Po krytyce rządu prezydent Łukaszenka powołał nowego premiera Białorusi. "Tak u mnie nie będzie"
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zdymisjonował w sobotę premiera Andreja Kabiakoua, mianując na jego miejsce Siarhieja Rumasa - poinformowała państwowa agencja BiełTA. Szef państwa dokonał też zmian na kilku stanowiskach ministerialnych.
Oznacza to największą rekonstrukcję białoruskiego rządu od 2014 roku, gdy na jego czele stanął Kabiakou. Nowy premier Rumas był do tej pory prezesem Banku Rozwoju. W ubiegły wtorek na naradzie w Orszy Łukaszenka zarzucił rządowi, że lekceważy jego zalecenia, i zapowiedział, że do końca tygodnia wymieni całe rządowe kierownictwo.
Jak oświadczył w sobotę, Białoruś może utrzymać niezależność tylko jako kraj o silnej gospodarce i dlatego państwu wyznaczono określony kurs.
"Ludzi nie wolno okłamywać"
"Zgodnie z konstytucją prezydent ogłasza ten kurs w swym programie wyborczym. I ludzie na tej podstawie głosują, nikomu nie wolno ludzi okłamywać. A u nas w rządzie, nie będę wymieniał nazwisk, było tak: kurs ten deklarujemy, a potem przyjmiemy inny kurs (przecież w innych państwach tak się robi). Tak u mnie nie było i nie będzie" - cytuje prezydenta BiełTA.
Krytykowany za granicą za praktyki autorytarne 63-letni Łukaszenka pełni urząd prezydenta nieprzerwanie od 1994 roku. Kabiakou był jego siódmym kolejnym premierem.
"Żyjemy w państwie demokratycznym"
"Żyjemy w państwie demokratycznym, znajdującym się między dwoma demokratycznymi blokami od zachodu i od wschodu. Ustanawianie na Białorusi jakiejkolwiek dyktatury jest po prostu nierealne. Ale w kraju był i zawsze będzie porządek" - podkreślił w swej sobotniej wypowiedzi Łukaszenka.
Jak podała BiełTA, nowym pierwszym wicepremierem został dotychczasowy szef urzędu rady ministrów Alaksandr Turczyn, a nowymi wicepremierami Ihar Laszenka, Władimir Kuchariew i Ihar Petryszenka. Zmienili się również ministrowie budownictwa i architektury, przemysłu, łączności i cyfryzacji oraz gospodarki, jak też szef Państwowego Komitetu Wojskowo-Przemysłowego.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze