W dzieciństwie była gwałcona przez księdza. Sąd przyznał jej milion zł zadośćuczynienia
Wyrokiem poznańskiego sądu okręgowego Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej musi zapłacić kobiecie, która w dzieciństwie była gwałcona przez księdza Romana B., 1 mln zł zadośćuczynienia i 800 zł miesięcznie dożywotniej renty - podała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza". Rozprawa apelacyjna w tej sprawie odbędzie się 20 września. Do sprawy odniósł się pełnomocnik chrystusowców.
Sprawa księdza Romana B. ze zgromadzenia Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej została nagłośniona w ub. roku. Duchowny miał wywieźć od rodziców 13-letnią wówczas Katarzynę, więzić ją i gwałcić przez kilkanaście miesięcy. Mimo że zapadł wyrok skazujący w tej sprawie, Roman B. pozostał księdzem.
Poszkodowana kobieta wytoczyła proces także zgromadzeniu. O wyroku poznańskiego sądu w tej sprawie poinformowała w poniedziałek "GW". Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał w styczniu poszkodowanej kobiecie 1 mln zł zadośćuczynienia od chrystusowców i 800 zł dożywotniej renty. Jak podkreśliła gazeta wyrok jest przełomowy, ponieważ przesądził odpowiedzialność cywilną Kościoła.
"Takie czyny są haniebne i powinny być ścigane"
Pełnomocnik Towarzystwa Chrystusowego adwokat Krzysztof Wyrwa powiedział w poniedziałek, że "na gruncie obowiązujących przepisów prawa w Polsce", nie można przenosić odpowiedzialności za czyny karalne ze sprawcy na kościelne osoby prawne.
- Sprawcy tych czynów dopuszczają się ich na własny rachunek i ponoszą osobistą odpowiedzialność przed ofiarami, które skrzywdzili oraz przed prawem - dodał. Jak zaznaczył, w sprawie czynów karalnych, których dopuściły się osoby duchowne należy podkreślić, że stanowisko Kościoła i podejście prawne są niezmienne.
- Takie czyny są haniebne i winny być ścigane, a ich sprawcy ukarani. Osoby te, w ramach wewnętrznych kościelnych postępowań prawnych - zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego i innymi normami prawnymi - są konsekwentnie zawieszane w czynnościach kapłańskich lub wydalane ze stanu duchownego - podkreślił.
"Wykorzystał swoją pozycję zawodową jako ksiądz"
W uzasadnieniu wyroku, do którego dotarł dziennikarz Piotr Żytnicki, sędzia Anna Łosik powołała się na art. 430 Kodeksu cywilnego, który mówi o odpowiedzialności tego, kto powierza komuś wykonanie jakiejś czynności, a przy jej wykonywaniu wyrządzona zostaje zawiniona szkoda. Jak tłumaczyła sędzia, Roman B. "wykorzystał swoją pozycję zawodową jako ksiądz" - poznał dziewczynkę na lekcji religii, zapraszał na plebanię, czyli do "miejsca służbowego".
"Gdyby nie uczył religii, gdyby nie był księdzem, to do jego spotkania z pokrzywdzoną w ogóle nie doszłoby. Gdyby nie wykorzystał swojej funkcji księdza do zdobycia zaufania pokrzywdzonej, szkoda nie zostałaby wyrządzona" - podkreśliła sędzia Łosik, cytowana przez "GW".
Apelację od wyroku złożył pełnomocnik zgromadzenia. Rozprawa apelacyjna ma się odbyć w czwartek w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze