"Wraz z nim umarła część mnie". Leszek Miller o utracie jedynego syna
Śmierć syna byłego premiera Leszka Millera była dla niego ogromnym szokiem. - To niewyobrażalna tragedia w moim życiu. Wraz z nim umarła część mnie - powiedział w wywiadzie dla "Super Expressu". Miller podkreślił także, że jest to dla niego krzepiące, że na chwilę podziały polityczne odeszły na dalszy plan.
Leszek Miller junior zmarł 27 sierpnia. Prokurator Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie poinformował, że wstępne ustalenia wskazują na to, że syn byłego premiera popełnił samobójstwo. W sobotę 1 września w Żyrardowie odbył się jego pogrzeb.
Jego ojciec pytany we wtorkowym wydaniu "Super Expressu", czy podejrzewa, dlaczego syn popełnił samobójstwo, podkreślił, że nie chce spekulować.
- Jest wstępne rozpoznanie prokuratury, że syn targnął się na życie, ale chciałbym poznać wszystkie okoliczności - powiedział. Na pytanie, czy zna wyniki sekcji zwłok syna, Miller odparł, że jeszcze ich nie widział. - Powiedziano mi tylko, że ze wstępnych ustaleń wynika, że syn popełnił samobójstwo, ale prokuratura nie wyklucza żadnej innej możliwości - dodał.
"Gdybyśmy coś wyczuli, to nie wyjechalibyśmy"
Były premier poinformował, że o śmierci syna dowiedział się na wakacjach w Grecji. - Zadzwonił do nas brat mojej żony i powiedział, że dzwoniła partnerka Leszka ze straszną wiadomością. W tym momencie ziemia osunęła mi się spod nóg. Nie uwierzyłem. Zadzwoniłem sam do partnerki syna, żeby to potwierdzić. Natychmiast wróciliśmy do Warszawy. Chcieliśmy też jak najszybciej zobaczyć syna. Chciałbym, żeby to był tylko senny koszmar - powiedział.
Miller podkreślił, że nic nie zapowiadało tragedii. - Gdybyśmy coś wyczuli, że jest z nim źle, to nie wyjechalibyśmy do Grecji. A my pojechaliśmy, serdecznie żegnając się z synem i w wakacje utrzymywaliśmy z nim stały kontakt - dodał były premier.
"Nadal będziemy go kochać"
Jak powiedział były premier, zrobiłby wszystko, żeby móc cofnąć czas i uratować syna.
- Leszek był naszym jedynakiem i bardzo go kochaliśmy i nadal będziemy go kochać, mimo że nie żyje. Każdy kto traci swoje dziecko, dopiero wtedy może ocenić, jaki to jest potworny ból nie do zniesienia i jakie to straszne przeżycie. Człowiek ma wtedy takie wrażenie, że sam umiera. I bezlitosna śmierć nie tylko zabiera dziecko, ale też część każdego z nas - powiedział.
Miller podziękował też za wyrazy wsparcia, które otrzymał.
- Chciałbym podziękować przy tym za tysiące dobrych słów, które do nas dotarły. Za wsparcie. Otrzymaliśmy dużo różnych telefonów od ludzi wierzących, którzy wiedzą, że syn nie był osobą wierzącą. Otrzymałem kondolencje od pani wicepremier Beaty Szydło, pani minister Beaty Kempy, premiera Mateusza Morawieckiego, prezydenta Andrzeja Dudy, Donalda Tuska i Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie mógł być na pogrzebie, bo przebywał za granicą. To jest dla mnie krzepiące, że na chwilę podziały polityczne odeszły na dalszy plan - podkreślił były premier.
O wsparciu dla Leszka Millera w programie "Graffiti" mówił także szef SLD Włodzimierz Czarzasty. - Stoimy przy panu premierze Millerze. Zawsze zresztą żeśmy stali - podkreślił w rozmowie z Piotrem Witwickim.
PAP, se.pl
Czytaj więcej