W kopalni Knurów-Szczygłowice zginął 30-letni górnik. Był maszynistą podziemnej kolejki
Niespełna 30-letni mężczyzna pracował jako maszynista podziemnej lokomotywy w śląskiej kopalni Knurów-Szczygłowice. Ze wstępnych ustaleń wynika, że prawdopodobnie wychylił się z kabiny, wyjeżdżając z zajezdni i zahaczył o tamę wentylacyjną. Mimo natychmiastowej reanimacji nie udało się go uratować.
Do wypadku doszło w środę wieczorem 850 metrów pod ziemią. Lekarz stwierdził zgon mężczyzny o godzinie 22:45. Zmarły górnik miał 10-letni staż pracy.
Jak podało w porannym raporcie Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach (WCZK), do wypadku doszło w środę wieczorem; zginął w nim maszynista podziemnej lokomotywy. "Podczas wyjazdu lokomotywą z zajezdni lokomotyw na poziomie 850 m, poszkodowany wychylił się z kabiny lokomotywy i został dociśnięty do obmurza tamy wentylacyjnej" - poinformowało WCZK.
Przyczyny tragedii badają eksperci z Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach oraz Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
Wstrząs w kopalni w Katowicach
Do śmiertelnego wypadku doszło wczoraj także w kopalni Murcki-Staszic w Katowicach. 49-letni pracownik został wciągnięty pomiędzy taśmę a wspornik zabudowany za bębnem napędowym.
Tego samego dnia w tej samej kopalni doszło do wstrząsu, w wyniku którego siedmiu górników doznało niegroźnych obrażeń. Dwóch z nich ze względu na stłuczenia głowy zostało na obserwacji w szpitalu, pięciu pozostałych po zaopatrzeniu wróciło do domów.
Przyczyny i okoliczności tych wypadków bada nadzór górniczy.
Od początku roku w polskich kopalniach węgla kamiennego zginęło już 12 górników.
Do najtragiczniejszego wypadku doszło 5 maja br. w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu Zdroju. Na skutek tąpnięcia zginęło tam pięciu górników, dwóch udało się uratować. Ciało ostatniego z poszukiwanych pod ziemią pracowników ratownicy znaleźli w jedenastej dobie prowadzonej w ekstremalnych warunkach akcji ratowniczej.
Dziennik Zachodni, polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej
Komentarze