co zrobić? Myślałem, że zamordowali go czy coś się stało. Ten człowiek trzymał tu ptaki, bo zajmuje się sokołami. Miał sowy, ptaki drapieżne. Trzymał psy myśliwskie - wylicza pan Krzysztof.
Dom został zupełnie zdewastowany. Na dodatek wewnątrz budynku panuje straszny fetor gnijącego, pozostawionego mięsa oraz zwierzęcych odchodów. Pan Krzysztof postanowił wezwać policję. Funkcjonariusze przeszukali budynek i znaleźli w domu 35 sztuk porzuconej amunicji do dubeltówki oraz sztucera.
- Prokurator wszczął postępowanie pod kątem uszkodzenia mienia, a także posiadania amunicji, które była w nienależyty sposób przechowywana - informuje Krzysztof Wojsznarowicz z policji w Stargardzie.
- Jedna sztuka amunicji, to jest za dużo, a skoro 35 zostało zostawionych, to bez komentarza. Amunicja powinna być przechowywana w sejfie lub kasie pancernej - wyjaśnia Marin Breciński z Polskiego Związku Łowieckiego w Koszalinie.
"Nie dano mi szansy posprzątać"
Artur S. pracuje, jako podleśniczy Nadleśnictwa Drawsko Pomorskie. Jest także myśliwym, należy do Polskiego Związku Łowieckiego w Koszalinie.
- Z amunicją to jest prowokacja. A z domu ja się nie wyprowadziłem. Nie dano mi szansy posprzątać - tłumaczy podleśniczy Artur S.
- Dałem mu trzy terminy, żeby sprzątnął. Powiedział, że to posprząta i do tej pory tego nie zrobił - odpowiada Krzysztof Mossur.
Jak się okazuje to nie pierwszy przypadek zniszczenia lokalu mieszkalnego przez Artura S. Miejscowa sołtys twierdzi, że zanim wprowadził się do domu pana Krzysztofa, wynajmował mieszkanie w innej części wsi.
- Był bałagan i tam i tu. Ja mu często zwracam uwagę, żeby zadbał o posesję i utrzymywał czystość. Niby mówił: "dobrze zrobię", ale robił swoje - twierdzi Lidia Malec, sołtys Storkowa.
- Zniszczone jest wszystko: dwa garaże, pomieszczenie gospodarcze, łazienka, kuchnia, dwa pokoje. Nie spodziewałem się, że człowiek na poziomie, jest w stanie zrobić coś takiego - podsumowuje Krzysztof Mossur.
dk/ Interwencja
Czytaj więcej