Polaka zmiażdżyła winda na plantacji pomidorów, Holender może zapłacić 125 tys. euro grzywny
Holenderska prokuratura uznała, że plantator pomidorów z Beek en Donk w Brabancji Północnej, odpowiada za przyczynienie się do śmierci Polaka, którego zmiażdżyła winda towarowa, gdy czyścił jej szyb. Nie zadziałały czujniki bezpieczeństwa. - Nikt w tej firmie tak naprawdę nie wiedział, jak właściwie działa ta winda - powiedział prokurator podczas rozprawy.
Do tragicznego wypadku doszło w 2015 r. Polak czyścił szyb windy towarowej w firmie Vereijken Logistics BV. Winda jednak ruszyła i zmiażdżyła go. Polak poniósł śmierć na miejscu, jego ciało znaleziono po kilku godzinach.
Później okazało, że w instalacji dźwigu wyłączone zostały wszystkie czujniki bezpieczeństwa. Przyznał się do tego sam plantator tłumacząc, że czujniki zostały wyłączone, gdyż winda przy włączonych sensorach często miała usterki.
Podczas śledztwa wykazano także, że instrukcja obsługi dźwigu nie była znana pracownikom.
- Nie była ona znana nawet menedżerom firmy, nie mówiąc już o tym, że nie znał jej polski pracownik tymczasowy - powiedział jeden z inspektorów prowadzących śledztwo po wypadku.
- Nie było wątpliwości, że coś pójdzie nie tak, pytaniem było tylko, co pójdzie nie tak - stwierdził prokurator w trakcie rozprawy w sądzie rejonowym w Den Bosch.
Prokuratura uznała, że plantator świadomie podjął ryzyko.
- Gdyby przestrzegał zasad bezpieczeństwa, wypadek nie miałby miejsca - ocenił śledczy. Jego zdanie podzielił sąd uznając, że stworzenie bezpiecznego miejsca pracy, to obowiązek pracodawcy.
Incydent został zakwalifikowany jako przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu.
Prokurator zażądał ukarania plantatora grzywną w wysokości 125 tys. euro. Ostateczną decyzję sąd ma podjąć za dwa tygodnie.
om.nl, nos.nl
Komentarze