Radwańska przegrała już w 1. rundzie US Open. Maria: przepraszam, że wyrzuciłam Agnieszkę za burtę
Agnieszka Radwańska po raz pierwszy w karierze na pierwszej rundzie zakończyła udział w wielkoszlemowym US Open. Polska tenisistka przegrała w poniedziałek w Nowym Jorku z Niemką Tatjaną Marią 3:6, 3:6. - To nie był łatwy mecz. Przepraszam, że wyrzuciłam Agnieszkę za burtę. Mój tata urodził się w Zabrzu, więc teraz kibicujcie mi - zaapelowała do Polaków przeciwniczka Radwańskiej.
Liczba "13" okazała się pechowa dla Radwańskiej. 29-letnia tenisistka po raz 13. startowała w US Open, a mecz ze starszą o dwa lata Marią odbywał się na korcie o takim właśnie numerze.
- Nie jestem przesądna i to, że graliśmy na "trzynastce" nie miało żadnego znaczenia. Po prostu nie zrobiłam niczego, aby ten mecz wygrać - przyznała Radwańska.
Radwańska szybko objęła prowadzenie
Krakowianka już drugi sezon z rzędu zmaga się z kłopotami zdrowotnymi i spadkiem formy. Na wygranie meczu czeka od lipca. W ostatnich tygodniach odczuła skutki coraz gorszej pozycji w rankingu WTA, a co za tym idzie braku rozstawienia. W połowie sierpnia w Cincinnati trafiła w pierwszej rundzie na Karolinę Pliskovą i przegrała 3:6, 3:6, a w tym tygodniu w New Haven na otwarcie uległa innej znanej Czeszce Petrze Kvitovej 1:6, 6:7 (3-7).
Gdy w US Open trafiła na 70. na światowej liście Niemkę wydawało się, że po raz pierwszy w ostatnich tygodniach los ją nieco oszczędził. Wszystkie trzy poprzednie konfrontacje z tą rywalką podopieczna Tomasza Wiktorowskiego pewnie rozstrzygnęła na swoją korzyść.
W poniedziałek zaczęła ofensywnie nastawiona i szybko objęła prowadzenie 2:0. Po udanych akcjach zaciskała pięść, a z trybun dopingowali ją przedstawiciele miejscowej Polonii. Dobra passa nie trwała jednak długo. Radwańska spuściła z tonu, zaczęła popełniać błędy, a inicjatywę przejmowała stopniowo coraz bardziej rywalka, która wykorzystała pierwszą piłkę setową.
Isia poprosiła o przerwę medyczną
Na początku drugiej odsłony trwała walka "gem za gem", ale wyżej notowana z tenisistek straciła podanie przy stanie 2:2. Wówczas poprosiła o przerwę medyczną, podczas której sprawdzano jej m.in. tętno, a narzekająca na złe samopoczucie Polka przyjęła lekarstwo. Po wznowieniu rywalizacji Maria była nieco wytrącona z rytmu i myliła się w prostych sytuacjach. Dzięki temu Radwańska odrobiła stratę "breaka". Nie poszła jednak za ciosem - kolejne gemy zapisywała na swoim koncie już tylko przeciwniczka.
W końcówce krakowianka najpierw zepsuła serwis. Drugim podaniem trafiła w kort, ale po krótkiej wymianie Niemka uderzyła piłkę po skosie tak, że Polka nie miała nic do powiedzenia.
Spotkanie trwało godzinę i 26 minut. Maria posłała siedem asów, Radwańska - ani jednego. Pierwsza z tenisistek miała 31 uderzeń wygrywających i 20 niewymuszonych błędów, druga - odpowiednio - 22 i 15.
"Z roku na rok jest coraz częściej"
Po meczu, Radwańska nie chciała wypowiadać się na temat przyszłości, ale stwierdziła, że musi się przede wszystkim odzyskać komfort na korcie - zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
- Tenis wciąż daje mi przyjemność, ale z roku na rok jest ciężej. Każdy trening, każda podróż, każdy wyjazd i mecz kosztują mnie coraz więcej. Muszę zadbać o to, aby ciało było świeże i zregenerowane. Dziś tego nie było, nie czułam się sobą - podkreśliła krakowianka.
Polka obecnie jest 48. w rankingu (najniższa lokata od marca 2007) i w Nowym Jorku po raz pierwszy od 11 lat nie była rozstawiona w turnieju wielkoszlemowym.
Dotychczas najgorszym wynikiem podopiecznej Tomasza Wiktorowskiego na obiektach Flushing Meadows była druga runda, na której zatrzymała się w latach: 2006, 2009-11 i 2014. To jedyna impreza wielkoszlemowa, w której jeszcze nigdy nie dotarła do "ósemki". Rok temu odpadła w trzeciej fazie zmagań. W związku z poniedziałkową porażką w kolejnym notowaniu listy WTA najprawdopodobniej wypadnie z czołowej "50".
Maria: bardzo wymagająca przeciwniczka
- Mój tata urodził się w Zabrzu. Często odwiedzałam to miasto i okolice jako dziecko, bo grywałam tam turnieje. Niestety, nie potrafię mówić po polsku. Najlepiej tym językiem posługuje się moja babcia - przyznała Tatjana Maria.
- Jak na pierwszą rundę Wielkiego Szlema to była bardzo wymagająca przeciwniczka. Miałam w pamięci moją druzgocącą porażkę w poprzednim meczu z Agnieszką. Dlatego cieszę się, że udało mi się tutaj wziąć rewanż - zaznaczyła 31-letnia tenisistka, która przegrała gładko wszystkie trzy wcześniejsze pojedynki z podopieczną Tomasza Wiktorowskiego.
Po meczu podkreślała, że warunki atmosferyczne były trudne i cieszyła się, że wszystko skończyło się w dwóch odsłonach. Przepraszała także za... wyeliminowanie krakowianki.
"Nic nie stoi na przeszkodzie, aby Polacy kibicowali mi"
- To świetna zawodniczka. Mamy podobny, nieco nieobliczalny styl gry. Nie ma już jej w turnieju, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby Polacy teraz kibicowali mi - zaproponowała Niemka.
W drugiej rundzie zmierzy się z rozstawioną z "siódemką" Ukrainką Jeliną Switoliną.
Niemka, która pięć lat temu urodziła córkę, nie ma na koncie żadnych sukcesów w Wielkim Szlemie. Tylko raz - w Wimbledonie 2015 - dotarła do trzeciej rundy. W US Open dwa razy - w tym w poprzednim sezonie - awansowała do drugiego etapu rywalizacji.
PAP
Czytaj więcej