"Gdybym nie wierzył w sukces, nie grałbym w kadrze". Bartosz Kurek bohaterem finału MŚ
Bartosz Kurek zapewnił, że od początku wierzył, że reprezentację stać na sukces w mistrzostwach świata. - Gdyby było inaczej, to bym nie przyjechał na kadrę, nie grałbym w niej - zaznaczył po triumfie biało-czerwonych najbardziej wartościowy siatkarz (MVP) turnieju.
- Gdybym nie wierzył w to, że może się nam udać, to bym nie przyjechał na kadrę, nie grałbym w niej, proszę mi wierzyć. Bez takiego pozytywnego nastawienia nie mamy w ogóle czego szukać. A my byliśmy jako grupa wszyscy razem - podkreślił Kurek.
Jego zdaniem na tle rywali biało-czerwoni grali równo i prezentowali się najlepiej. - Graliśmy najbardziej kompletną siatkówkę na tych mistrzostwach i myślę, że taka siatkówka wygrała - ocenił.
W finale podopieczni Vitala Heynena pokonali Brazylijczyków 3:0. Nauczeni jednak różnymi doświadczeniami do końca starali się zachować skupienie.
- Jesteśmy zespołem, który już się zna. Wiele przeżył razem, wiele przegrał razem i wiedzieliśmy, że po takim meczu, jak w półfinale z USA (3:2) warto trochę stonować nastroje i warto do końca być skoncentrowanym. To nam przyniosło sukces - podsumował 30-letni siatkarz.
Przyznał jednocześnie, że jemu i kolegom dało o sobie znać w niedzielę zdenerwowanie, mimo że nie było to dostrzegalne na zewnątrz.
- Byliśmy tak mocni mentalnie, że nie było tego widać, ale denerwowaliśmy się. Wiadomo, każdy się denerwuje w takim momencie, ale doprowadziliśmy wszystko do szczęśliwego końca i bardzo się cieszymy - podkreślił.
Do Kurka w ostatnich latach przylgnęła łatka zawodnika, który nie wytrzymuje presji i nie jest w stanie być liderem reprezentacji w najważniejszych spotkaniach. Zmieniło się to w ostatnich dniach - rozkręcał się wraz ze wzrostem stawki meczów, a zarówno w półfinale, jak i w finale mundialu był kluczową postacią biało-czerwonych.
- Dziennikarze bardzo często mówią o jakimś przełamaniu. Ja tak na to nie patrzę. Dziś grałem dobrą siatkówkę. Poprawiałem swój poziom gry od początku przygotowań, bo zacząłem od bardzo niskiego, gdyż byłem po kontuzji, którą odniosłem w Turcji. Nie oczekiwałem na początku zbyt wiele od siebie. Wiedziałem, że będę potrzebował czasu, ale byłem spokojny, bo wiedziałem, że ciężko i dobrze trenujemy i że to w końcu przyniesie efekt - zaznaczył.
Udany występ w tegorocznych MŚ i indywidualne wyróżnienie w przypadku tego gracza są tym bardziej znaczące, że w ostatnim momencie zrezygnował z niego cztery lata temu Stephane Antiga. Wówczas biało-czerwoni pod wodzą Francuza także sięgnęli po złoty medal i to w ojczyźnie.
- Doskonale wiem, jak smakuje tytuł mistrza świata, bo przez te cztery lata pytałem o to chłopaków. Opowiadali różne rzeczy i nic nie było prawdą, bo tych emocji nie da się po prostu opisać - zauważył.
Po finale rozmawiał dłuższą chwilę z jednym z Brazylijczyków - Luizem Felipe Fontelesem. - Pogratulowałem mu, bo graliśmy bardzo dobrze, a oni wracali, wracali i wracali. Zbliżyli się w pierwszym i trzecim secie na najmniejszą możliwą odległość - dodał Kurek.
PAP
Czytaj więcej