Cenckiewicz pisze, że dostaje pogróżki i publikuje nowy tekst o urzędnikach z "przeszłością w SB"
"Potwierdzam: mam w ostatnich 2 tyg. nasilenie pogróżek, również takich w których pada mój adres zamieszkania, jest też scenariusz mojego pogrzebu" - napisał na Twitterze Sławomir Cenckiewicz, ale zaznaczył, że z obranej "drogi nie zejdzie". Wieczorem serwis dorzeczy.pl opublikował jego nowy tekst o urzędnikach stołecznego ratusza, którzy mieli pracować w SB.
Chodzi m.in. o Jarosława Michonia, który - jak pisze Cenckiewicz - poza Ewą Gawor miał podjąć decyzję o rozwiązaniu Marszu Powstania Warszawskiego.
Jak zaznaczono w artykule, Jarosław Michoń przedstawiony jest w urzędzie "wyłącznie jako były policjant". "Nie jest to jednak pełna prawda o przeszłości Michonia. Wprawdzie po 1990 r. został on policjantem, ale swoją karierę zaczynał w ZOMO w stanie wojennym" - pisze Cenckiewicz.
Michoń 28 lipca 1984 roku miał zwrócić się z prośbą o możliwość pracy w SB. "Decyzję o przyjęciu go do bezpieki - i to w antykościelnym Wydziale IV Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych - podjął sam szef warszawskiej SB płk Tadeusz Szczygieł" - pisze dyrektor WBH.
Inną osobą, która według niego ma sobą przeszłość w SB, jest Andrzej Szymaniak - naczelnik Wydziału Operatorów Numerów Alarmowych w Biurze Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
"Szymaniak zanim trafił do SB również służył w stołecznej ZOMO w ramach zasadniczej służby wojskowej" - czytamy.
"Nasilenie pogróżek"
Kilka godzin przed opublikowaniem tekstu Cenckiewicz przekazał, że otrzymuje coraz więcej gróźb. "Mam w ostatnich 2 tyg. nasilenie pogróżek, również takich w których pada mój adres zamieszkania, jest też scenariusz mojego pogrzebu. Normalny człowiek musi się wystraszyć więc się obawiam, ale z drogi nie zejdę - będą kolejne teksty o Gawor i jej współpracownikach" - czytamy we wpisie Cenckiewicza na Twitterze.
Potwierdzam: mam w ostatnich 2 tyg. nasilenie pogróżek, również takich w których pada mój adres zamieszkania, jest też scenariusz mojego pogrzebu. Normalny człowiek musi się wystraszyć więc się obawiam, ale z drogi nie zejdę - będą kolejne teksty o Gawor i jej współpracownikach https://t.co/t2qKDz87ZV
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) August 22, 2018
Zgodnie z informacjami udostępnionymi w mediach społecznościowych przez Cenckiewicza dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor była w Departamencie PESEL MSW w latach 1979-1990, a w 1988 r. miała ukończyć Wyższą Szkołę Oficerską im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie.
Gaawor: praca zawodowa wiązała się z departamentem PESEL
Po publikacji Cenckiewicza, Gawor podkreśliła, że jej "praca zawodowa wiązała się z departamentem PESEL i wcale tego nie ukrywała".
- Prawdą jest to, że swego czasu, pod koniec lat 80-tych skończyłam szkołę oficerską i dostałam stopień podporucznika Milicji Obywatelskiej, nie SB, tylko Milicji Obywatelskiej. Przez okres 10 lat pracowałam w Departamencie PESEL - ewidencja ludności, system kierowcy itd. - powiedziała Gawor. - Kilka lat pracowałam jako cywil, a potem na etacie milicyjnym - powiedziała. Jak zaznaczyła, w roku 1990 odeszła do służby cywilnej. - Nawet nie mając uprawnień emerytalnych - dodała. - Moja praca zawodowa, jeżeli chodzi o mundur, wiązała się z departamentem PESEL i wcale tego nie ukrywam - podkreśliła.
Nawiązując do decyzji o rozwiązaniu marszu Obozu Narodowo-Radykalnego, Gawor podkreśliła, że uważa, że zrobiła "to, co do niej należało". - I nie ma to nic wspólnego z moją wcześniejszą pracą. To jest ocena teraźniejszych działań - podkreśliła. - Trochę się dziwię, bo to nie chodzi tylko o to hasło "raz sierpem, raz młotem", tylko o sposób chodzenia, prezentowania się, nawiązywania do tamtych (faszystowskich - red.) ideologii - wymieniała Gawor, odnosząc się do powodów decyzji o rozwiązaniu marszu.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej