Poród na peronie dworca Warszawa-Śródmieście. Córeczkę odebrał ojciec
Krzyk kobiety usłyszeli policjanci patrolujący okolicę dworca PKP Warszawa Śródmieście. Najpierw myśleli, że kobieta idąca w towarzystwie mężczyzny doznała urazu, później zobaczyli, że rodzi. Pogotowie dojechało na miejsce, gdy dziecko było już na świecie, bo cała akcja zakończyła się po dziesięciu minutach. 33-letnia mama i jej nowo narodzona córka są zdrowe i pod opieką lekarzy w szpitalu.
W środę po południu kobieta wraz z mężem jechała podmiejskim pociągiem z Sochaczewa do szpitala w Warszawie, ponieważ zbliżał się termin porodu. Gdy 33-latka poczuła skurcze zdecydowała, że wysiądzie z mężem na najbliższej stacji.
Gdy wysiadała zaczęła krzyczeć. Policjanci, którzy byli w pobliżu, sądzili, że doznała urazu. Gdy okazało sie, że rodzi, wezwali pogotowie i przystąpili do pomocy przyszłym rodzicom. W akcję zaangażowali się również pracownicy dworca oraz kilkoro przechodniów.
- Widząc, co się dzieje, skierowaliśmy wysiadających z pociągów pasażerów na drugą stronę przejścia. Jedna z pań podała szal, którym pracownicy ochrony osłonili rodzącą kobietę - powiedział sierżant Konrad Malanowicz, jeden z dwóch funkcjonariuszy asystujących przy porodzie.
Szybko i bez komplikacji
Według relacji świadków sam poród trwał zaledwie 10 minut. Dziewczynka urodziła się zdrowa, a poród odebrał jej tato.
Gdy ratownicy medyczni dotarli na miejsce zaopiekowali się mamą i jej córeczką.
- Cały czas byłem na linii z operatorem pogotowia, poinformowałem, gdzie dokładnie się znajdujemy. Relacjonowałem operatorowi, jaki jest stan zdrowia matki i dziecka. Po przyjeździe ratowników wraz z kolegą pomagaliśmy przy ułożeniu matki na macie transportowej i przeniesieniu jej do karetki - dodaje sierżant Malantowicz. Jak przyznaje, dla niego i jego kolegi był to pierwszy poród.
Przedstawiciele Polskich Kolei Państwowych poinformowali o całej akcji na swoim Twitterze. Teraz szykują dziewczynce upominek.
polsatnews.pl
Czytaj więcej