Amerykanie pokonani. Polscy siatkarze zagrają w finale mistrzostw świata
Polscy siatkarze pokonali w Turynie Amerykanów 3:2 (25:22, 20:25, 23:25, 25:23, 15:11) w półfinale mistrzostw świata. Broniący tytułu biało-czerwoni w decydującym spotkaniu - podobnie jak cztery lata temu - zmierzą się z Brazylijczykami.
Mimo że Polacy awansowali do półfinału z pierwszego miejsca w grupie, to trudno uznać, by trafili na łatwego rywala. Amerykanie w ostatnich latach ewidentnie im nie leżą. Od 2014 roku bilans w biało-czerwonych w spotkaniach z tymi rywalami wynosił dwie wygrane i siedem porażek. Oba zwycięstwa z tego okresu zanotowali trzy lata temu.
Zawodnicy z USA do piątku byli jedyną niepokonaną drużyną w stawce uczestników czempionatu. Tego dnia trener John Speraw postanowił oszczędzać siły swoich podstawowych zawodników na mecze fazy medalowej i jego zespół w rezerwowym składzie przegrał z Brazylijczykami 0:3. Podobny manewr zastosował tego dnia Vital Heynen. Po wygraniu przez Polaków inauguracyjnej odsłony z Włochami, co dało im przepustkę do "czwórki", zmienił niemal cały skład i dał szansę zawodnikom rzadziej wcześniej przebywającym na boisku. Jego podopieczni ostatecznie przegrali 2:3.
Na początku pierwszej partii Amerykanie bezlitośnie wykorzystywali nieskończone ataki i błędy Polaków, w efekcie czego objęli prowadzenie 4:1. Oni jednak także nie wystrzegali się pomyłek, czym pomogli rywalom doprowadzić do remisu 5:5.
Prym wśród biało-czerwonych wiedli Bartosz Kurek i Michał Kubiak. Ten pierwszy nie tylko skutecznie atakował, ale też w pojedynkę zablokował Aarona Russella i było 10:7. Przed tą akcją na zagrywkę poszedł Fabian Drzyzga i polska drużyna zdobyła pięć punktów z rzędu, w tym dwa po asach rozgrywającego. Potem podobną serię obrońcy tytułu zaliczyli przy zagrywce Kubiaka, kiedy rozstrzygnęli na swoją korzyść cztery kolejne akcje (19:10). Kapitan Polaków także zaliczył dwa asy. Na boisku trwała dobra passa ekipy Heynena, a w kwadracie dla rezerwowych feta. W końcówce przewaga biało-czerwonych stopniała z siedmiu do trzech "oczek", ale nie pozwolili przeciwnikom na doprowadzenie do nerwowej końcówki. W ostatniej akcji Kubiak obił amerykański blok.
Druga partia była pojedynkiem Kurka i Taylora Sandera. Atakujący polskiej ekipy zdobył siedem punktów, a przyjmujący z USA o jeden mniej. W drugiej części tej odsłony obudził się słabiej radzący sobie wcześniej Russell. Przy jego zagrywce Amerykanie odskoczyli ze stanu 17:17 na 20:17. Cieszyło to licznie zasiadających na trybunach włoskich kibiców, którzy wspierali ekipę z USA. Biało-czerwoni, którzy dzień wcześniej wyeliminowali ekipę gospodarzy, nie mogli liczyć na ich przychylność. W końcówce Micah Christenson posyłał piłki tylko do Sandera, a ten nie zawodził - zdobył trzy ostatnie punkty dla swojej drużyny w tej odsłonie.
Pomocna była wideoweryfikacja
Następny set zaczął się od niewielkiej przewagi graczy z Ameryki Północnej, ale Drzyzga kolejnym swoim asem w tym meczu doprowadził do remisu 7:7. Wówczas jednak wśród przeciwników uaktywnił się mniej widoczny dotychczas Matthew Anderson. Heynen wziął jedną przerwę po drugiej, ale na niewiele się to zdało, bo przewaga rywali rosła.
Lepszy efekt dały za to zmiany - punktowali wprowadzeni w tej części spotkania Aleksander Śliwka i Dawid Konarski. Po ataku tego drugiego, uznanym początkowo za autowy, belgijski szkoleniowiec poprosił o wideoweryfikację; miał rację - powtórka wykazała blok po stronie USA. W kolejnej akcji znowu Polakom pomógł challenge, na podstawie którego okazało się, że Jakub Kochanowski posłał asa, a strata biało-czerwonych stopniała z pięciu do dwóch punktów (15:17).
Heynen chwilę później wykazał się "nosem". Przy stanie 16:18 przywrócił do gry Kurka, a ten od razu sam zatrzymał Andersona. Potem jeszcze dwa razy zapunktował atakiem, a gdy Kubiak obił blok rywali, to na tablicy był wynik 22:22. Znów dał o sobie jednak znać Sander, następnie Amerykanie zatrzymali Kubiaka i mieli piłkę setową. Przy pierwszej biało-czerwoni się wybronili, ale przy kolejnej Kurek zaatakował w aut.
Przez dłuższy czas w kolejnej odsłonie utrzymywała się niewielka przewaga Polaków. Zaczęła rosnąć od stanu 18:17. Od tego momentu biało-czerwoni zdobyli trzy punkty z rzędu. Przy ostatnim z nich znów pomocna była wideoweryfikacja, która potwierdziła, że Kurek trafił z kontry. To ten zawodnik do końca seta wiódł prym w polskiej ekipie i zakończył w niej ostatnią akcję.
29 pkt Kurka
Tie-break zaczął się w wymarzony dla obrońców tytułu sposób - po dwóch błędach Andersona prowadzili 2:0, a przy wyniku 2:1 wygrali cztery kolejne akcje. Punkty po dwóch z nich - jeden blokiem i jeden z ataku - to dzieło Kurka, a efektowną "czapę" Sanderowi zrobił Piotr Nowakowski.
Podopieczni Heynena nie zwalniali tempa, a jedną z czołowych postaci był Kubiak. Nieco nerwowo zrobiło się, gdy przy potężnej zagrywce Daniela McDonnella zespół z USA doszedł rywali na 9:11. W końcówce odpowiedzialność za zdobywanie punktów wziął na swoje barki Kubiak, który zakończył dwie ostatnie akcje.
Kurek zdobył 29 pkt, a Kubiak o siedem mniej. Najlepsi po drugiej stronie Anderson i Sander zaliczyli po 19.
W drugim półfinale "Canarinhos" wygrali z Serbami 3:0. Ekipa z Bałkanów w niedzielę powalczy o brąz z Amerykanami.
PAP
Czytaj więcej