Odroczone posiedzenie w procesie Kaczyński-Wałęsa. Przez "trudności techniczne"
W formie telekonferencji miał zostać przesłuchany w środę przed gdańskim sądem prezes PiS Jarosław Kaczyński w procesie o ochronę dóbr osobistych, który wytoczył Lechowi Wałęsie. Sprawa została jednak odroczona z powodu "problemów technicznych". Proces dotyczy m.in. wypowiedzi Wałęsy, że szef PiS jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
Prezes PiS stawił się w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Bezpośrednia transmisja z jego przesłuchania miała być widoczna na monitorze ustawionym w sali Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Prezes PiS nie przyjechał do Gdańska, gdyż przedstawił wcześniej zwolnienie lekarskie "ze względu na stan zdrowia".
"Przysłał Pan zwolnienie że ze względu na stan zdrowia nie może Pan podróżować a jeździ Pan po Polsce i był Pan wczoraj w Gdańsku. Bądź Pan poważny" - napisał w sobotę na swoim Facebooku Lech Wałęsa.
W środę w gdańskim sądzie nie stawił się także pozwany były prezydent. Jego pełnomocnik poinformował, że b. prezydent doznał kontuzji kręgosłupa w podróży do Niemiec i złożył wniosek o odroczenie rozprawy.
Gdański sąd próbował przesłuchać powoda i pozwanego już na rozprawie, która miała miejsce w maju br. Nie udało się to jednak, bo żaden z polityków nie stawił się wówczas w sądzie.
Kolejne posiedzenie w listopadzie
Po wysłuchaniu pełnomocników Kaczyńskiego i Wałęsy sąd zarządził przerwę, podczas której przeprowadzano próby techniczne związane z przesłuchaniem prezesa PiS za pomocą telekonferencji.
- Warunki techniczne mamy jakie mamy i pewnych trudności nie uda nam się ominąć. Sąd wykazywał dużo woli, żeby dzisiejsze posiedzenie miało charakter merytoryczny, ale trudności natury technicznej to uniemożliwiają - argumentowała sędzia.
Sprawa została odroczona do 22 listopada.
Przeprosiny i wpłata 30 tys. zł na cele społeczne
Proces o ochronę dóbr osobistych z powództwa Jarosława Kaczyńskiego przeciwko Lechowi Wałęsie rozpoczął się w marcu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Sprawa dotyczy m.in. wypowiedzi Wałęsy, że szef PiS jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
Kaczyński domaga się od Wałęsy przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na cele społeczne za wpisy na Facebooku od czerwca do września 2016 r. W pozwie stwierdzono, że ze strony byłego prezydenta padły zarzuty, iż "Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r." W oświadczeniu, którego domaga się od Wałęsy Kaczyński, ma znaleźć się stwierdzenie, że były to "bezprawne i nieprawdziwe zarzuty".
Kaczyński domaga się też przeprosin za słowa Wałęsy o tym, że "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie". Prezes PiS chce też, by były prezydent przeprosił go za zarzuty wydania polecenia "wrobienia" go, przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.
"Postanowiliście mnie zniszczyć TW Bolkiem"
Treść pozwu szefa PiS zamieścił sam Wałęsa pod koniec lipca 2017 r. na Facebooku. B. prezydent zamieścił też na portalu komentarz do pozwu. Stwierdził tam: "Wszystko, co Pan przygotował przeciw mnie na tych 15 stronach pozwu, potwierdzam, niczego się nie wypieram i z niczego nie będę się przed Panem i Pańskimi agentami wyciągniętymi z komuny tłumaczył. Powtórzę - uważam, że za śmierć smoleńską odpowiada Pan, bo to Pan realizował swoją obłąkaną wersję walki o władzę. To było tak jak dziś, obłąkana wersja utrzymania władzy z Panem w roli głównej" - napisał b. prezydent.
"Po wyrzuceniu Pana z całą Pana sitwą z Kancelarii Prezydenta i przeszkodzeniu w zamachu rządowi Olszewskiego (opis całej sprawy można znaleźć w książce Gen. Wejnera), postanowiliście mnie zniszczyć TW Bolkiem, papierami dobrze przygotowanymi i fałszowanymi przez SB" - pisał też Wałęsa.
W lutym 2016 r., w wyniku przeszukania prokuratorów IPN w domu zmarłego b. szefa komunistycznego MSW gen. Czesława Kiszczaka znaleziono teczki TW "Bolka". W styczniu 2017 r. IPN podał, że z opinii biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, dotyczącej teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek" i zawartych w nich dokumentów z lat 1970-1976, wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz przeważającą część doniesień, podpisał własnoręcznie Wałęsa.
Wałęsa neguje autentyczność dokumentów znalezionych przez IPN u wdowy po Kiszczaku.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej