Zarzuty dla kierowcy, który wjechał w pieszych podczas nielegalnych zawodów w Stargardzie
Kierowca ze Stargardu (Zachodniopomorskie), który w sobotę w nocy wjechał w grupę pieszych usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu nawet 8 lat więzienia.
- Zatrzymany mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Joanna Biranowska-Sochalska. Wyjaśniła, że mężczyzna, kierując samochodem osobowym marki BMW "biorąc udział w nielegalnych zawodach motoryzacyjnych" podczas zjazdu z ronda przy pl. Wolności w Stargardzie "naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym": nie dostosował prędkości do warunków.
Kierowca stracił panowanie nad samochodem, najechał na barierki ochronne, oddzielające chodnik od jezdni i wjechał na chodnik. Spowodował obrażenia u co najmniej pięciu osób.
Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.
Jak poinformowała prok. Biranowska-Sochalska, "po wykonaniu czynności z podejrzanym, prokurator planuje skierować do sądu wniosek o areszt tymczasowy".
Dwie osoby w szpitalu
Do zdarzenia doszło w sobotę w nocy. 18-latek wjechał w pieszych przy placu Wolności w Stargardzie. Mężczyzna był trzeźwy. Dwie z poszkodowanych osób zostały przewiezione do szpitala.
Według informacji podawanych po zdarzeniu przez lokalne media, przy pl. Wolności miały się w sobotę około godz. 22 odbywać "zawody driftowe" (jazdy w kontrolowanym poślizgu).
Jak mówiła w niedzielę Irena Kornicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, policja nie miała zgłoszenia o zaplanowanej imprezie, jednak funkcjonariusze sami uzyskali informacje, że w tej okolicy może dojść do "naruszenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym".
- Załogi były na miejscu przez kilkadziesiąt minut - powiedziała asp. Kornicz. Dodała, że w tym czasie nic niebezpiecznego nie działo się w tym rejonie. Podczas wyjaśniania okoliczności zdarzenia zostanie też sprawdzone, czy policjanci byli wówczas na miejscu, czy też zostali oddelegowani do innych działań.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze